Zanim nowy rok akademicki w Liverpoolu zdążył się rozpocząć, Polska przestała istnieć.
James Chadwick znajduje sposób, by pomóc Rotblatowi finansowo – Polak będzie od listopada wykładowcą fizyki jądrowej. Jego angielski we wrześniu jest tylko trochę lepszy niż w kwietniu, gdy przyjechał do Liverpoolu, a wykłady z fizyki jądrowej to wysoka poprzeczka nawet dla Anglika. Jest przerażony.
– Mówię do Chadwicka, że z moim angielskim nie mogę absolutnie wygłaszać żadnych wykładów. Yes, you can, to była cała jego odpowiedź. Musiałem to robić, nie miałem wyjścia. Pierwszy rocznik studentów musiał mieć duże trudności, by mnie zrozumieć, ale byli dla mnie bardzo mili, wyrozumiali.
Wśród teczek z papierami Józefa Rotblata, złożonych w Centrum Archiwów Winstona Churchilla w Kolegium Churchilla w Cambridge, zachowały się gęsto zapisane maczkiem po angielsku wykłady z promieniotwórczości. Początkowo pełne skreśleń, ale rok po roku pismo jest coraz bardziej pewne. Rotblat przepisuje wykłady dosłownie, tak jakby je czytał, zamiast wygłaszać. Studenci z tamtych czasów wspominają jego wschodnioeuropejski akcent, który pozostanie mu do końca życia, tak jak podawanie ręki na przywitanie i pożegnanie. Nazywają go Joe. Po wybuchu wojny jest dużo pracy na uczelni, bo we wrześniu znika z liverpoolskiego uniwersytetu wielu naukowców. Rząd brytyjski wykorzystuje ich do pracy nad radarami.
Józefa Rotblata męczy przekonanie, że po łatwym zajęciu Polski przez Hitlera to samo stanie się z całym światem, jeżeli III Rzesza pierwsza zbuduje bombę. W listopadzie 1939 r. uważa, że jego angielski jest na tyle dobry, że może o tym porozmawiać z Jamesem Chadwickiem.
– Opowiedziałem mu o pomyśle, jak taka bomba mogłaby działać. O reakcji łańcuchowej. O tym, że musimy coś zrobić, by wyprzedzić Niemców. Odkryłem mu jako pierwszemu to, co przez tyle miesięcy nie dawało mi spokoju, długo mówiłem, a on tylko chrząknął i wyszedł. Pamiętam dobrze, że to był piątek.
W poniedziałek Chadwick powiedział Rotblatowi, że będzie robił doświadczenia związane z bombą. Supertajne. W piwnicach wydziału fizyki. Nie może nikomu o tym mówić. Przydziela mu dwóch asystentów.
Jeden z nich to 20-letni fizyk z Londynu Paul Howard-Flanders. Jest kwakrem, wyznaje religię, która zabrania mu angażować się w cokolwiek, co związane jest z wojną, tymczasem ma pomagać Rotblatowi w budowie bomby atomowej.
– Chadwick poradził mi, żebym mu nie mówił, w czym bierze udział. Paul ma tylko wykonywać doświadczenia z neutronami. Mierzyliśmy, jaką energię mają neutrony wytworzone w procesie rozszczepienia jądra uranu, gdy spotkają się z innymi neutronami, oraz badałem neutrony, które zostały przez jądro wychwycone.
Po wojnie Paul Howard-Flanders powie, że jednak się domyślał, nad czym pracował z Polakiem, ale mimo poglądów nie zrezygnował.
Badają energię neutronów powstającą przy rozszczepieniu jądra, które jest skomplikowanym procesem i zależy od szczegółów struktury jąder atomowych.
W archiwum Uniwersytetu w Liverpoolu znajduje się notes z tego okresu, gdzie pod datą 22 listopada 1939 r. Józef z samym sobą podzielił się radością po badaniu uranu i wśród pisanych maczkiem po angielsku uwag z doświadczeń odróżnia się swojskie: „Dobrze, psia wasza nędza".
