W naszej świadomości historycznej obrona Lwowa w listopadzie 1918 roku kojarzy się z niebywałym heroizmem dzieci, młodzieży i lwowskich batiarów, którzy nie szczędzili życia dla polskości swego miasta. Jednak po wyparciu oddziałów ukraińskich za rogatki Lwowa doszło do krwawych wypadków w dzielnicy żydowskiej. Czy był to klasyczny antysemicki pogrom? Zaplanowany odwet? Czy tylko kolejny przejaw okrucieństwa wojny i rezultat łańcucha przypadkowych zdarzeń?
W trzecim dniu walk o miasto Polski Komitet Narodowy we Lwowie przyjął do wiadomości deklarację o utworzeniu milicji żydowskiej „w celu utrzymania porządku i bezpieczeństwa w dzielnicy przez ludność żydowską zamieszkanej”. Dokument mówił o „absolutnej neutralności” milicji żydowskiej w konflikcie polsko-ukraińskim. Jednak neutralność ta przez Polaków została źle przyjęta. We wspomnieniach polskich obrońców Lwowa, bez względu na prezentowane opcje polityczne i światopogląd, dominowała nieskrywana niechęć do Żydów za jawne sprzyjanie Ukraińcom. Z utarczek pomiędzy polskimi żołnierzami wyprawiającymi się po żywność a patrolami milicji żydowskiej na obrzeżach dzielnicy żydowskiej wyciągano wniosek, że Żydzi gremialne opowiedzieli się po stronie Ukraińców. Nawet przypadki brutalności żołnierzy ukraińskich przypisywano właśnie milicji żydowskiej.
[srodtytul]Po obu stronach barykady[/srodtytul]
Wrogie nastroje wobec Żydów narastały z każdym dniem listopadowej obrony, a proendecka Komenda Naczelna Wojsk Polskich we Lwowie nie starała się im zdecydowanie przeciwdziałać. Trudno jednak przypisywać jej kreowanie nastrojów antyżydowskich. 13 listopada 1918 r. Komenda Naczelna wydała rozkaz, w którym stwierdzano: „Żydów zgłaszających się dobrowolnie do wojska polskiego należy bezwarunkowo przyjmować i traktować jako zupełnie równoprawnych Polaków”. Komendantem placu podczas trzech tygodni obrony Lwowa był Żyd, płk Józef Misch. Jednym z bohaterów walk o miasto był oficer żydowskiego pochodzenia por. Bernard Mond (późniejszy generał WP), który zasłynął jako odważny komendant odcinka „Cytadela”. Równie dzielnie po stronie polskiej stawał przeciwko Ukraińcom oddział żydowski, a śmiercią bohatera za polskość Lwowa poległo co najmniej kilku Żydów. Oficerowie narodowości żydowskiej zgłaszali się ochotniczo do Wojska Polskiego we Lwowie i byli przyjmowani z otwartymi rękoma także po krwawych wydarzeniach w dzielnicy żydowskiej.
Obecność Żydów w polskich szeregach nie osłabiła jednak rosnącej wrogości wobec milicji żydowskiej. Kpt. Baczyński, oficer polskiego dowództwa, tak wspominał przybycie parlamentariuszy milicji żydowskiej do szkoły Sienkiewicza: „Wiedzieliśmy od ochotników i kobiet, którym udało się przedostać na naszą stronę, że Żydzi biorą udział w walce po stronie Ukraińców, i to całymi oddziałami, że patrole żydowskie są najbezwzględniejsze wobec Polaków. Dlatego oburzenie na Żydów było tak wielkie między żołnierzami, że ledwie udało mi się uchronić ich od zlinczowania”.