Dzieje jednego doktoratu

Bo­le­sław Mi­ciń­ski, któ­re­go „Pi­sma ze­bra­ne" wła­śnie się uka­za­ły w Bi­blio­te­ce „Wię­zi", był po­sta­cią dość nie­zwy­kłą.

Publikacja: 04.02.2012 00:01

Dzieje jednego doktoratu

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

Ro­dzin­ny ma­ją­tek na Ukra­inie, w któ­rym uro­dzo­ny zo­stał w ro­ku 1911, pod­czas re­wo­lu­cji przy­szło opu­ścić, ty­le że z pi­smem miej­sco­wych wło­ścian pro­szą­cych no­we wła­dze o wszel­kie wzglę­dy dla to­wa­rzy­sza Mi­ciń­skie­go (oj­ca): ja­ko po­miesz­czyk krew chłop­ską pił, ale nie­du­żo, i szko­ły bu­do­wał. Do­pie­ro w ro­ku 1919, przez Ode­ssę, ro­dzi­na M. do­tar­ła do kra­ju, osie­dla­jąc się naj­pierw w Byd­gosz­czy. Tam też chło­piec zo­stał uczniem kla­sycz­ne­go gim­na­zjum, z ła­ci­ną od pierw­szej kla­sy, a gre­ką od trze­ciej. W Byd­gosz­czy za­miesz­kał są­siad z Ukra­iny Ka­rol Szy­ma­now­ski. Kom­po­zy­tor, chwi­lo­wo nie ma­jąc wła­sne­go for­te­pia­nu, ko­rzy­stał z in­stru­men­tu Mi­ciń­skich.

Nie gar­dząc po­dob­nie jak ró­wie­śni­cy Ka­ro­lem May­em i Ju­liu­szem Ver­ne'em, na­brał jed­nak Bo­le­sław szcze­gól­ne­go upodo­ba­nia do „Ilia­dy" i „Ody­sei" czy­ta­nych w ory­gi­na­le. W kla­sie szó­stej wy­da­rzył się dra­mat: wy­bit­nie uzdol­nio­ny uczeń tak się po­grą­żył w lek­tu­rze Pla­to­na i dzieł Ta­de­usza Zie­liń­skie­go, tak za­nie­dbał resz­tę przed­mio­tów, że mu­siał po­wta­rzać rok. Spra­wi­ło to, że ro­dzi­na prze­nio­sła się do War­sza­wy, umiesz­cza­jąc go w Li­ceum Rej­ta­na. Miał tam wie­lu in­te­li­gent­nych ko­le­gów, cho­dził na kon­cer­ty sym­fo­nicz­ne, wy­sta­wy ma­lar­skie, wy­kła­dy uni­wer­sy­tec­kie Ta­de­usza Zie­liń­skie­go. W ro­ku 1928 za­pa­da na gruź­li­cę. Prze­ry­wa szko­łę wy­sła­ny na ku­ra­cję do Za­ko­pa­ne­go. Tam znów spo­ty­ka Szy­ma­now­skie­go, po­zna­je Sta­ni­sła­wa Igna­ce­go Wit­kie­wi­cza. Wra­ca do zdro­wia i do War­sza­wy. Ro­bi bez tru­du ma­tu­rę. W ro­ku 1930 roz­po­czy­na stu­dia hi­sto­rii sztu­ki, po­tem fi­lo­zo­fii. Pod­czas stu­diów współ­pra­cu­je z pi­sma­mi li­te­rac­ki­mi i ar­ty­stycz­ny­mi usi­łu­ją­cy­mi prze­ła­mać mo­no­pol „Wia­do­mo­ści Li­te­rac­kich". Stu­dent za­przy­jaź­nia się z mło­dy­mi pi­sa­rza­mi swe­go po­ko­le­nia: Zbi­gnie­wem Uni­łow­skim, Wła­dy­sła­wem Se­by­łą. Bli­skie sto­sun­ki to­wa­rzy­skie łą­czą go z twór­ca­mi star­szy­mi: Jó­ze­fem Czap­skim, Ja­nem Pa­ran­dow­skim, Ja­ro­sła­wem Iwasz­kie­wi­czem, Jó­ze­fem Wit­tli­nem, Jó­ze­fem Cze­cho­wi­czem. Pi­sze o książ­kach, o te­atrze. Jest go­rą­cym zwo­len­ni­kiem po­glą­dów i twór­czo­ści Wit­ka­ce­go; ten zaś uwa­ża, iż Mi­ciń­ski jest jed­nym z nie­wie­lu, któ­rzy na­praw­dę go ro­zu­mie­ją. Do­cho­dzi wresz­cie do naj­więk­szej, w peł­ni od­wza­jem­nio­nej przy­jaź­ni z Je­rzym Stem­pow­skim.

W ro­ku 1937 uka­zu­je się pierw­szy to­mik ese­jów Mi­ciń­skie­go „Po­dró­że do pie­kieł", na­der życz­li­wie przy­ję­ty przez współ­cze­snych: Be­ren­ta, Irzy­kow­skie­go, Iwasz­kie­wi­cza, Wy­kę, Zie­liń­skie­go. Po dzie­się­cio­le­ciach (w 1994 ro­ku) Zbi­gniew Her­bert uzna, że ta nie­wiel­ka ksią­żecz­ka obok szki­ców Je­rze­go Stem­pow­skie­go na­le­ży do nie­pod­wa­żal­ne­go ka­no­nu li­te­ra­tu­ry pol­skiej.

Wzna­wia­ne w 1970 i 1994 r. „Po­dró­że do pie­kieł" od daw­na by­ły nie­do­stęp­ne na ryn­ku księ­gar­skim. Od nich też za­czy­na się przy­go­to­wa­ne przez Paw­ła Ką­dzie­lę z wiel­ką sta­ran­no­ścią, wręcz czu­ło­ścią, obec­ne naj­peł­niej­sze, jak do­tąd, wy­da­nie.

Czy­tel­ni­ków, któ­rzy po Mi­ciń­skie­go się­gną po raz pierw­szy, na­ma­wiam, by roz­po­czę­li lek­tu­rę do­pie­ro od stro­ny 71. „Po­dró­że" są dzie­łem czło­wie­ka ob­cu­ją­ce­go na co dzień z bli­ski­mi przy­ja­ciół­mi: Aga­mem­no­nem, Her­mo­ge­ne­sem, Ody­sem, któ­rych naj­drob­niej­sze przy­go­dy, po­wie­dze­nia czy ge­sty są rów­nie pa­mięt­ne jak wy­da­rze­nia dnia wczo­raj­sze­go. Nie­co za­mglo­na pa­mięć daw­nej lek­tu­ry Ho­me­ra na­ra­ża nas co aka­pit na dys­kom­fort.

Po ukoń­cze­niu w ro­ku 1937 stu­diów u Ta­tar­kie­wi­cza Mi­ciń­ski otrzy­mał rocz­ne sty­pen­dium Fun­du­szu Kul­tu­ry Na­ro­do­wej na po­byt we Fran­cji, by na­pi­sać dok­to­rat o Vic­to­rze Co­usin, fi­lo­zo­fie pierw­szej po­ło­wy XIX w. Po ro­ku po­by­tu w Pa­ry­żu, a głów­nie w Gre­no­ble, Mi­ciń­ski z żo­ną wra­ca do kra­ju. Re­zy­gnu­je z na­pi­sa­nia dok­to­ra­tu. Efek­tem lek­tur i prze­my­śleń jest „Dy­li­żans fi­lo­zo­ficz­ny", li­czą­cy 12 stron dru­ku esej bez przy­pi­sów, cu­dow­nie wy­ra­ża­ją­cy znu­dze­nie, roz­ba­wie­nie, wzra­sta­ją­cą nie­chęć, po­wra­ca­ją­cą sym­pa­tię, wresz­cie fa­scy­na­cję bo­ha­te­rem.

