Stolica Generalnego Gubernatorstwa była nasycona niemieckimi urzędnikami, wojskiem i formacjami policyjnymi. Jednocześnie „spokój" wynikał z tego, że polska konspiracja (a mowa o ZWZ/AK) – jak zauważa profesor Andrzej Chwalba, autor „Okupacyjnego Krakowa" – była niefrasobliwa, amatorska, posługująca się metodami „wzruszająco naiwnymi" (jak oceniał jeden z konspiratorów). Niemcy nie mieli więc z nią dużego kłopotu. Aresztowali m.in. szefa krakowskiego okręgu AK płk. Józefa Spychalskiego, notabene brata Mariana, przyszłego peerelowskiego prominenta. Może inaczej spojrzelibyśmy na podziemny Kraków, gdyby w dokonanym przez tamtejszych akowców zamachu na pociąg zginął Hans Frank. W tym „spokojnym mieście" Niemcy wysłali ponad 100 profesorów wyższych uczelni do obozu koncentracyjnego, w którym część z nich zginęła. W kwietniu 1942 roku aresztowali 200 bywalców kawiarni plastyków, ludzi ze środowiska inteligenckiego. Znakomitą większość zamordowali w Auschwitz. Kraków widział masowe publiczne egzekucje na swoich ulicach i przedmieściach. Był, jak to określa autor, „największym portem przeładunkowym" niewolników polskich wywożonych do Niemiec. Skala represji była jednak dużo mniejsza niż w Warszawie, co nie znaczy, że dużo lepsze było samopoczucie żyjących tam Polaków. „Coraz ciężej i duszniej żyć w Krakowie. Namnożyło się tu niemieckiego plugastwa" – pisał jeden z mieszkańców grodu, w którym Niemcy byli liczni jak w żadnym innym polskim mieście. Podnosiła na duchu obecność arcybiskupa Adama Sapiehy i legenda, że przyjął on Hansa Franka kartkową żywnością: czarnym chlebem z marmoladą i kawą z żołędzi. Spotkanie nie miało miejsca, jednak Sapieha był tym polskim hierarchą, który najmocniej protestował przeciw niemieckiemu terrorowi i był inicjatorem orędzia biskupów w tej sprawie. „Międzynarodowe powiązania Sapiehy, kościelne i rodzinno-towarzyskie, dawały mu względne poczucie bezpieczeństwa, które potrafił maksymalnie wykorzystać dla dobra Polaków" – czytamy. Z polecenia Sapiehy krakowski Kościół katolicki włączył się w pomoc Żydom. Andrzej Chwalba cytuje niezbyt skorego do łagodnego oceniania Polaków Emanuela Ringelbluma: „Na terenie Małopolski stosunki polsko-żydowskie ułożyły się z dawien dawna bardzo dobrze. Oczywiste, że wpłynęło to na akcję ratowania Żydów krakowskich". Chwalba ubolewa, że w cieniu Schindlera znalazł się farmaceuta Tadeusz Pankiewicz z apteki Pod Orłem w getcie, która była miejscem pomocy dla Żydów. Działał także krakowski oddział Żegoty. „Trzeba było wielkiej odwagi, hartu ducha, by nie ulec i pomagać (...). Do większej, rozleglejszej pomocy Polacy nie byli przygotowani ani materialnie, ani psychicznie" – pisze autor. Zmasowana antysemicka propaganda nie pozostawała bez wpływu na Polaków, lecz być może bardziej niż ich Żydzi bali się swoich rodaków. Autor przytacza opinię Władysława Bartoszewskiego o tym, że sprzedawczycy i zdrajcy wśród Żydów byli plagą większą niż wśród Polaków.
Książka Chwalby jest kolejną próbą przebicia się z prawdą, iż większość Polaków kierowała się chęcią przetrwania, więc nieskłonna była do zachowań narażających na represje okupanta. Do tych zachowań należały i konspiracja, i ratowanie Żydów.
Kraków z racji swojej okupacyjnej stołeczności był miejscem, w którym Niemcy w obliczu klęski próbowali stosować elastyczny kurs. Filharmonia Generalnego Gubernatorstwa grała w 1944 roku Chopina i Moniuszkę. Krakowski Teatr Powszechny w tym samym roku wystawiał sztuki Fredry i Zapolskiej. Frekwencja była znakomita ku zgrozie części podziemia. „Pewna niekrytyczna część publiczności poszła na lep polskich przedstawień i polskiego słowa tak dawno niesłyszanego w zamkniętych przybytkach sztuki" – stwierdzał delegat rządu na okręg krakowski.
W Krakowie istniało tajne nauczanie. Nikt z uczestników nie padł ofiarą represji. Zdaniem Chwalby Niemcy nie mieli wystarczających środków na walkę z podziemiem oświatowym i patrzyli na nie przez palce, bo woleli, żeby młodzież polska się uczyła, niż konspirowała. Tak samo traktowali sport. Choć kluby rozwiązano, w 1940 roku odbyły się mistrzostwa Krakowa w piłce nożnej, grali mecze zawodnicy Wisły i Cracovii. Organizowano wyścigi kolarskie, zawody lekkoatletyczne, turnieje siatkówki. Bez formalnej zgody Niemców, ale za ich wiedzą.
Jedną ze skierowanych do Polaków antykomunistycznych inicjatyw niemieckich było formowanie polskich pomocniczych sił zbrojnych. Od listopada 1944 do końca tego roku zwerbowano w Krakowie 471 mężczyzn. „Trudno ustalić, ile w tej liczbie było przymusowych ochotników, a ile osób wypuszczonych z więzień za cenę przyłączenia się do armii". Tak czy inaczej, nie była to liczba imponująca.