Jeden z 15 milionów

Sołżenicyn co prawda nie odkrył zbrodni komunistycznego systemu, ale był jednym z tych, którzy mobilizowali ludzi, by o tych zbrodniach pamiętali i o nich mówili - mówi w rozmowie z "Rz" Władimir Bukowski

Aktualizacja: 09.08.2008 01:42 Publikacja: 09.08.2008 01:37

Jeden z 15 milionów

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Czy Aleksander Sołżenicyn zrobił wystarczająco dużo, by zmienić świadomość Rosjan wobec reżimu komunistycznego?

Sołżenicyn co prawda nie odkrył zbrodni komunistycznego systemu, ale był jednym z tych, którzy mobilizowali ludzi, by o tych zbrodniach pamiętali i o nich mówili. Kiedy wszyscy milczeli, ostrzegał, że przemoc i kłamstwo zawsze idą w parze, że są nieodłączne. Apelował do Rosjan, by przestali żyć w kłamstwie, co wywarło poważny wpływ na przyszłe młode pokolenia. Myślę, że pojawienie się w Rosji takich postaci, jak Anna Politkowska (znana dziennikarka krytyczna wobec polityki Kremla, zastrzelona w ub. r. w Moskwie – red.), które nie godziły się żyć w nieprawdzie – to właśnie efekt apelu Sołżenicyna.

Mówi się, że autor „Archipelagu GUŁag” był człowiekiem wyjątkowym. Jako jeden z niewielu dysydentów odważył się wrócić do Rosji.

W istocie taki właśnie był. Nazywano go człowiekiem nadzwyczajnego losu. O stalinowskich represjach pisało wiele osób, także tych, które znalazły się na emigracji. Do obozów stalinowskich trafiło ponad 15 mln osób, które były naocznymi świadkami tych zbrodni i nie musiałyby czytać „Archipelagu GUŁag”, by wiedzieć, co myśleć o zsyłkach i obozach pracy. To, co wyróżniało Sołżenicyna, polegało jednak na tym, że potrafił uderzyć w samo sedno rzeczy.

„Archipelag” ukazał się dość późno, bo w latach 70. Miałem okazję przekonać się osobiście o tym, jak bardzo lektura tej książki zmieniła nastroje we Francji, gdzie wówczas przebywałem. Środowisko inteligencji francuskiej było zaszokowane publikacją do tego stopnia, że po jej lekturze nikt już nie chciał nazywać siebie komunistą. Ten przełom to było to, co Sołżenicynowi się udało i co było jego przeznaczeniem. Niekiedy mówił, że czuje na swoich plecach palec boży. W istocie, miał za sobą trzy tragedie, które nie każdy człowiek jest w stanie przeżyć: wojnę, gułag, wreszcie straszliwą chorobę – nowotwór. Ze wszystkiego wyszedł cało, by stać się wielkim pisarzem, laureatem literackiej Nagrody Nobla.

W czerwcu 2007 roku Sołżenicyn odebrał także nagrodę za zasługi z rąk prezydenta Władimira Putina. Wielu dysydentów odczuło z tego powodu zawód.

Nie chciałbym osądzać Sołżenicyna zbyt surowo. W ostatnich latach dotknęła go choroba. Nie mógł chodzić. Być może nie był w pełni świadom swojej decyzji. Pewne jest natomiast, że putinowska ekipa wykorzystała go cynicznie do swoich celów. Dla Putina, byłego oficera KGB, rzeczą istotną było zdjąć z siebie brzemię przeszłości. Otoczenie prezydenta uznało, że wizyta w domu Sołżenicyna będzie ku temu dobrą okazją.

Putin, wręczając nagrodę, przekonywał Sołżenicyna, że podziwia niezmienność jego poglądów i śledzi jego myśli, co oczywiście nie mogło być prawdą. Sołżenicyn odwzajemniał się, mówiąc o zaszczycie, jaki go spotkał, i o wzruszeniu. Wątpię jednak, czy zdawał sobie sprawę z tego, do jakiego stopnia środowisko kremlowskie wykorzystuje jego imię, by odwrócić znaczenie przeszłości Władimira Putina.

Sołżenicyn mówił jednakże, iż przyjmuje nagrodę nie tyle z rąk prezydenta Putina, ile od rosyjskiego narodu.

To prawda. Powtórzę jednak: nie jestem pewien, czy był świadom znaczenia swoich słów. Zaskoczenie środowiska dysydentów było zrozumiałe, tym bardziej że w 1998 roku Sołżenicyn odmówił przyjęcia nagrody z rąk prezydenta Borysa Jelcyna. Odmawiał też już wcześniej przyjmowania odznaczeń, tłumacząc, że nie chce być honorowany kosztem milionów ofiar stalinizmu.

Co sądzi pan o przekonaniu Sołżenicyna, iż Rosja ma do odegrania szczególną rolę i że ma także szczególne miejsce we wszechświecie?

Poglądy Aleksandra Sołżenicyna w tej kwestii były zawsze wyolbrzymione i jednostronne. Był nacjonalistą w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Potępiał komunizm właśnie za to, że ten system zrujnował Rosję i rosyjski naród.

Ale tutaj różniliśmy się w poglądach. Rozmawiając z nim, przekonywałem go, iż komunizm jest nieszczęściem świata i że trzeba ten system obalić zarówno w Rosji, jak i gdziekolwiek jest. Usłyszałem, że jestem zbyt ogólnikowy.

Kiedyś napisał o mnie, że „przestałem chorować na rosyjskie choroby”.

Być może w jakimś stopniu miał rację...Wyobrażał sobie, że Rosja to kraj, którego przeznaczeniem jest pełnienie szczególnej misji. Jestem innego zdania. Można mówić o Rosji jako państwie, które wiele wycierpiało. Również z tego powodu, że przyjęło na siebie główne brzemię komunistycznego reżimu.

Rz: Czy Aleksander Sołżenicyn zrobił wystarczająco dużo, by zmienić świadomość Rosjan wobec reżimu komunistycznego?

Sołżenicyn co prawda nie odkrył zbrodni komunistycznego systemu, ale był jednym z tych, którzy mobilizowali ludzi, by o tych zbrodniach pamiętali i o nich mówili. Kiedy wszyscy milczeli, ostrzegał, że przemoc i kłamstwo zawsze idą w parze, że są nieodłączne. Apelował do Rosjan, by przestali żyć w kłamstwie, co wywarło poważny wpływ na przyszłe młode pokolenia. Myślę, że pojawienie się w Rosji takich postaci, jak Anna Politkowska (znana dziennikarka krytyczna wobec polityki Kremla, zastrzelona w ub. r. w Moskwie – red.), które nie godziły się żyć w nieprawdzie – to właśnie efekt apelu Sołżenicyna.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał