Europa brzydzi się siebie

Elity naszego kontynentu nie zaproponowały skutecznej metody integracji imigrantów, ponieważ w gruncie rzeczy nie są im w stanie niczego zaoferować. Wina i odraza to dominujące elementy stosunku Europejczyków do własnego dziedzictwa

Aktualizacja: 08.04.2012 01:29 Publikacja: 07.04.2012 01:01

Słuchacz radykalnego imama Aby Hamzy przed meczetem w Finsbury Park. Londyn, rok 2004

Słuchacz radykalnego imama Aby Hamzy przed meczetem w Finsbury Park. Londyn, rok 2004

Foto: AFP

Jesz­cze za­nim ujaw­nio­na zo­sta­ła toż­sa­mość mor­der­cy z Tu­lu­zy Mu­ham­me­da Me­ra­ha, nie­któ­re me­dia we Fran­cji – i nie tyl­ko – nie mo­gły opa­no­wać sa­tys­fak­cji na myśl, że ma­my oto ko­lej­ne­go pra­wi­co­we­go psy­cho­pa­tę, któ­ry pro­gra­mo­wo mor­du­je mniej­szo­ści et­nicz­ne. Fran­cu­ski dzien­ni­karz Pier­re Ha­ski pi­sał: „To nie jest żad­ne mor­der­stwo w sty­lu szkol­nej rze­zi w Co­lum­bi­ne (w 1999 ro­ku dwaj ucznio­wie szko­ły Co­lum­bi­ne High Scho­ol, w sta­nie Ko­lo­ra­do w USA, za­strze­li­li dwu­na­stu ró­wie­śni­ków i jed­ne­go na­uczy­cie­la – DR), ale do­ko­na­ny z zim­ną krwią, do­brze za­pla­no­wa­ny akt agre­sji wo­bec mniej­szo­ści: Ara­bów, Ży­dów, czar­nych".

In­ni ko­men­ta­to­rzy przy­po­mi­na­li, że tuż przed mor­der­stwa­mi do­ko­na­ny­mi przez Me­ra­ha pre­zy­dent Sar­ko­zy włą­czył te­mat imi­gran­tów do kam­pa­nii, za­po­wia­da­jąc ogra­ni­cze­nie o po­ło­wę na­pły­wu ob­cych i moż­li­wość wy­stą­pie­nia Fran­cji z ukła­du Schen­gen, a je­go pre­mier Fran­co­is Fil­lon poda­wał w wąt­pli­wość przy­szłość re­li­gij­ne­go ubo­ju mię­sa we­dług pra­wa ha­lal i ko­szer we Fran­cji – rze­ko­mo z uwa­gi na bar­ba­rzyń­skie me­to­dy sto­so­wa­ne przy za­bi­ja­niu zwie­rząt przez mu­zuł­ma­nów i Ży­dów.

Masakra jako głos w debacie

Dla fran­cu­skich so­cja­li­stów od­pie­ra­ją­cych ata­ki Sar­ko­zy'ego w kam­pa­nii wy­bor­czej ide­al­nie by­ło­by, gdy­by mor­der­cą oka­zał się ja­kiś czło­nek Fron­tu Na­ro­do­we­go, wte­dy moż­na by wrzu­cić zie­ją­ce­go nie­na­wi­ścią do imi­gran­tów Sar­ko­zy'ego do jed­ne­go wor­ka z mor­der­ca­mi i fa­szy­sta­mi. Nie­ste­ty, oka­za­ło się, że za­bój­ca na­zy­wa się Mu­ham­med Me­rah, jest uro­dzo­ny i wy­cho­wa­ny we Fran­cji, po­dob­nie jak spraw­cy za­ma­chów ter­ro­ry­stycz­nych w 2005 ro­ku w Lon­dy­nie by­li wy­cho­wa­ni w An­glii. To od­kry­cie z ko­lei da­ło oka­zję po­li­ty­kom pra­wi­co­wym, zwłasz­cza eki­pie Sar­ko­zy'ego, do po­głę­bia­nia stra­chu Fran­cu­zów przed imi­gran­ta­mi i trak­to­wa­nia wszyst­kich mu­zuł­ma­nów, włącz­nie z Fran­cu­za­mi arab­skie­go po­cho­dze­nia miesz­ka­ją­cy­mi we Fran­cji od kil­ku po­ko­leń, ja­ko człon­ków al Ka­idy.

