[wyimek][b][link=http://www.facebook.com/pages/Plus-Minus/138829189479256" "target=_blank]Lubisz tygodnik Plus Minus? "Polub" jego stronę na Facebooku :)[/link][/b][/wyimek]
Zanim 20 kwietnia doszło do eksplozji na platformie wiertniczej Deepwater Horizon, mieszkańcy Nowego Orleanu i okolicznych miejscowości cieszyli się, że w dużej mierze udało im się podnieść po przejściu katastrofalnego huraganu Katrina. W 2005 roku zabił on ponad 1,5 tys. osób, doprowadził do zalania większej części miasta i ogromnych strat materialnych. Zdaniem wszystkich ludzi, z którymi rozmawiałem podczas swojej podróży do Luizjany wyciek ropy jest jednak dużo gorszy - pisze Jacek Przybylski w dramatycznym reportażu [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,512748_Pieklo_w_raju_nad_zatoka.html" "target=_blank]Piekło w raju nad zatoką[/link].
Doprowadzając do największej w historii Stanów Zjednoczonych katastrofy ekologicznej, zmusi bowiem wiele osób do pożegnania się z biznesem, dotychczasowym stylem życia. Mieszkańcy Nowego Orleanu i okolic zwracają uwagę nie tylko na martwe ptaki, krewetki czy żółwie, ale też na rodziny, które zostały bez pracy, i rybaków, którzy z rozpaczy i braku perspektyw odbierają sobie życie.
– Jeszcze do niedawna życie w Luizjanie dzieliło się na dwa okresy: przed Katriną i po Katrinie. W 2005 roku, gdy wszystko wokół wyglądało jak po wojnie, myślałam, że nic gorszego już nas nie spotka. Tymczasem już wkrótce losy Nowego Orleanu i okolic będzie się dzielić się na okres przed wyciekiem i po nim – opowiada „Rz” MaryLee Orr, energiczna brunetka, która od 24 lat prowadzi Louisiana Environmental Action Network, jedną z najbardziej aktywnych organizacji pozarządowych w Luizjanie. – Po Katrinie ludzie mogli po prostu wziąć się do odbudowy. Obecna katastrofa przytłacza nie tylko z powodu swoich rozmiarów, ale również dlatego, że nie wiadomo, co dalej robić.
------