.
Obrońcy Alicji Tysiąc wskazywali na rażącą dysproporcję między potęgą kreowania opinii przez „Gościa Niedzielnego”, który ma średni nakład 194 tys. egzemplarzy i za którym stoi ogromna instytucja, jaką jest Kościół katolicki, a samotną matką. Wynika z tego kolejna konkluzja wyroku sądu: można krytykować czyn Alicji Tysiąc, ale nie należy takich krytyk wiązać wprost z jej nazwiskiem, bo narusza to jej prywatność. „Wolność prasy jest fundamentem państwa, ale ochrona prawna przysługuje także jednostce” – tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Ewa Solecka.
Zasada brzmi słusznie, jednak w dzisiejszej epoce medialnej jest w pewnych wypadkach niemożliwa do stosowania.
Problem w tym, że Alicja Tysiąc używa zasady prywatności tylko jako tarczy wobec krytyki. Gdy jest to dla niej wygodne – pozwala, by jej nazwiskiem feministki i politycy lewicy wywijali jak sztandarem.
To zjawisko nienowe.