Bogusław Chrabota: Kambodża i „Czas Apokalipsy”

Siem Reap na północy Kambodży. Dziś rozkrzyczane, wielkie miasto, pełne przewalających się tłumów, buddyjskich świątyń, mnichów w pomarańczowych szatach, którzy wychylają się z tuk-tuków z uśmiechem Mony Lisy, deszczu i rozwrzeszczanego ptactwa. Siem Reap to mekka dla spragnionych magii orientu, głównie Chińczyków, bo od niedawna ta właśnie grupa narodowa zdecydowanie tu dominuje. Siem Reap odcina kupony od bliskości Angkoru, dawnej khmerskiej stolicy; świątynie są niedaleko stąd, największa Angkor Wat ledwie osiem kilometrów od centrum miasta. Łatwo stąd tam dojechać, wszystko jest zresztą temu podporządkowane.

Aktualizacja: 05.08.2018 15:27 Publikacja: 05.08.2018 00:01

Współczesna Kambodża - widok na stolicę Phnom Penh

Współczesna Kambodża - widok na stolicę Phnom Penh

Foto: AFP

Angor – jak gigantyczna pompa – wchłania więc w siebie rocznie kilka milionów turystów. Jak mało które miejsce na świecie żyje, oddycha, upaja się obcością. To niebywałe, ale jeszcze dwie dekady temu kontrolę nad miastem okresowo przejmowali Czerwoni Khmerzy. Ostrzeliwali autobusy, atakowali rzadkich wtedy jeszcze turystów, kontrolowali szeroko rozłożone pola minowe. Zaminowali nawet same świątynie. Gdyby nie syzyfowa praca saperów z oddziałów ONZ, wstęp na teren zabytków do dziś byłby utrudniony.

Pozostało 85% artykułu

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii