[srodtytul]Najwięksi herosi naszych czasów: [/srodtytul]
bez wątpienia 33 chilijskich górników z kopalni San Jose na pustyni Atacama. Uwięzieni pod ziemią przez 69 dni udowodnili światu, jak wspaniałą istotą jest człowiek. Nie poddali się, gdy nie było dla nich nadziei, gdy oczekiwali na cud w ciemnościach i samotności skazani na siebie.
Nie poddali się też potem, gdy nawiązano z nimi kontakt i cała armia psychologów i terapeutów chciała w nich widzieć wyłącznie ofiary, kandydatów na czubów, których trauma po wypadku w kopalni zniszczy na całe życie. Pokazali, że współczesny człowiek nie potrzebuje przemysłu terapeutycznego do przeżycia, zwłaszcza gdy znajduje się w sytuacji krytycznej. Przetrwali dzięki solidarności, wierności samym sobie, modlitwie, nadziei, której nie chcieli się pozbyć do końca. Przetrwali również dzięki uporowi, wyobraźni i odwadze politycznej prezydenta Chile, hojności ludzi, którzy wsparli operację finansowo, oraz dzięki geniuszowi inżynierów i konstruktorów kapsuły, którą wydobyto ich na powierzchnię.
Nawet teraz, gdy to piszę, czuję, jak nie pasują te słowa do naszych czasów, jak bezradni jesteśmy wobec pełnego i absolutnego zwycięstwa człowieka nad naturą, nad własnymi słabościami i medialnym kultem miernoty, który tak głęboko kształtuje nasze postawy. Wszystko w tej historii przeczyło naszym oczekiwaniom. Ludzie uwięzieni 700 metrów pod ziemią, przez długi czas pozbawieni realnej szansy ratunku nie stracili wiary w ocalenie i potrafili przetrwać w grupie bez utraty godności. Prezydent zaryzykował karierę, zorganizował środki na akcję ratunkową, by wesprzeć górników, ratownicy przeprowadzili perfekcyjną operację z wykorzystaniem najnowszych technologii znanych człowiekowi w sytuacji, gdy margines błędu wynosi zero.
Chilijskim górnikom udała się niezwykła sztuka, która na naszych oczach odchodzi do lamusa historii: przekonali świat, że człowiek to brzmi dumnie.
[srodtytul]Najbardziej żałosne typy pod słońcem:[/srodtytul]
europejscy studenci. Przez ostatnie miesiące strajkowali, bili ludzi i niszczyli publiczną własność we Francji, Grecji, Anglii, Hiszpanii pod hasłem: „Wyższe studia to prawo, a nie przywilej”. W normalnym świecie jest dokładnie na odwrót: ukończenie uniwersytetu powinno być przywilejem i w społeczeństwie ułożonym według zasad zdrowego rozsądku nie może istnieć prawo, które gwarantuje ludziom wyższe wykształcenie. Ukończenie uniwersytetu jest bowiem z definicji przywilejem zarezerwowanym dla elity umysłowej. Owszem, każdy, bez względu na pochodzenie czy dochody rodziców, powinien mieć prawo znaleźć się w tej elicie, w nowoczesnym społeczeństwie każde dziecko powinno również mieć zagwarantowane prawo do edukacji przed osiągnięciem pełnoletności, jednak domaganie się od państwa zapewnienia każdemu prawa do bycia absolwentem wyższej uczelni jest brednią. Nikt nie ma „prawa” być drugim Einsteinem, choć oczywiście może się starać.