Wszyst­ko to są opor­tu­ni­stycz­ne za­gryw­ki po­li­ty­ków w woj­nie kul­tu­ro­wej, któ­ra to­czy się obec­nie w Eu­ro­pie i któ­rej staw­ką jest kształt spo­łe­czeństw eu­ro­pej­skich w naj­bliż­szych la­tach. Po­nie­waż ta­kie zbrod­nie, jak ma­sa­kry Bre­ivi­ka i Me­ra­ha, aż pro­szą się o wy­tłu­ma­cze­nie so­cjo­lo­gicz­ne, po­li­tycz­ne i sym­bo­licz­ne, to opi­nia pu­blicz­na – mo­ra­li­ści, me­dia, po­li­ty­cy – je do­star­cza. Jed­nak te wy­tłu­ma­cze­nia są zwy­kle błęd­ne i nie na te­mat. Wcze­śniej pi­sa­łem na tych ła­mach, że od­ra­ża­ją­ca zbrod­nia Bre­ivi­ka w grun­cie rze­czy po­zba­wio­na jest zna­cze­nia in­ne­go po­za pa­to­lo­gicz­no-zbrod­ni­czym. Je­go mor­der­stwa nie mó­wią nic o sta­nie eu­ro­pej­skiej pra­wi­cy ani chrze­ści­jań­stwa, nie mó­wią nic o Nor­we­gii, is­la­mie ani fa­szy­zmie. Po­dob­nie zbrod­nia Me­ra­ha nie jest ilu­stra­cją sta­nu in­te­gra­cji mu­zuł­ma­nów w Eu­ro­pie. Nie mó­wi nic na te­mat po­trze­by za­ostrze­nia prze­pi­sów dla in­ter­nau­tów. Nie jest też gło­sem w de­ba­cie na te­mat wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści w Eu­ro­pie. Obie zbrod­nie są dzie­łem sza­leń­ców opę­ta­nych przez wła­sne ob­se­sje. Chy­ba że przyj­mie­my, iż akt za­bi­cia kil­ku­dzie­się­ciu nie­zna­jo­mych osób dla­te­go, że są so­cja­li­sta­mi, al­bo ży­dow­skich dzie­ci dla­te­go, że są Ży­da­mi, sta­no­wi pod­sta­wę de­ba­ty po­li­tycz­nej.

Fik­cja rów­no­ści

Znacz­nie wię­cej sen­sow­nych rze­czy wy­ni­ka z re­ak­cji na zbrod­nie niż z sa­mych zbrod­ni­czych ak­tów. Re­ak­cja pre­zy­den­ta Sar­ko­zy'ego na za­bój­stwa Me­ra­ha – np. za­po­wie­dzi kon­tro­lo­wa­nia In­ter­ne­tu – jest ka­ry­ka­tu­ral­ną pró­bą uspo­ko­je­nia na­ro­du i od­wró­ce­nia je­go uwa­gi od rze­czy­wi­stych pro­ble­mów zwią­za­nych z obec­no­ścią mu­zuł­ma­nów we Fran­cji, jak rów­nież re­gu­lar­nie po­wta­rza­ją­cych się fal an­ty­se­mi­ty­zmu, któ­re prze­cho­dzą przez ten kraj. Od co naj­mniej 20 lat fran­cu­skie przed­mie­ścia za­miesz­ka­ne głów­nie przez imi­gran­tów pło­ną, od 2005 ro­ku głów­nym od­po­wie­dzial­nym (ja­ko mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych) za opa­no­wa­nie tej sy­tu­acji był Ni­co­las Sar­ko­zy. Po­niósł klę­skę, po­dob­nie jak ca­ły na­ród po­no­si klę­skę, nie umie­jąc opa­no­wać pa­to­lo­gii zwią­za­nych z obec­no­ścią mu­zuł­ma­nów we Fran­cji.

Fran­cu­skie re­ak­cje na zbrod­nię Me­ra­ha po­twier­dza­ją nie­pew­ność i brak po­wszech­nej ak­cep­ta­cji te­go, czym jest dziś by­cie Fran­cu­zem. Fran­cu­ska tra­dy­cja re­pu­bli­kań­ska i wy­ni­ka­ją­cy z niej mo­del in­te­gra­cji imi­gran­tów opar­te są na jed­nym z naj­święt­szych za­ło­żeń re­wo­lu­cji 1789 r.: wszyscy oby­wa­tele są rów­ni w oczach pra­wa. Ina­czej mó­wiąc, bez wzglę­du na to, skąd po­cho­dzą, wszy­scy Fran­cu­zi są iden­tycz­nie fran­cu­scy. Nikt nie ma do­dat­ko­wych praw ani obo­wiąz­ków wy­ni­ka­ją­cych z fak­tu, że na­le­ży do ja­kiejś od­ręb­nej gru­py et­nicz­nej, re­li­gij­nych czy ję­zy­ko­wej. Na­wet pro­wa­dze­nie sta­ty­styk według kry­te­riów ra­so­wych czy re­li­gij­ne jest we Fran­cji nie­le­gal­ne. W związ­ku z tym nie wia­do­mo do koń­ca, ilu Ara­bów, Afry­ka­nów czy mu­zuł­ma­nów ży­je w tym kra­ju. Wszel­kie prze­ja­wy od­ręb­no­ści re­li­gij­nej czy kul­tu­ro­wej, np. no­sze­nie sym­bo­li re­li­gij­nych, jest bez­praw­ne, co ma jesz­cze bar­dziej po­tę­go­wać wra­że­nie, że wszy­scy Fran­cu­zi to jed­na wiel­ka re­pu­bli­kań­ska ro­dzi­na.

Ta szla­chet­na za­pew­ne idea, we­dług któ­rej pań­stwo w spra­wo­wa­niu wła­dzy nie roz­róż­nia ko­lo­rów skó­ry ani miej­sca po­cho­dze­nia, ma je­den mi­nus – jest mia­no­wi­cie kom­plet­ną fik­cją, zwłasz­cza wo­bec imi­gran­tów z Afry­ki. Fa­le przy­by­szów z Hisz­pa­nii, Por­tu­ga­lii, Włoch czy Pol­ski zo­sta­ły wchło­nię­te przez Fran­cu­zów. Zresz­tą – wbrew obie­go­wym opi­niom – nie od­by­wa­ło się to bez prze­ja­wów nie­chę­ci i dys­kry­mi­na­cji, wy­star­czy prze­śle­dzić, jak trak­to­wa­ni by­li hisz­pań­scy czy por­tu­gal­scy imi­gran­ci pra­cu­ją­cy ja­ko sprzą­ta­cze i słu­żą­cy do­mo­wi jesz­cze do lat 80. Nie­daw­na nie­chęć wo­bec „pol­skie­go hy­drau­li­ka" mo­że wy­glą­dać jak pro­dukt ubocz­ny gro­te­sko­wej kam­pa­nii po­li­tycz­nej, ale w isto­cie jest rów­nież prze­ja­wem za­mknię­cia czę­ści spo­łe­czeń­stwa fran­cu­skie­go na „ob­ce­go". Jed­nak je­śli Eu­ro­pej­czy­cy in­te­gro­wa­li się we Fran­cji, to głów­nie dzię­ki wspól­nej re­li­gii i dzie­dzic­twu kul­tu­ro­we­mu. W przy­pad­ku imi­gran­tów z Afry­ki ta­kie­go spo­iwa bra­ku­je. Oce­nia się, że oko­ło 6 mln imi­gran­tów po­cho­dzi z Afry­ki, z cze­go jed­na trze­cia to lu­dzie sta­no­wią­cy spo­łe­czeń­stwo od­rzu­co­nych: nie ma­ją wy­kształ­ce­nia, pra­cy ani wi­do­ków na pra­cę. „Lu­dzie z przedmieść ży­ją obok wła­ści­wej Fran­cji – mó­wił po po ostat­niej od­sło­nie roz­ru­chów na przed­mie­ściach fran­cu­skich miast stu­dent Ja­ser Am­ri, imi­grant w trze­cim po­ko­le­niu, któ­re­mu uda­ło się wy­pro­wa­dzić z przed­mieść Pa­ry­ża. – Re­pu­bli­ka zaj­mu­je się oby­wa­te­la­mi, a nie jed­nost­ka­mi. Ale my nie je­ste­śmy oby­wa­te­la­mi. Nie wie­my, kim je­ste­śmy. Nie je­ste­śmy Ara­ba­mi ani Afry­ka­na­mi, ale Fran­cu­za­mi też nie je­ste­śmy. Je­ste­śmy nie­do­strze­ga­ni i za­po­mnie­ni. Nic dziw­ne­go, że lu­dzie się bun­tu­ją".

Ułu­da toż­sa­mo­ści

To nie wszyst­ko. Bia­li rdzen­ni Fran­cu­zi co­raz czę­ściej rów­nież nie wie­dzą, kim są. Pi­szę o Fran­cu­zach, ale ten pro­ces do­ty­czy ca­łej Eu­ro­py Za­chod­niej i roz­prze­strze­nia się na wschód. Eu­ro­pej­czy­ków uwie­ra ju­deochrze­ści­jań­ski fun­da­ment, na ja­kim opar­ta jest tra­dy­cja kon­ty­nen­tu, i wie­lu z nich naj­chęt­niej stwo­rzy­ło­by spo­łe­czeń­stwo, w któ­rym lu­dzie zo­sta­li­by wy­zwo­le­ni z „pęt" tra­dy­cji i ge­ne­ral­nie z prze­szło­ści. Nie wia­do­mo, co mia­ło­by po­wstać w za­mian, na­to­miast w mia­rę nie­źle da się za­ob­ser­wo­wać skut­ki te­go pro­ce­su dla świa­do­mo­ści współ­cze­snych Eu­ro­pej­czy­ków. Głów­nym skut­kiem jest mia­no­wi­cie igno­ran­cja. Bry­tyj­skie sta­ty­sty­ki po­ka­zu­ją, że w nie­któ­rych miej­scach kra­ju do 80 pro­cent gim­na­zja­li­stów nie po­tra­fi sko­ja­rzyć hi­sto­rii z Ewan­ge­lii. Nie cho­dzi tu o kry­zys re­li­gij­no­ści. Bar­dziej istot­ne jest ra­czej to, że ro­śnie po­ko­le­nie, któ­re bę­dzie prak­tycz­nie po­zba­wio­ne umie­jęt­no­ści roz­po­zna­wa­nia naj­bar­dziej po­wszech­nych od­nie­sień obec­nych w tra­dy­cji i sztu­ce eu­ro­pej­skiej (cie­ka­wie przy tym wy­glą­da rów­no­le­głe zja­wi­sko wzro­stu po­pu­lar­no­ści mu­ze­ów i ga­le­rii – naj­wy­raź­niej Eu­ro­pej­czy­cy w swo­jej ma­sie zmie­nia­ją się w bez­myśl­nych kon­su­men­tów sztu­ki, któ­rzy nie ro­zu­mie­ją, co oglą­da­ją i cze­go słu­cha­ją). Zna­jo­mość mi­tów grec­kich jest na jesz­cze niż­szym po­zio­mie.

Eu­ro­pej­czy­cy od­rzu­ca­ją­cy tra­dy­cje kon­fron­to­wa­ni są z imi­gran­ta­mi, któ­rzy swo­jej tra­dy­cji od­rzu­cać ani my­ślą. Dla nich Eu­ro­pa jest al­bo po­zba­wio­nym du­cha su­per­mar­ke­tem, al­bo po­lem ide­owym pod upra­wę – zresz­tą jed­no po­dej­ście mo­że iść i czę­sto idzie w pa­rze z dru­gim. To z tej kon­fron­ta­cji ro­dzi się pod­sta­wo­wy pro­blem. W nie­daw­no wy­da­nej książ­ce „Re­flec­tions on the Re­vo­lu­tion in Eu­ro­pe" ame­ry­kań­ski pi­sarz i pu­bli­cy­sta Chri­sto­pher Cald­well po­dej­mu­je py­ta­nia, na któ­re w Eu­ro­pie nikt nie chce od­po­wia­dać na­wet przy oka­zji ta­kich zbrod­ni, jak ma­sa­kra Bre­ivi­ka czy mor­der­stwa do­ko­na­ne przez Me­ra­ha: Dla­cze­go mi­lio­ny imi­gran­tów osie­dla­ją się w Eu­ro­pie, sko­ro zde­cy­do­wa­na więk­szość Eu­ro­pej­czy­ków te­go nie chce? Dla­cze­go zwy­cza­je pa­nu­ją­ce wśród mniej­szo­ści et­nicz­nych, zwłasz­cza mu­zuł­ma­nów, ta­kie jak po­ni­ża­nie ko­biet, po­li­ga­mia czy wy­ci­na­nie nie­mow­lę­tom łech­ta­czek trak­to­wa­ne są przez po­stę­po­we me­dia jak prze­ja­wy „spe­cy­fi­ki kul­tu­ro­wej", a przy­wią­za­nie do na­ro­du, tra­dy­cji i chrze­ści­jań­stwa oka­zy­wa­ne przez nie­któ­rych Eu­ro­pej­czy­ków to „ob­ja­wy od­ra­dza­ją­ce­go się fa­szy­zmu"? Dla­cze­go uni­ka­my rze­czy­wi­stej de­ba­ty o imi­gran­tach pod po­zo­rem dba­ło­ści o ich pra­wa? Dla­cze­go re­agu­je­my na pa­to­lo­gicz­ne za­cho­wa­nia mor­der­ców, wy­ka­zu­jąc przy tym po­li­tycz­ny opor­tu­nizm, a nie umie­my stwo­rzyć sys­te­mu, w któ­rym imi­gran­ci bę­dą mo­gli re­al­nie za­sy­mi­lio­wać się w Eu­ro­pie?

Self-ha­ting Eu­ro­pe­ans

Od­po­wiedź Cald­wel­la jest jed­no­znacz­na: dla­te­go, że nie ma­my imi­gran­tom nic do za­pro­po­no­wa­nia. „Is­lam nie wzmac­nia kul­tu­ry eu­ro­pej­skiej, tyl­ko ją wy­pie­ra", zauważa au­tor, co jest o ty­le ła­twe, że na­ro­dy eu­ro­pej­skie „za­czy­na­ją nie­na­wi­dzić swo­ich wła­snych kul­tur, po­dob­nie jak ich nie­gdy­siej­sza bi­go­te­ria nie­na­wi­dzi­ła kul­tur ob­cych". Imi­gra­cja, pi­sze na­wią­zu­jąc do przy­kła­du wła­sne­go kra­ju, „wzmac­nia sil­ne kul­tu­ry i na­ro­dy, ale po­tra­fi obez­wład­nić kul­tu­ry sła­be". I ta­ki pro­ces, zda­niem Chri­sto­phe­ra Cald­wel­la, po­stę­pu­je w Eu­ro­pie. Nie cho­dzi za­tem głów­nie o ter­ro­ryzm. Wbrew nie­któ­rym su­ge­stiom z fak­tu, że wie­le, mo­że na­wet więk­szość, ak­tów ter­ro­ry­zmu w Eu­ro­pie do­ko­ny­wa­nych jest dziś przez mu­zuł­ma­nów, nie wy­ni­ka, że więk­szość mu­zuł­ma­nów to ter­ro­ry­ści i na­le­ży ich tak trak­to­wać. Znacz­nie bar­dziej istot­ny jest kry­zys cy­wi­li­za­cyj­ny, z czym oczy­wi­ście po­li­ty­cy nie chcą się mie­rzyć. Nie chcą czy nie po­tra­fią?

Nie­miec­ki fi­lo­zof, za­de­kla­ro­wa­ny ate­ista Jur­gen Ha­ber­mas, pi­sał: „Chrze­ści­jań­stwo, i tyl­ko ono, jest osta­tecz­nym źró­dłem wol­no­ści, su­mie­nia, praw czło­wie­ka i de­mo­kra­cji – pod­staw za­chod­niej cy­wi­li­za­cji. Nie ma­my dla nie­go żad­nej al­ter­na­ty­wy. Nie­ustan­nie czer­pie­my z te­go źró­dła. Ca­ła resz­ta to post­mo­der­ni­stycz­na pa­pla­ni­na". Mu­zuł­ma­nie to ro­zu­mie­ją, my na­to­miast co­raz po­wszech­niej uda­je­my, że z tej „post­mo­der­ni­stycz­nej pa­pla­ni­ny" da się stwo­rzyć sens. Sta­no­wi ona punkt od­nie­sie­nia dla po­li­ty­ków, któ­rzy szan­ta­żo­wa­ni mo­ral­nie przez li­be­ral­ne me­dia nie są w sta­nie nor­mal­nie roz­ma­wiać na te­mat nie­bez­pie­czeństw zwią­za­nych z wpro­wa­dze­niem do Eu­ro­py mi­lio­nów wy­znaw­ców in­nej wia­ry. Istot­ną ro­lę w tym pro­ce­sie od­gry­wa prze­moż­ne po­czu­cie wi­ny – do­mi­nu­ją­ce uczu­cie w po­wo­jen­nej Eu­ro­pie. W cią­gu ostat­nich lat to po­czu­cie wi­ny prze­mie­ni­ło się w coś, co Cald­well na­zy­wa „skie­ro­wa­ną prze­ciw­ko sa­mym so­bie kse­no­fo­bią". To ona dziś kształ­tu­je po­dej­ście Eu­ro­pej­czy­ków do imi­gra­cji.

