Od kiedy poseł PO zdobył się na odwagę i postawił fundamentalne dla naszego państwa pytania, nic nie było takie jak przedtem. Pije prezydent czy nie pije? Choruje na alzheimera czy nie choruje? A jeśli tak, to co? A jeśli nie, to dlaczego? Aż należy żałować, że poseł, czy to przez wrodzoną skromność, czy nadmierną delikatność, nie poszedł dalej. Dlaczego nie zapytał o schizofrenię, HIV, cholerę, cyklofrenię i... No, każdy może sam sobie uzupełnić.
Warto zauważyć, że w owym stanie niepewności znajdowały się tysiące obywateli, którzy, jak doniósł wybitny polityk partii miłości, wysyłali do niego listy z poparciem i gratulacjami. Rzeczywiście, zapytać dziś o to, czy Kaczyński nadużywa alkoholu – to wymaga nie lada siły charakteru. Dlatego chwała Palikotowi, że potrafił obalić zmowę milczenia, ów straszny tłumiący polską demokrację mur niedopowiedzeń i hipokryzji. I chwała mediom, które temat podjęły, rozwinęły, zgłębiły i przetrawiły. Tym bardziej że potrafiły to zrobić, w ogóle nie zajmując się faktami. Nie są przecież znane opinii publicznej żadne przypadki kompromitujące Kaczyńskiego. Ani nie chwiał się w Charkowie, ani nie owinął się flagą w Nowym Jorku, ani nie chciał wsiąść do bagażnika samochodu. Chciałoby się powiedzieć: tym gorzej dla niego.
Kiedyś było zupełnie inaczej. Za światłych rządów Aleksandra Kwaśniewskiego fakty były niepodważalne i niezbite. Aż się prosiło, żeby zadać pytania, żeby rozpocząć debatę. Wtedy jednak było mało chętnych.
Zabrakło dzielnego Palikota, a przedstawicieli świata mediów, którzy z troską pochyliliby się nad problemem goleni Kwaśniewskiego było niewielu. Tak, nic tak dobrze nie pokazuje postępu demokracji w Polsce jak ten wzrost odwagi.