Pra­ce Co­usi­na sku­pia­ły w so­bie wszyst­ko... Kan­ta i trze­cio­rzęd­nych teo­lo­gów, i He­gla... wy­pa­cza­ły zja­wi­ska, za­cie­ra­ły hie­rar­chię war­to­ści... by­ły po­pu­lar­ne... i wy­wo­ły­wa­ły re­zo­nans: o teo­rii „Ro­zu­mu bez­oso­bo­we­go" dys­ku­to­wa­ła ca­ła Fran­cja... po­sło­wie w par­la­men­cie i tłu­my na po­dwó­rzu Sor­bo­ny, księż­nicz­ki ne­apo­li­tań­skie i Święte Oficjum w Rzy­mie. Ro­zum bez­oso­bo­wy... bez­oso­bo­wo re­je­stro­wał kie­run­ki fi­lo­zo­ficz­ne... Gdy miał 23 la­ta, stu­dio­wał li­te­ra­tu­rę, po­wie­rzo­no mu Ka­te­drę Hi­sto­rii Fi­lo­zo­fii na Uni­wer­sy­te­cie Pa­ry­skim... Błą­dząc zgnę­bio­ny nad Se­kwa­ną, od­na­lazł w ko­szu bu­ki­ni­sty wy­strzę­pio­ny tom... pod­sta­wy swo­jej fi­lo­zo­fii... Le­ib­ni­za zna­no z Vol­te­row­skie­go „Kan­dy­da", Spi­no­zę z Di­de­ro­ta, o Kan­cie in­for­mo­wa­ła pa­ni de Sta­el, któ­ra ka­za­ła Fich­te­mu stre­ścić je­go sys­tem w cią­gu 15 mi­nut... po­znał w jej sa­lo­nach Schle­gla i na­brał gu­stu do Nie­miec... wsiadł do dy­li­żan­su i ru­szył tam. Gro­zi pa­nu pan­te­izm... Od Kan­ta pro­sta dro­ga do Sche­lin­ga... Czy pan wie­rzy w roz­cią­głość ma­te­rii? – py­tał Schle­ier­ma­cher... „ja" mo­że być rów­nie roz­cią­głe jak „nie­-ja"... No­wa fi­zy­ka wszyst­ko spro­wa­dza do ga­zów... z ilu pro­stych ele­men­tów skła­da się umysł ludz­ki?... Ile jest prawd pierw­szych, ile za­sad ko­niecz­nych, ile praw? Ku cze­mu zmie­rza Eu­ro­pa od cza­sów re­wo­lu­cji?

Od­po­wia­dał na wszyst­kie py­ta­nia: umysł ludz­ki skła­da się z dwóch pro­stych ele­men­tów (skoń­czo­ność – nie­skoń­czo­ność) i ich wza­jem­ne­go sto­sun­ku.

Wie­dział wszyst­ko: o Ho­me­rze i Ca­no­vie, o śre­dnio­wie­czu, że nie mia­ło fi­lo­zo­fii; o sztu­ce wschod­niej, że nie zna­ła ma­lar­stwa.

Ko­chał książ­ki. Wszyst­kie książ­ki.

Jak­że zaj­mu­ją­ce by­ło­by na­sze ży­cie umy­sło­we, gdy­by dzi­siej­si dok­to­ran­ci w po­dob­nie zwię­zły spo­sób po­tra­fi­li przed­sta­wiać re­zul­ta­ty swych ba­dań i stu­diów.

Bolesław Miciński, „Pisma zebrane: Podróźe do piekieł, treść i forma". T I – II, Biblioteka Więzi, 2012

Ro­dzin­ny ma­ją­tek na Ukra­inie, w któ­rym uro­dzo­ny zo­stał w ro­ku 1911, pod­czas re­wo­lu­cji przy­szło opu­ścić, ty­le że z pi­smem miej­sco­wych wło­ścian pro­szą­cych no­we wła­dze o wszel­kie wzglę­dy dla to­wa­rzy­sza Mi­ciń­skie­go (oj­ca): ja­ko po­miesz­czyk krew chłop­ską pił, ale nie­du­żo, i szko­ły bu­do­wał. Do­pie­ro w ro­ku 1919, przez Ode­ssę, ro­dzi­na M. do­tar­ła do kra­ju, osie­dla­jąc się naj­pierw w Byd­gosz­czy. Tam też chło­piec zo­stał uczniem kla­sycz­ne­go gim­na­zjum, z ła­ci­ną od pierw­szej kla­sy, a gre­ką od trze­ciej. W Byd­gosz­czy za­miesz­kał są­siad z Ukra­iny Ka­rol Szy­ma­now­ski. Kom­po­zy­tor, chwi­lo­wo nie ma­jąc wła­sne­go for­te­pia­nu, ko­rzy­stał z in­stru­men­tu Mi­ciń­skich.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy