Autorzy atlasu stwierdzają, że „tylko niezmistyfikowana przeszłość może się stać właściwym fundamentem dobrosąsiedzkich stosunków i pojednania”. Niestety, sami miewają kłopoty z przedstawianiem przeszłości w sposób wolny od mistyfikacji. Drastycznym tego przykładem jest zupełne zmarginalizowanie deportacji Polaków do niemieckich obozów koncentracyjnych. W atlasie poświęcono tej kwestii dwa zdania. Pierwsze informuje, że do obozów trafiło od 600 do 800 tys. Polaków. Drugie, że podejrzanych o udział w powstaniu warszawskim – ok. 60 tys. – wywieziono do obozów koncentracyjnych.
Tymczasem Niemcom – cywilom deportowanym do łagrów w 1945 r. – poświęcono cztery strony wraz z mapą ZSRR, na której zaznaczono obozy. Jest mapa polskich obozów dla Niemców. W tekście mowa o „otoczonych najstraszniejszą sławą” obozach (Świętochłowice-Zgoda, Potulice oraz Jaworzno i Łambinowice) i szacunkach ofiar śmiertelnych (15 – 60 tys.). Deportacji obywateli polskich do łagrów poświęcono 20 stron wraz z mapą miejsc osiedlenia i obozów pracy. Niewiele mniej liczy opis deportacji Żydów do obozów zagłady. Nie zapomniano o wywózkach Polaków na przymusowe roboty do Niemiec (prawie 2 mln), co opisano w kilkunastu zdaniach. W tym kontekście brak miejsca na stosowne przedstawienie deportacji Polaków do niemieckich obozów koncentracyjnych nie da się niczym usprawiedliwić. Pikanterii temu rażącemu pominięciu dodaje fakt, że patronem honorowym atlasu jest Władysław Bartoszewski, więzień KL Auschwitz.
Przedstawieniu niezmistyfikowanej przeszłości nie służy też treść podpisu pod jednym ze zdjęć: „W trakcie pacyfikacji Woli 20 VIII 1944 r. formacje SS wypędziły ludność cywilną do obozu przejściowego w Pruszkowie”. Eufemistyczne określenie „pacyfikacja” w istocie ukrywa zbrodnię wymordowania przez oddziały niemieckie w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. od 30 do 50 tys. mieszkańców tej warszawskiej dzielnicy.
Atlas przyczyni się natomiast do zdemistyfikowania liczby deportowanych z Kresów w latach 1939 – 1941. Dawniej szacowano ją od 900 tys. aż do 1,6 mln. Dziś jeszcze można przeczytać i usłyszeć w mediach te właśnie liczby. Tymczasem badania historyków, dokonały znaczącej korekty: deportowanych oraz aresztowanych i wywiezionych w głąb ZSRR było około 380 tys. Nie byli to tylko Polacy, jak mogłoby się niekiedy nam wydawać. 45 proc. deportowanych obywateli polskich to Żydzi (nie wszyscy, jak widać, radośnie witali Armię Czerwoną), Ukraińcy, Białorusini. Notabene deportowanych z Kresów Polaków było dwa razy mniej niż tych, których w latach 1939 – 1941 wysiedlili Niemcy z Pomorza, Wielkopolski i północnego Mazowsza do Generalnego Gubernatorstwa.
We wstępie znalazło się zdanie: „Nie sposób jednak nie wskazać na ciąg przyczynowo-skutkowy – a więc wcześniejsze prześladowania i ofiary ludności polskiej i żydowskiej (chciałoby się dodać: także rosyjskiej – T.S.) – które doprowadziły do dramatu Niemców na zachodnich i północnych (od 1945 r.) ziemiach Polski”. Gdy jednak czyta się, że praktyka totalitaryzmów radzieckiego i niemieckiego (wysiedlenia i wypędzenia) stała się akceptowalna dla demokracji zachodnich, można odnieść wrażenie, że autorzy stawiają na jednej płaszczyźnie moralnego potępienia hitlerowskie i sowieckie praktyki z decyzją wielkich mocarstw o wysiedleniu Niemców z ziem, które przyznały Polsce. Trudno się z tym zgodzić.