Reklama
Rozwiń
Reklama

Podpięcie pod temat

Przy wejściu do warszawskiej Galerii DAP przyciąga wzrok ogromna plansza reklamowa. Firma DAX poleca antyzmarszczkowy produkt: „Twój chirurg w kremie”. To preludium do wystawy „Zostań z nami”. Czyżby apelowano do młodości? Nie, chodzi o Jana Pawła II. Związek plastyków oddaje mu cześć zbiorowym pokazem, upamiętniając trzecią rocznicę jego śmierci.

Publikacja: 29.03.2008 01:26

Karol Wojtyła miał i nadal ma pecha do sztuk wizualnych. Nie udały się poświęcone mu filmowe obrazy, nieznośnie sentymentalne i trącące dydaktyką. Dedykowane Ojcu Świętemu rzeźby pomnikowe – a powstało ich w Polsce ponad 150 – są mieszanką kiczu, nieudolności, naiwności i sprytu. Zysk z nich mieli autorzy, nie zaś społeczeństwo, bo co za korzyść z obcowania z brzydotą?

Przyznam, że nawet do sławetnego dzieła Piotra Uklańskiego (fotografia przedstawiająca papieski profil uformowany z setek ludzkich postaci) mam ambiwalentny stosunek. Po prostu artysta miał fart. Wizerunek wyeksponowany na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej z chwilą śmierci Wojtyły przeobraził się w ołtarz. Autor, który przedtem miał u nas raczej kiepskie notowania, urósł do rangi twórcy narodowego.

Od ponad ćwierćwiecza Jan Paweł II jest tematem numer jeden dla tandeciarzy i hucpiarzy wszelkiej maści. Pamiętam jego naturalistyczną podobiznę na złotym tle pokrytym wielobarwnymi chlapnięciami a la Pollock, ułożoną z muszelek, wkomponowaną w ramkę rzeźbioną w różowe aniołki.

Wiem, na kicz religijny można się natknąć jak świat długi i szeroki. Jednakże są miejsca, gdzie jarmark cudów zaskakuje, choćby Dom Artysty Plastyka, galeria prowadzona przez profesjonalistów.

Tymczasem „Zostań z nami” jest zbiorem kuriozów. Pod temat podpięli się przedstawiciele różnych trendów i technik.

Reklama
Reklama

Czy tkanina z niebieskiego sztucznego włókna z białym końskim ogonem pośrodku („Źródło”) może się kojarzyć z Wojtyłą? Przy odrobinie dobrej woli można w kompozycji dostrzec wyobrażenie krynicy dobroci i mądrości. A pejzaż z zachodzącym za wodą słońcem? Przecież od razu widać, że to, jak chce autor, „Sacrum”.

Właściwie nie wiadomo, co lepsze: podciąganie abstrakcyjno-metaforycznych pomysłów pod temat przewodni, czy karkołomne kombinacje z mniej lub bardziej realistycznie odtworzonym wizerunkiem papieża. W tej drugiej kategorii moim faworytem jest „Powołanie”. Jan Paweł II pochyla się nad parą pacholąt w krakowskich strojach. Dziewczynkę oglądamy od tyłu, w dalszym planie, tuż przed papieskim tronem. Na pierwszym planie – odchodzący z błogosławieństwem chłopczyk. Domyślam się, że autorka chciała oddać wzruszenie malujące się na jego twarzyczce. Ale jej nie wyszło. Malec łypie cwanym oczkiem, krzywo się uśmiechając. Przypomniała mi się scena z „Misia” Barei – moment wręczania bohaterowi paszportu, z tańcem karłów przebranych za krakowiaczków. Bareja wykpiwał fałsz i cepeliadę. „Powołanie” powstało serio. Konkurencją dla tego płótna jest „Matka Boska karmiąca”. Zamiast papieskiej podobizny malarka przedstawiła wyobrażenie Madonny. Lala jak z żurnala. Słodka panienka w bieli tuli do łona równie lalkowate maleństwo, które posila się z zadziwiającą skromnością, żeby nie odsłonić ani kawałeczka matczynego biustu. Gwarantowany sukces w Licheniu.

W dziedzinie rzeźby kameralnej za dzieło natchnione uważam „Totus Tuus”. To obiekt przenośny. Walizeczka – ołtarzyk, wewnątrz wyłożona czerwonym aksamitem. Pośrodku – serce z brązu. Niby ludzkie, lecz w znacznie większej skali. Tknięte nietypową kardiologiczną przypadłością: rozpadłe na dwie części, z bruzdą wzdłuż.

W tym przypadku zamiast po chirurga posłano po kowala, który scalił mięsień metalową sztabą. Łopatologiczną wymowę pracy podkreśla zawieszony pod sercem łańcuch.

Rzeźbiarka najwyraźniej nie zapoznała się z ofertą DAX Cosmetics. Bo gdyby, z pewnością skorzystałaby z chirurga w kremie…

Zastanawiam się, czemu służą tego typu ekspozycje? Z pewnością nie głównemu bohaterowi. Pamięć o nim trwa w innej formie.

Reklama
Reklama

– Widziałem go kilkakrotnie i wiecie, co było najbardziej niesamowite? On każdemu patrzył w oczy. Nie widział tłumu, ale pojedynczych ludzi..

Taki tekst usłyszałam w autobusie, wracając z wystawy. Jakby komentarz do pokazu. Chłopak dzielił się spostrzeżeniami z dziewczyną, która nie miała szczęścia spotkać naszego papieża. Dobrze, że nie porównał wspomnień z obrazkami. Zobaczyłby pustkę.

Karol Wojtyła miał i nadal ma pecha do sztuk wizualnych. Nie udały się poświęcone mu filmowe obrazy, nieznośnie sentymentalne i trącące dydaktyką. Dedykowane Ojcu Świętemu rzeźby pomnikowe – a powstało ich w Polsce ponad 150 – są mieszanką kiczu, nieudolności, naiwności i sprytu. Zysk z nich mieli autorzy, nie zaś społeczeństwo, bo co za korzyść z obcowania z brzydotą?

Przyznam, że nawet do sławetnego dzieła Piotra Uklańskiego (fotografia przedstawiająca papieski profil uformowany z setek ludzkich postaci) mam ambiwalentny stosunek. Po prostu artysta miał fart. Wizerunek wyeksponowany na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej z chwilą śmierci Wojtyły przeobraził się w ołtarz. Autor, który przedtem miał u nas raczej kiepskie notowania, urósł do rangi twórcy narodowego.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus”: Czy inteligencja jest tylko za Platformą
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Plus Minus
Odwaga pojednania. Nieznany głos abp. Kominka
Plus Minus
„Kubek na tsunami”: Żywotna żałoba przegadana ze sztuczną inteligencją
Plus Minus
„Kaku: Ancient Seal”: Zręczny bohater
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Plus Minus
„Konflikt”: Wojna na poważnie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama