Rodzinny majątek na Ukrainie, w którym urodzony został w roku 1911, podczas rewolucji przyszło opuścić, tyle że z pismem miejscowych włościan proszących nowe władze o wszelkie względy dla towarzysza Micińskiego (ojca): jako pomieszczyk krew chłopską pił, ale niedużo, i szkoły budował. Dopiero w roku 1919, przez Odessę, rodzina M. dotarła do kraju, osiedlając się najpierw w Bydgoszczy. Tam też chłopiec został uczniem klasycznego gimnazjum, z łaciną od pierwszej klasy, a greką od trzeciej. W Bydgoszczy zamieszkał sąsiad z Ukrainy Karol Szymanowski. Kompozytor, chwilowo nie mając własnego fortepianu, korzystał z instrumentu Micińskich.
Nie gardząc podobnie jak rówieśnicy Karolem Mayem i Juliuszem Verne'em, nabrał jednak Bolesław szczególnego upodobania do „Iliady" i „Odysei" czytanych w oryginale. W klasie szóstej wydarzył się dramat: wybitnie uzdolniony uczeń tak się pogrążył w lekturze Platona i dzieł Tadeusza Zielińskiego, tak zaniedbał resztę przedmiotów, że musiał powtarzać rok. Sprawiło to, że rodzina przeniosła się do Warszawy, umieszczając go w Liceum Rejtana. Miał tam wielu inteligentnych kolegów, chodził na koncerty symfoniczne, wystawy malarskie, wykłady uniwersyteckie Tadeusza Zielińskiego. W roku 1928 zapada na gruźlicę. Przerywa szkołę wysłany na kurację do Zakopanego. Tam znów spotyka Szymanowskiego, poznaje Stanisława Ignacego Witkiewicza. Wraca do zdrowia i do Warszawy. Robi bez trudu maturę. W roku 1930 rozpoczyna studia historii sztuki, potem filozofii. Podczas studiów współpracuje z pismami literackimi i artystycznymi usiłującymi przełamać monopol „Wiadomości Literackich". Student zaprzyjaźnia się z młodymi pisarzami swego pokolenia: Zbigniewem Uniłowskim, Władysławem Sebyłą. Bliskie stosunki towarzyskie łączą go z twórcami starszymi: Józefem Czapskim, Janem Parandowskim, Jarosławem Iwaszkiewiczem, Józefem Wittlinem, Józefem Czechowiczem. Pisze o książkach, o teatrze. Jest gorącym zwolennikiem poglądów i twórczości Witkacego; ten zaś uważa, iż Miciński jest jednym z niewielu, którzy naprawdę go rozumieją. Dochodzi wreszcie do największej, w pełni odwzajemnionej przyjaźni z Jerzym Stempowskim.
W roku 1937 ukazuje się pierwszy tomik esejów Micińskiego „Podróże do piekieł", nader życzliwie przyjęty przez współczesnych: Berenta, Irzykowskiego, Iwaszkiewicza, Wykę, Zielińskiego. Po dziesięcioleciach (w 1994 roku) Zbigniew Herbert uzna, że ta niewielka książeczka obok szkiców Jerzego Stempowskiego należy do niepodważalnego kanonu literatury polskiej.
Wznawiane w 1970 i 1994 r. „Podróże do piekieł" od dawna były niedostępne na rynku księgarskim. Od nich też zaczyna się przygotowane przez Pawła Kądzielę z wielką starannością, wręcz czułością, obecne najpełniejsze, jak dotąd, wydanie.
Czytelników, którzy po Micińskiego sięgną po raz pierwszy, namawiam, by rozpoczęli lekturę dopiero od strony 71. „Podróże" są dziełem człowieka obcującego na co dzień z bliskimi przyjaciółmi: Agamemnonem, Hermogenesem, Odysem, których najdrobniejsze przygody, powiedzenia czy gesty są równie pamiętne jak wydarzenia dnia wczorajszego. Nieco zamglona pamięć dawnej lektury Homera naraża nas co akapit na dyskomfort.