Aktualizacja: 05.12.2009 14:00 Publikacja: 05.12.2009 14:00
Była to uroczystość prawicowo-endecka. Pamiętam korporantów w deklach na głowie (akademicka czapka z daszkiem i symbolami korporacji), ze szpadami. Po nabożeństwie szkoły grzecznie się rozchodziły. Zobaczyłem dziewczynkę sprzedającą fiołki, prawie jak z Andersena. Kupiłem bukiecik i wręczyłem go Pani Przełożonej. Bardzo się wzruszyła, wezwała mamę i pochwaliła ją: „Wychowała pani małego dżentelmena”. Życie towarzyskie wówczas kwitło. Nie było problemu z używaniem sztućców – zresztą to jest bardzo proste – wystarczyło zapamiętać kolejność: trzy widelce z lewej (przystawki i danie główne), noże i łyżka z prawej, widelczyk i łyżeczka do deseru nad talerzem. Zwracano na to baczną uwagę. Szczególnie widelec służył jedynie do nakładania jedzenia, od góry, nigdy od spodu. Nawet groszku!
Polityka nad Sekwaną to dziś pole eksperymentów, w tym wciągania do władzy partii dotąd izolowanych. Efekt – woj...
W dzisiejszym odcinku podcastu „Posłuchaj Plus Minus” Daria Chibner rozmawia z Konstantym Pilawą z Klubu Jagiell...
Urzeka mnie głębia głosu Dave’a Gahana z zespołu Depeche Mode oraz ładunek emocjonalny ukryty między jego słowam...
„28 lat później” to zwieńczenie trylogii grozy, a zarazem początek nowej serii o wirusie agresji. A przy okazji...
„Sama w Tokio” Marie Machytkovej to książka, która jest podróżą. Wciągającym odkrywaniem świata bohaterki, ale i...
Lubił się wygłupiać, miał dar naśladowania, był spontaniczny. Tymczasem utrwalono w Polakach wizerunek Fryderyka...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas