Idzie pani bardzo daleko. Sugeruje nie tylko złą wolę czy wręcz zbrodnicze intencje Simona Mola, ale istnienie jakiegoś spisku.
Czy nie zastanawia się pani, kim w rzeczywistości jest Simon Mol? Przecież w reportażu opublikowanym w „Rz” w zeszłym roku, kiedy pojechała pani do Kamerunu, widać było, z jakiego środowiska pochodzi. Wychował się w lepiance bez wody i kanalizacji, w bardzo prostej rodzinie. I nagle taki facet, w zasadzie bez wykształcenia, pojawia się w Polsce i funkcjonuje jak ktoś, kto swobodnie porusza się wśród elit. Ma spore wiadomości i perfekcyjną umiejętność manipulowania ludźmi.
Myśli pani, że ktoś go do tej roli przygotował? To brzmi jak z powieści sensacyjnej. Trudno w to uwierzyć. Ale przyznam, że sama się zastanawiałam nad pewną zagadką życiorysu Simona Mola. W opublikowanej w Internecie „True story of my life”, w której rozwodził się nad prześladowaniami politycznymi, jakich rzekomo doświadczył w Kamerunie, a potem Ghanie, jest luka. Od momentu, w którym wyjechał z Kamerunu i dotarł do Ghany, minęły prawie dwa lata. Prześlizguje się nad tym w paru enigmatycznych zdaniach.
W jego życiu jest więcej dziwnych rzeczy. Z czego właściwie żył? A potrafił wydawać naprawdę dużo, wiem coś o tym. Jak biedny uchodźca mógł jednego dnia wydać na przykład 2 tys. zł? Dlaczego, będąc już w Polsce, ciągle podróżował za granicę? Chwalił się, że jest wysłannikiem polskiego Pen Clubu.
Polski Pen Club raczej się od niego dystansował.
Ale nie da się ukryć, że Mol uwiódł nie tylko wiele Polek, ale i sporo polskich instytucji. Dostał azyl polityczny i był traktowany jako autorytet w kwestiach praw człowieka i walki z rasizmem.
Mam wielką pretensję do polskich władz. Dlaczego go nie sprawdzono, przyznano mu azyl? Przecież nie był uchodźcą politycznym, nie był prześladowany w swej ojczyźnie, co wynika z reportażu z Kamerunu, jaki opublikowaliście rok temu w „Rz”. Gdyby Molowi nie przyznano azylu, nie byłoby tylu zakażonych kobiet.
Ale z faktu, że ktoś dostał azyl, nie wynika, że musiał mieć stosunki seksualne z tak dużą liczbą kobiet, w dodatku bez prezerwatywy. Ma pani pretensje do różnych instytucji. Nie ma pani pretensji do siebie?
Nie mówię, że jestem zupełnie bez winy. Pyta pani, dlaczego ja i inne kobiety chodziłyśmy do łóżka z Simonem? A dlaczego ludzie w ogóle chodzą ze sobą do łóżka? Nie udawajmy, że jesteśmy świętym społeczeństwem. Simon nie był takim zwykłym Murzynem. Był bardzo inteligentny, potrafił zaimponować wiedzą. Sprawiał, że kobieta czuła się z nim bardzo dobrze.
Nie rozmawiamy w tej chwili o aspekcie moralnym. Ale dlaczego zgadzałyście się na seks bez zabezpieczeń?
Jest nastrój, dwie butelki wina. Nie myśli się wtedy o prezerwatywie. Tak uważam. Zresztą spytałam, czy jest zdrowy. Powiedział, że tak. Dlaczego miałam sądzić, że kłamie i chce mnie zabić? Był osobą publiczną, dostał tytuł Antyrasisty Roku. Widywałam go w towarzystwie polityków lewicy, ludzi, których znałam z gazet. Czy nastolatka nie może uznać, że komuś takiemu wolno zaufać? Kiedy pierwsza dziewczyna zgłosiła, że Mol ją zakaził, policja była skonsternowana. Czekano z aresztowaniem, bo – jak mówiono – jeśli chodzi o takiego człowieka, nie można sobie pozwolić na pomyłkę.
Była pani nim zafascynowana. Dlaczego Mol pociągał tyle kobiet?
Kiedyś siedziałyśmy razem, dziewczyny, które zostały zakażone przez Mola, i opowiadałyśmy sobie nasze historie. I zrozumiałyśmy, że gdyby słuchał ktoś postronny, mógłby pomyśleć, że mówimy o różnych mężczyznach.Bo za każdym razem Mol był inny. Dla jednej był szarmancki i elegancki. Dla drugiej – biednym Murzynkiem potrzebującym pomocy. W stosunku do następnej zachowywał się jak macho. Niektóre, gdy go poznały, myślały, że nigdy nie poszłyby z kimś takim jak on. Po pięciu minutach rozmowy zmieniały zdanie. Genialnie wyczuwał dziewczyny, wiedział, czego szukają w mężczyźnie. Żadna z nas nigdy przedtem nie zetknęła się z czymś takim. Normalny człowiek tak nie potrafi.
Wie pani, że nie wzbudzacie w naszym społeczeństwie współczucia? Na forach internetowych ludzie piszą, że same jesteście sobie winne.
Na początku wszystko czytałam, potem dałam sobie spokój. Wiem, że nas wyzywają, że padają pod naszym adresem epitety. Kiedyś znalazłam wpis internauty wstrząśniętego, bo przeczytał, że Simon Mol mógł zakazić nawet 64 kobiety. Napisał: „jaki polski mężczyzna ma w ciągu całego życia aż 64 kobiety!”. Zrozumiałam, że ta niechęć do nas bierze się też z zawiści wobec Mola.
Naprawdę Mol mógł zakazić aż tyle kobiet?
Nie chcę spekulować. Ale jeśli rozmawia ze sobą 11 kobiet zakażonych przez Mola i okazuje się, że cztery z nich zaraził w tym samym miesiącu, to jaka była jego aktywność? Ile kobiet mógł zarazić, jeśli działał w Polsce dziesięć lat? Ja sama myślę o tym jak o gigantycznej pajęczynie, bo przecież te kobiety zakażały dalej. W centrum pajęczyny jest Simon Mol.
Wspominała pani, że w Polsce działał, a nawet działa, tak jak Mol jeszcze ktoś inny.
Jestem wręcz tego pewna. Nie chcę nikogo wskazywać palcem, ale wiem o takim przypadku. Uchodzi mu to na razie bezkarnie. Podejrzewam, że pobudki działania tego człowieka są takie same jak te, które – jak myślimy – miał Mol. Mam nadzieję,że wreszcie ktoś go powstrzyma.
W czasie całej rozmowy używa pani uparcie słowa „Murzyn”. Chyba odpuściła pani sobie poprawność polityczną. I powtarza też, że władze powinny zrobić wszystko, by nie wpuszczać tylu Murzynów do Polski. Chyba kiedyś miała pani inne poglądy.
Władze powinny chronić swoich obywateli. Każdy , kto dostanie azyl powinien wiedzieć ,że nie może bezkarnie zakażać innych.