Każdego roku Święto Niepodległości przypomina festiwal poświęcony Józefowi Piłsudskiemu. Politycy, dziennikarze i wydawcy prześcigają się w przypominaniu wizerunku wskrzesiciela niepodległości i cytowaniu jego wypowiedzi. Zza tej krzepiącej fasady wyziera jednak naga rzeczywistość. Ten wielki Polak nie ma w kraju własnego muzeum ani instytutu. Nikt nie kultywuje pamięci o państwie, którego był twórcą i reprezentantem, a przecież tego można by oczekiwać, szczególnie po uniesieniach i obietnicach składanych corocznie 11 listopada.
Wielki Marszałek zwierzył się kiedyś, iż nad jego kołyską zatrzymał się duch Napoleona odwiedzający szlak wyprawy na Moskwę. Wyobraźmy sobie, jakiego rodzaju refleksja stałaby się udziałem ducha Piłsudskiego, gdyby zechciał się zatrzymać nad Warszawa i Krakowem i znalazł bliskie sobie miejsca pogrążone w zapomnieniu. Muzeum w Belwederze, niegdyś zapowiadające się obiecująco, jest w stanie hibernacji. Na krakowskich Oleandrach wciąż nie uregulowano spraw własnościowych związanych z Domem im. Piłsudskiego. Ucieszyłaby Marszałka z pewnością niedawna decyzja o zogranizowaniu muzeum w jego rodzinnej willi w Sulejówku, ale zasmuciłoby to, że przyobiecane finansowanie pochodzące z funduszy europejskich na rozbudowę tego miejsca pamięci zostało niedawno obcięte.
Pamiątki mogące wypełnić Belweder, willę Marszałka w Sulejówku czy Oleandry rozrzucone są po całym świecie. W Moskwie znajdują się wciąż archiwalia przedwojennego Instytutu Piłsudskiego, w Londynie i Nowym Jorku archiwalia, dzieła sztuki i pamiątki przechowywane w instytutach jego imienia, a w Chicago, Paryżu i kilku innych miejscach szable i jego osobiste pamiątki. Część obiektów wróciła do kraju, szczególnie te stanowiące własność rodziny Marszałka. To one ozdobią willę w Sulejówku. Wiadomo jednak, że ma być ona raczej rodzinnym muzeum, ukazującym tylko pewne aspekty życia Piłsudskiego. Taką koncepcję wypada uszanować i ze wszech miar wspierać. Jednak Sulejówek nie będzie dużą placówką. Gdzie mogłaby ona powstać? Lokalizacja w Belwederze narzuca się sama. Oznaczałaby przywrócenie przedwojennego Muzeum Józefa Piłsudskiego. Ale nie jest to jedyne miejsce.
Równie wiele praw ma Kraków. To przecież tu organizowali się strzelcy, stąd w 1914 roku wyruszyli na bój o niepodległość, tu wreszcie spoczywają doczesne szczątki ich wodza. To tu ma on największy i najbardziej oryginalny pomnik w postaci Kopca na Sowińcu. Jest wreszcie Dom im. Piłsudskiego na Oleandrach, który byłby idealnym miejscem nie tylko na pomieszczenie zbiorów, także tych, które wróciłyby do kraju, ale i na siedzibę Instytutu Piłsudskiego z prawdziwego zdarzenia. Podobno prezydent Krakowa sprzyja takiemu rozwiązaniu. Należy żywić nadzieję, że o prawo posiadania instytucji związanej z życiem i dziełem Józefa Piłsudskiego rozwinie się między Warszawą a Krakowem szlachetna rywalizacja.
Dochodzą głosy, że oba Instytuty Piłsudskiego – w Londynie i Nowym Jorku – rozważają formy szerszej obecności w kraju. Już w poprzedniej dekadzie szeroko otworzyły się one na współpracę z krajem, co zaowocowało wymianą naukową i przeniesieniem do Polski działalności wydawniczej oraz wystawienniczej.