Jeden z najlepszych
Chadwick i inni fizycy orientują się, że mają do czynienia z wyjątkowo zdolnym przybyszem z Warszawy. Rotblat stosuje do mierzenia energii neutronów wyrzucanych po rozszczepieniu jądra uranu czułą emulsję fotograficzną z firmy Ilford. Neutrony zderzają się w emulsji z protonami, które z kolei doznają odrzutu i pozostawiają za sobą na emulsji smugi, czyli ślady z ziarenek srebra. Ich długość asystenci Polaka mierzą pod mikroskopem, określając energię neutronów. Rotblat wymyśla też, jak zmierzyć niską energię neutronów w zbiorniku wody.
Na przełomie 1939 i 1940 Chadwick jest przekonany, że budowa bomby z uranu jest mało prawdopodobna. John Holt, który wtedy pracował w departamencie fizyki jako asystent, stwierdził po wojnie, że to właśnie doświadczenia Rotblata mogły mieć wpływ na zmianę nastawienia Chadwicka.
W grudniu 1939 r. na zapytanie rządu Winstona Churchilla o możliwość powstania bomby uranowej James Chadwick uspokaja sir Edwarda Appletona, ministra Departamentu Spraw Naukowych i Przemysłowych brytyjskiego rządu, że wybuch jest możliwy, ale do jego wywołania potrzeba od 1 do 30–40 ton uranu. Nie da się tak wielkiej i ciężkiej bomby zbudować.
W tym liście wspomina też, że pracuje nad tym fizyk z Polski, doktor Rotblat.
Lord Maurice Hankey, minister w gabinecie wojennym Wielkiej Brytanii, pociesza z kolei ministra koordynacji obrony barona Ernle'a Chatfielda, że jeśli chodzi o bombę z uranu, to mogą spać spokojnie, ale profesor Chadwick ze swoim polskim asystentem od doświadczeń powinni dalej pracować nad tym tematem.
W styczniu 1940 r. Chadwick pisze do późniejszego noblisty Johna Cockcrofta: „Nie wiem, czy spotkałeś Rotblata, Polaka, który jest tu od dziewięciu miesięcy. Jest wyjątkowo zdolny, jeden z najlepszych, jakich spotkałem od kilku lat".
Nazwisko warszawskiego fizyka ze Śniadeckich, który rok wcześniej nie wychylał nosa z Polski, pierwszy raz trafia do uszu najwyższych sfer rządowych i naukowych Wielkiej Brytanii.
Ale Rotblat ma też obowiązek służyć, jak chciał na początku wojny, Polskim Siłom Zbrojnym na Zachodzie. W styczniu 1940 r. polski konsulat odmawia mu przedłużenia paszportu, dopóki nie stanie przed Konsularną Komisją Poborową w Londynie.
Również w styczniu 1940 r. James Chadwick w liście do Johna Cockcrofta pisze, że martwi się możliwym powołaniem Rotblata do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i walką na froncie z Niemcami. Obawia się, że ponieważ jest Żydem, może się to dla niego źle skończyć. Chadwick przewiduje dla Polaka rolę wykładowcy, który powinien się też skupić na tajnych badaniach w piwnicy liverpoolskiego wydziału fizyki.
Rotblat staje na wezwanie przed komisją poborową 3 kwietnia 1940 r. Potrzeba ludzi na front, dostaje najwyższą kategorię A. Ma czekać na powołanie.
Chce tego uniknąć. Stara się o zwolnienie ze służby w polskim wojsku. Uzasadnia podania zaświadczeniem od Jamesa Chadwicka, że jest zatrudniony w przemyśle wojennym podlegającym brytyjskiemu Ministerstwu Lotnictwa. Poborowy pisze do polskiego konsulatu w Londynie: „Nie wolno mi ujawnić rodzaju pracy, ale mogę stwierdzić, że posiada ona bardzo doniosłe znaczenie dla prowadzenia wojny".
Korespondencja przechodzi polskimi i brytyjskimi kanałami wojskowymi i dyplomatycznymi. Od 1940 do 1945 r. Rotblat bez trudu otrzymuje co roku ze sztabu Naczelnego Wodza przedłużenia zwolnienia ze służby w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie.
Książka Marka Górlikowskiego „Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój" ukaże się nakładem wydawnictwa Znak. Śródtytuły pochodzą od redakcji.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95