Niedawno w okolicach Kijowa spotkałem chłopów jeszcze pamiętających koszmar 1933 roku, kiedy Ukraina była sowiecką republiką i ponad 3 mln jej mieszkańców zmarło z głodu, gdy Stalin postanowił zwalić na Ukraińców winę za klęskę jego własnej polityki kolektywizacji wsi.
Dziś podstawą geopolitycznej roli tego kraju są zbudowane jeszcze za Sowietów gazociągi transportujące gaz z Syberii do Europy. Warunki kontraktów gazowych to kluczowa kwestia w relacjach ukraińsko-rosyjskich, a możliwość osiągnięcia znacznych zysków przyciąga postsowieckich oligarchów. Julia Tymoszenko najpierw wzbogaciła się na handlu gazem, zanim zdobyła sławę, zwalczając częściowo panującą wokół niego korupcję. Jako premier podpisała z Kremlem w 2009 r. umowę w sprawie cen i wielkości przesyłu rosyjskiego gazu. Teraz zaś, w wyniku procesu wytoczonego za rządów jej arcyrywala Wiktora Janukowycza, Tymoszenko została skazana w związku z tą umową za „przekroczenie uprawnień" na siedem lat więzienia.
Tymoszenko wraz z rosyjskim premierem Władimirem Putinem osiągnęli porozumienie, które wydawało się dobre do rozplątania sieci wzajemnych zarzutów o kradzież gazu i niezapłacone należności. W owym czasie Janukowycz był na politycznym marginesie po tym, jak w 2005 r. przegrał wybory prezydenckie; a stało się tak również dlatego, że Tymoszenko wraz z innymi głośno protestowała przeciw oszustwom wyborczym popełnionym na jego korzyść. Jeden z jego najbliższych doradców Dmytro Firtasz działający w obrocie energią był uznawany za ważnego osobistego konkurenta Tymoszenko. Nieprzypadkowo umowa podpisana przez nią z Putinem położyła kres monopolowi firmy Firtasza na tranzyt rosyjskiego gazu.
Uwięzienie Tymoszenko przyciągnęło uwagę świata, ale to tylko jedno z serii nadużyć ekipy Janukowycza. Podstawowym problemem Ukrainy jest korupcja. Jak na razie Janukowycz tylko ją wzmacnia. Doprowadził do podkopania podziału władz, przełożył wybory, kiedy istniało zagrożenie, że jego Partia Regionów może je przegrać. Używa policji skarbowej do gnębienia oponentów. Były minister spraw wewnętrznych przesiedział 10 miesięcy za kratami, nie usłyszawszy zarzutów. Prezydent skonsolidował kontrolę nad ukraińskim przemysłem oraz gazociągami w rękach magnatów z regionu Doniecka, którzy go popierają.
Tej jesieni Ukraina miała podpisać umowę stowarzyszeniową, która miała otworzyć Unię Europejską na jej eksport. Być może dojdzie do tego dopiero w drugiej połowie grudnia. Po skazaniu Tymoszenko odwołano zaproszenie Janukowycza do Brukseli. Większość czołowych polityków unijnych nie chce sobie zawracać głowy Ukrainą, bowiem mają dość własnych problemów. Ale nawet ci nieliczni politycy wysokiej rangi – tacy jak Carl Bildt ze Szwecji i Radek Sikorski – którzy wspierają integrację europejską Ukrainy, byli oburzeni wyrokiem.
Nie poprawił on wcale relacji z Rosją. Najbardziej powierzchowne zachodnie analizy zwykle łączą ukraiński autorytaryzm z prorosyjskimi ciągotami tamtejszych liderów, ale sytuacja jest bardziej złożona. To prawda, że podczas pomarańczowej rewolucji Rosja wspierała Janukowycza przeciw Tymoszenko. Ale wcale nie jest jasne, czy Putin ma dziś te same preferencje. Przecież umowa uznana przez kijowski sąd za bezprawną była negocjowana przez Putina. Czy Janukowycz sądzi, że może renegocjować układ? Jeśli tak, to trudno się domyślić, jakie ma atuty w ręku. Na początku swej kadencji Janukowycz ustąpił prawie we wszystkim, czego Moskwa chciała od Ukrainy (przede wszystkim w kwestii Sewastopola). Na następne żądanie Rosji Janukowycz nie będzie mógł się zgodzić: chodzi o kontrolę nad ukraińskim przemysłem i liniami przesyłowymi gazu. Czyli nad tymi aktywami, które zapewniły majątek kluczowym poplecznikom prezydenta.
Dlatego dyplomatyczna pozycja, jaką zajmuje teraz Janukowycz, jest tak przejrzysta dla zainteresowanych stron. Grozi Rosji, że Ukraina dołączy do UE, ale czyni to niemożliwym, trzymając w więzieniu Tymoszenko. Europejczykom grozi zbliżeniem z Rosją, choć każdy w Brukseli zainteresowany minimalnie sprawami ukraińskimi wie, że jego zaplecze mu na to nie pozwoli. Ukraińska polityka zagraniczna to zatem podwójny blef, a prawdziwe niebezpieczeństwo polega na tym, że jej architekt nie rozumie skutków takiej sytuacji i wkrótce pozostanie całkiem bez wyboru. Tymczasem większość Ukraińców chce, by ich kraj dołączył do UE.