Naj­więk­szym pa­ra­dok­sem eu­ro­pej­skie­go mo­de­lu wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści jest fakt, że po­grą­ża­jąc Eu­ro­pę w my­ślo­wym za­mę­cie, nie po­lep­sza on lo­su imi­gran­tów. Mi­lio­ny mu­zuł­ma­nów przy­je­cha­ły tu do­kład­nie dla­te­go, że chcie­li miesz­kać w świe­cie, w któ­rym sza­no­wa­ne są pra­wa czło­wie­ka, pa­nu­je to­le­ran­cja, wol­ność jed­nost­ki, czy­li war­to­ści wy­ni­ka­ją­ce z tra­dy­cji ju­deochrze­ści­jań­skiej. Chcą żyć w po­ko­ju, zdo­być wy­kształ­ce­nie i pra­cę, wy­cho­wać dzie­ci, po­lep­szać swój byt ma­te­rial­ny. Zde­cy­do­wa­na więk­szość chce prze­strze­gać praw i w ich ra­mach kul­ty­wo­wać wła­sne tra­dy­cje. To jest moż­li­we – przy­kład USA po­ka­zu­je, że asy­mi­la­cja mi­lio­nów przy­by­szy – w tym wy­pad­ku La­ty­no­sów – nie mu­si ozna­czać zmia­ny prak­tyk kul­tu­ro­wych czy pod­wa­ża­nia in­sty­tu­cji pań­stwa. W re­zul­ta­cie dzię­ki imi­gra­cji kraj mo­że zo­stać wzmoc­nio­ny. Jed­nak w tym ce­lu nie­zbęd­na jest sil­na po­sta­wa więk­szo­ści przyj­mu­ją­cej imi­gran­tów.

Ta­ka sil­na, a mo­że nor­mal­na, po­sta­wa zda­rza się rów­nież we Fran­cji. W ar­mii fran­cu­skiej słu­ży dziś do 20 proc. Ara­bów z dru­gie­go po­ko­le­nia imi­gran­tów i nie sta­no­wią oni żad­ne­go osła­bie­nia ani za­gro­że­nia dla ar­mii (dla­te­go trzech z nich sta­ło się ce­lem ata­ku Me­ra­ha). To dzie­siąt­ki ty­się­cy mło­dych męż­czyzn ak­cep­tu­ją­cych pra­wo i sys­tem fran­cu­ski, go­to­wych bro­nić go, ry­zy­ku­jąc ży­cie. To rów­nież przy­kład te­go, jak mo­gła­by prze­bie­gać sku­tecz­na in­te­gra­cja imi­gran­tów, któ­rzy ak­cep­tu­ją za­sa­dy sto­so­wa­ne przez więk­szość spo­łe­czeństw w Eu­ro­pie.

Nie­ste­ty, pod­sta­wo­wa te­za wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści re­ali­zo­wa­nej obec­nie w wie­lu kra­jach Eu­ro­py gło­si, że sa­ma kon­cep­cja więk­szo­ści spo­łecz­nej jest nie­spra­wie­dli­wa, nie­mo­ral­na i nie­słusz­na. Nie ma hie­rar­chii war­to­ści, bo war­to­ści każ­dej kul­tu­ry są rów­nie słusz­ne i uza­sad­nio­ne. Wszyst­kie mniej­szo­ści są rów­ne nie tyl­ko wo­bec sie­bie, ale i wo­bec więk­szo­ści.

