Leopold Tyrmand urodził się w 1920 r. w mocno spolonizowanej, żydowskiej rodzinie kupieckiej. Przed wojną zdał maturę, przez krótki czas studiował w Paryżu. Biegle władał kilkoma językami. W 1939 r. trafił do Wilna, gdzie przebywał do końca sowieckiej okupacji. Wiadomo (choć sam bohater najchętniej w tej kwestii milczał), że Tyrmand pracował w tym czasie w redakcji „Komsomolskiej Prawdy”, w której pisał felietony polityczno-propagandowe.
Kluczem do zrozumienia ówczesnej postawy Tyrmanda mogą być jego wspomnienia, w których twierdzi, że przed wojną niewiele wiedział o istocie sowieckiego systemu: „wyśmiewałem rewelacje sanacyjnych brukowców o łagrach na Kołymie i lizaniu jednego śledzia przez kilkudziesięciu więźniów. – To bzdury – powtarzaliśmy podówczas. – Dlaczego używa się takich tanich, antybolszewickich chwytów! W rok później kilkanaście milionów Polaków mogło przekonać się bez trudu, że warszawskie czerwoniaki pisały prawdę”.
W kwietniu 1941 r. Tyrmand został aresztowany przez NKWD za udział w niepodległościowej konspiracji i – jak twierdził po latach – otrzymał wyrok 25 lat więzienia. Z informacji przekazanych SB przez radzieckich towarzyszy wynikało, że nieco przesadzał. Przed sądem nie zdążył stanąć, choć niewątpliwie od dramatycznych konsekwencji ocaliło go wkroczenie do Wilna Niemców.
Kolejną, niemiecką okupację też udało się Tyrmandowi przetrwać szczęśliwie. Zdobył fałszywe dokumenty i jako rzekomy obywatel francuski pojechał na roboty do Niemiec. Pracował jako tłumacz, kelner, robotnik kolejowy i marynarz. Koniec wojny zastał go w Norwegii. W 1945 r. rozpoczął pracę jako dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej, potem trafił do polskiego poselstwa w Danii.
Do kraju wrócił rok później. Złożył wówczas podanie do MBP o możliwość zachowania przewiezionego ze sobą pistoletu. Jak argumentował, do posiadania broni za granicą zmuszała go „napięta sytuacja pomiędzy czynnikami londyńsko-andersowskimi a mną jako przedstawicielem Rządu Jedności Narodowej”. Bezpieka prowadziła z nim rozmowy, proponowała nawet współpracę, jednak do jej sfinalizowania nie doszło.