„Dom podzielony nie może się ostać"

Wpro­wa­dze­nie tej dok­try­ny w ży­cie po­wo­du­je dwa skut­ki. Po pierw­sze, nisz­czy ona spo­łe­czeń­stwo. Żad­ne spo­łe­czeń­stwo, któ­re w za­ło­że­niu ma sta­no­wić po­szat­ko­wa­ne czę­ści, nie mo­że ist­nieć ja­ko ca­łość. W isto­cie ta­kie spo­łe­czeń­stwo ak­cep­tu­je stan nie­ustan­nej woj­ny wszyst­kich ze wszyst­ki­mi, w któ­rej sil­niej­szy po­ko­nu­je słab­sze­go, a spra­wie­dli­wość i wol­ność prze­sta­ją funk­cjo­no­wać. Dru­gim skut­kiem eu­ro­pej­skie­go mo­de­lu wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści jest upa­dek war­to­ści li­be­ral­nych. W li­be­ral­nym spo­łe­czeń­stwie ist­nie­je wol­ność sło­wa, re­li­gii al­bo rów­no­upraw­nie­nie ko­biet. – Za­raz, za­raz – po­wie­dzą zwo­len­ni­cy wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści. – Nie wol­no ci ta­kich war­to­ści na­rzu­cać in­nym. Ich war­to­ści są rów­ne two­im.

Nie wol­no pu­blicz­nie mó­wić o Je­zu­sie i Wiel­ka­no­cy, bo ko­goś to mo­że ura­zić. Po­li­ga­mia jest rów­nie war­to­ścio­wa jak mo­no­ga­mia, a za­tem na­wet je­śli za­ka­zu­je­my ją pra­wem, to nie walcz­my z nią, ra­czej to­le­ruj­my. Np. wła­dze bry­tyj­skie po­zwo­li­ły na roz­wój rów­no­le­głej wo­bec ofi­cjal­nej nie­ofi­cjal­nej li­nii pra­wo­daw­stwa, w ra­mach któ­rej obo­wią­zu­ją za­sa­dy sza­rija­tu. Wła­dze lo­kal­ne we wspól­no­tach mu­zuł­mań­skich nie tyl­ko przy­my­ka­ją oczy na po­li­ga­mię, ale i utrzy­mu­ją po­li­ga­micz­ne ro­dzi­ny przez sys­tem za­sił­ków. Po­li­ga­mia za­prze­cza wszel­kim uzna­wa­nym w Eu­ro­pie nor­mom trak­to­wa­nia ko­biet. Uwa­ża­my w Eu­ro­pie, że tyl­ko mo­no­ga­mia da­je ko­bie­cie szan­se na god­ne ży­cie. Wie­le mu­zuł­mań­skich ko­biet i wie­lu mu­zuł­mań­skich męż­czyzn do­sko­na­le to ro­zu­mie. Wiel­ka Bry­ta­nia ma szan­sę zli­kwi­do­wa­nia u sie­bie po­li­ga­mii. Jed­nak wła­dze – spa­ra­li­żo­wa­ne wy­mo­ga­mi dok­try­ny wie­lo­kul­tu­ro­- wo­ści – nie chcą te­go zro­bić. Bo­ją się, że każ­da kry­ty­ka mniej­szo­ści bę­dzie uzna­na za prze­jaw ra­si­zmu.

Spo­łe­czeń­stwa i na­ro­dy, któ­re nie umie­ją na­wet na­zwać te­go, z czym wal­czą, nie mo­gą sku­tecz­nie się bro­nić. Eu­ro­pa prze­ży­wa obec­nie kil­ka kry­zy­sów na­raz. Fi­nan­so­we­mu i po­li­tycz­ne­mu to­wa­rzy­szy kry­zys toż­sa­mo­ści, któ­re­go ja­skra­wą ilu­stra­cją jest mio­ta­nie się pre­zy­den­ta Sar­ko­zy'ego po za­ma­chach w Tu­lu­zie, za­męt w gło­wach Eu­ro­pej­czy­ków po zbrod­niach Bre­ivi­ka, nie­daw­ne sło­wa kanc­lerz Mer­kel czy pre­mie­ra Ca­me­ro­na na te­mat fia­ska po­li­ty­ki wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści w ich kra­jach. Pro­po­zy­cja roz­my­cia na­ro­do­wych toż­sa­mo­ści, za­stą­pie­nia war­to­ści wy­ro­słych z re­li­gii i tra­dy­cji ja­kimś no­wym, bli­żej nieokre­ślo­nym two­rem, w któ­rym róż­ne mniej­szo­ści nie­ustan­nie ne­go­cju­ją do­stęp do wła­dzy, jak do­tąd koń­czy się ogól­no­eu­ro­pej­ską po­raż­ką. Nikt nie jest za­do­wo­lo­ny, wszy­scy tra­cą. Imi­gran­ci osie­dla­ją­cy się we Fran­cji, Niem­czech czy Wiel­kiej Bry­ta­nii nie czu­ją związ­ków z no­wy­mi oj­czy­zna­mi, a Eu­ro­pa za­miast stać się ty­glem na­ro­dów złą­czo­nych wspól­ny­mi war­to­ścia­mi, wy­da­je się prze­ra­żo­na wła­sną nie­mo­cą i spa­ra­li­żo­wa­na nie­po­ko­jem o przy­szłość. Gdy­by chwi­lę się nad tym za­sta­no­wić, wi­zja ty­się­cy lu­dzi ma­rzą­cych, by do nas do­łą­czyć, po­win­na bu­dzić w nas ra­dość, że oto sta­je­my się in­spi­ra­cją dla in­nych, a nie strach o to, co bę­dzie z na­mi sa­my­mi. A jed­nak bu­dzi strach, pa­ra­li­żu­je, za­ciem­nia umysł.

Ale Eu­ro­pa nie ma wyj­ścia. Choć­by z przy­czyn de­mo­gra­ficz­nych bę­dzie mu­sia­ła przy­jąć ko­lej­ne rze­sze imi­gran­tów, a z obec­ny­mi uło­żyć nor­mal­ne sto­sun­ki. Jak to zro­bić? Na po­czą­tek sza­nu­jąc sie­bie i wła­sną tra­dy­cję, któ­ra – w prze­ci­wień­stwie do wie­lu in­nych tra­dy­cji – za­kła­da to­le­ran­cję i sza­cu­nek dla ob­cych. Od te­go moż­na by za­cząć.

Jesz­cze za­nim ujaw­nio­na zo­sta­ła toż­sa­mość mor­der­cy z Tu­lu­zy Mu­ham­me­da Me­ra­ha, nie­któ­re me­dia we Fran­cji – i nie tyl­ko – nie mo­gły opa­no­wać sa­tys­fak­cji na myśl, że ma­my oto ko­lej­ne­go pra­wi­co­we­go psy­cho­pa­tę, któ­ry pro­gra­mo­wo mor­du­je mniej­szo­ści et­nicz­ne. Fran­cu­ski dzien­ni­karz Pier­re Ha­ski pi­sał: „To nie jest żad­ne mor­der­stwo w sty­lu szkol­nej rze­zi w Co­lum­bi­ne (w 1999 ro­ku dwaj ucznio­wie szko­ły Co­lum­bi­ne High Scho­ol, w sta­nie Ko­lo­ra­do w USA, za­strze­li­li dwu­na­stu ró­wie­śni­ków i jed­ne­go na­uczy­cie­la – DR), ale do­ko­na­ny z zim­ną krwią, do­brze za­pla­no­wa­ny akt agre­sji wo­bec mniej­szo­ści: Ara­bów, Ży­dów, czar­nych".

In­ni ko­men­ta­to­rzy przy­po­mi­na­li, że tuż przed mor­der­stwa­mi do­ko­na­ny­mi przez Me­ra­ha pre­zy­dent Sar­ko­zy włą­czył te­mat imi­gran­tów do kam­pa­nii, za­po­wia­da­jąc ogra­ni­cze­nie o po­ło­wę na­pły­wu ob­cych i moż­li­wość wy­stą­pie­nia Fran­cji z ukła­du Schen­gen, a je­go pre­mier Fran­co­is Fil­lon poda­wał w wąt­pli­wość przy­szłość re­li­gij­ne­go ubo­ju mię­sa we­dług pra­wa ha­lal i ko­szer we Fran­cji – rze­ko­mo z uwa­gi na bar­ba­rzyń­skie me­to­dy sto­so­wa­ne przy za­bi­ja­niu zwie­rząt przez mu­zuł­ma­nów i Ży­dów.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą