Zawodowi mordercy piłki

Rozmowa Maciej Szczęsny, były bramkarz reprezentacji Polski, ojciec bramkarza reprezentacji Polski

Publikacja: 07.07.2012 01:01

Zawodowi mordercy piłki

Foto: ROL

Smuda odchodzi. Jaki byłby najlepszy scenariusz?



Maciej Szczęsny:

Trenerem powinien zostać jakiś 40–45-letni Niemiec. Ambitny, na fali, już z sukcesem. Jak Jurgen Klopp, który ma dwa mistrzostwa Niemiec z Borussią, ale pewnie wie, że w Lidze Mistrzów będzie mu trudno.



Już widzę, jak Klopp rzuca Dortmund dla Warszawy...



To był tylko przykład. Na pewno znalazłby się jakiś dobry trener z Bundesligi.



Ale właściwie dlaczego Niemiec?



Tu potrzebny jest twardy facet, który ma wizję i siłę, by ją wprowadzić w życie. Właśnie Niemiec, i to taki, że „Ordnung muss sein", człowiek, który postawiłby do pionu nie tylko reprezentację, ale i system szkolenia w Polsce.



Wiadomo, że PZPN nie weźmie nikogo z zagranicy.

Bo jego władze są do tego mentalnie niezdolne. Nie wezmą kogoś, kto ma autorytet pięciokrotnie wyższy niż autorytety ich wszystkich do kupy.



Kompleksy?



Nie tylko. Wie pan, jakby to wyglądało? Jakby ktoś niegłupi przyszedł tu ze swoim sztabem, to zacząłby się rozglądać i w końcu powiedziałby prezesom: „A teraz, panowie, weźcie się za futbol młodzieżowy, za szkolenie trenerów, za tamto i owamto". Zresztą tylko taki byłby sens zatrudniania kogoś z zagranicy, bo jeśli tylko człowiek ma przyjść na trzy lata, zarobić kupę forsy i w nic się nie wtrącać, to po co? Nasza drużyna będzie grała tak samo z nim i po nim, jak teraz, nic się nie zmieni.



A jak przyjdzie Niemiec i się zacznie wtrącać?



To będzie trzeba d... ruszyć. Mało tego, jak coś będzie nie tak, to wygarnie na konferencji prasowej, że śmieszny prezesina nad niczym nie panuje. A tego nasi działacze się boją jak diabeł święconej wody. Po co to im?



Więc trenerem zostanie Waldemar Fornalik.



I w Polsce nie znalazłby pan wielu lepszych.

Orest Lenczyk też jest powszechnie chwalony.

Taaak?

Jak się pan krzywi, to tego w wywiadzie nie widać.

(śmiech) Myślę, że mielibyśmy zdrową i dobrze wygimnastykowaną reprezentację, tylko nie umiałaby grać w piłkę. Zamiast ćwiczyć warianty taktyczne, Lenczyk kazałby im skakać na skakance.

Jest grono trenerów czterdziestolatków. Tam też nie ma nikogo?

Moim kandydatem byłby Rafał Ulatowski, który od pół roku jest do wzięcia, ale nikt mu nie da szansy, bo pod koniec zeszłego roku był przez miesiąc w Lechii Gdańsk, a wcześniej miał roczną przerwę, po katastrofalnej przygodzie z Cracovią.

Niezbyt imponujące CV.

Ja bym mu dał kredyt zaufania, bo jestem przekonany, że to facet z innej półki niż większość trenerów w Polsce. Tak samo uważam, że za kilka lat karierę zrobi Leszek Ojrzyński z Korony, który musi jednak nabrać doświadczenia, dystansu do pewnych spraw.

Nie boi się pan, że Fornalikowi też brakuje doświadczenia? Jak wyjedzie na Wembley, to się psychicznie spali.

Od ogarniania spraw organizacyjnych jest sztab reprezentacji, a Fornalik na Wembley czy Camp Nou ma wiedzieć, by sobie nie robić zdjęć i nie biegać za kierownikiem drużyny, żeby mu załatwił proporczyk, a może i koszulkę. Na tym ma polegać jego zderzenie z międzynarodową piłką.

Na czymś jeszcze. Na tym, że się nie przestraszy nazwisk rywali, że facet z Katowic czy Kielc nie spanikuje przed Rooneyem czy Cristiano Ronaldo.

Nie rozumiem, jak można się takich rzeczy bać? Skoro ktoś wybrał taki zawód, to po to, by grać przeciw Rooneyowi, a nie tylko przeciw Kowalskiemu. Fornalik jest w tym zawodzie od lat, a zaimponował mi tym, że mając takich zawodników, jakich ma, tak długo się im przyglądał, aż znalazł dla nich sposób, by grali widowiskowo i wykorzystali jak najlepiej swoje umiejętności.

W reprezentacji nie będzie miał tyle czasu co w klubie.

Dlatego ważne jest, że potrafi ocenić zawodników i ich ustawić. Ja nie twierdzę, że będzie mu łatwo, ale gdy patrzę na polskich trenerów, to nie widzę lepszego.

Skoro trenerem będzie ktoś wybrany przez Piechniczka, to czy jest szansa, że coś się w PZPN w ogóle zmieni?

PZPN mogą zmienić ludzie tacy jak Jerzy Dudek: rozsądni, znający świat i języki. Jak on dzwoni do kogokolwiek ze świata europejskiej piłki i się przedstawia, to wszyscy wiedzą, kto zacz. No i jest na tyle bogaty, że nie musi kraść.

No, to po sprawie. Namówmy Dudka i już.

Nie Dudka, ale piętnastu takich, bo jednego człowieka tak w PZPN zakręcą, że się nigdy w papierach nie połapie. Tylko skąd wziąć piętnastu dudkopodobnych?

Nie ma piętnastu sprawiedliwych w tej Sodomie?

Trzeba by ich nie tylko znaleźć, ale i skłonić, by rzucili swoje zajęcia i poszli siedzieć za biurka w PZPN. A żeby było trudniej, to wprowadzenie ich tam musiałaby poprzedzić wojna. Kto w to zechce wejść?

Ktoś z okolic polityki?

Gdyby wszedł tam Jan Krzysztof Bielecki lub ktoś mu podobny, to może by się coś w polskiej piłce zmieniło, ale nie sądzę, by chciał.

A pan?

Nigdy w życiu! Ja jestem sobie spokojnym trenerem.

Swoją kandydaturę zgłasza Boniek, choć zastrzega, że pewnie jest niewybieralny.

To byłby dobry kandydat, ale strasznie się boję, że Bońkowi nie starczyłoby cierpliwości, siły i pasji do osuszania tego bagna. On ma tyle możliwości zawodowych, towarzyskich, tyle sposobów na spędzanie wolnego czasu, że w zderzeniu z betonem PZPN mógłby odpuścić. Przestałoby mu się chcieć.

A naprawdę jest niewybieralny? Jesteśmy skazani na Latę?

Skoro Lato ogłosił, że będzie kandydował, to pewnie jest policzony, ale do października jeszcze sporo czasu. Może kilku delegatów, którzy nie zagłosowaliby na przykład na Jacka Masiotę, gdy zobaczy nazwisko Bońka, to zmięknie? Nic nie jest przesądzone. Ale sam Boniek i tak nic by nie zdziałał, a gdzie choćby dwunastu bońkopodobnych? Nie znajdzie pan takich szaleńców.

Upieram się, że kilka osób by się znalazło.

Kilka to za mało.

Tysiąca pan potrzebuje, żeby ich spacyfikować? To zawodowi mordercy są? Niech pan nie dramatyzuje.

Tak, PZPN to zawodowi mordercy polskiej piłki nożnej... (śmiech) Nie trzeba na nich tysiąca, ale co najmniej dwunastu gniewnych ludzi.

Ostrożnie z filmowymi analogiami, akurat tamci gniewni nie byli pozytywnymi bohaterami.

To prawda, mnie chodzi o ludzi prawdziwie gniewnych, ale i takich, którzy mają siłę i chęć coś zmienić. Tylko skąd ich brać?

Może poszukajmy wewnątrz. Nie ma tam nikogo sensownego? Czasem widać człowieka, który umie poprawnie po polsku mówić.

Jest wspomniany pan Masiota z zarządu PZPN...

Choćby on. Nie może nic zrobić?

Masiota jest delegowany tam przez prezesa Lecha Poznań. Tenże prezes miał wcześniej Amicę Wronki, która zatrudniała „Fryzjera". Niczego nie sugeruję, naprawdę, ale przecież gdyby Masiota zaczął skrobać, to mógłby znaleźć coś, co stawiałoby w nie najlepszym świetle jego pryncypała.

Nie można zmienić PZPN siłą? Każdy rząd łamał sobie na nich zęby.

Bo przyjeżdża UEFA, która właśnie pokazała nam, kto tu naprawdę rządzi, bo skasowała pieniądze za wszystko, a nam kazała tylko pilnować buspasu dla siebie. I co pan może zrobić z PZPN, który jest przez nich chroniony?

Nic nie można?

Jeśli nie chcemy, by nas wykluczono z rozgrywek na lata, to nic.

Może warto pójść na całość i zaryzykować?

A jakby się okazało, że oni idą do jakiegoś Strasburga i przegrywamy? To po co to wszystko? A poza tym zaraz będzie pan miał protesty polskich klubów wyrzuconych z pucharów. Prezesi spytają, kto im odda zainwestowane miliony. Ale akurat do takich rozważań znalazł pan niewłaściwego rozmówcę. Ja zupełnie nie wiem, jak się w Polsce robi biznes na piłce.

A robi się?

Moim zdaniem nie da się na tym zarobić. Ale nie tylko tego nie rozumiem. Jestem pracownikiem miejskiego klubu w Kielcach i za nic nie pojmuję, dlaczego Kielce wywalają pieniądze na klub z ekstraklasy? Po co im taka promocja?

Prestiż?

Rozumiem, gdyby to był jakiś sponsor, zależałoby mu na reklamie, ale miastu? Co ma z tego?

A czemu Warszawa wydała pół miliarda na stadion Legii?

Pytanie absolutnie zasadne, ale niech pan pyta Hannę Gronkiewicz-Waltz.

Jak to jest, że świetny piłkarz Lato wkracza do PZPN i staje się takim samym „leśnym dziadkiem" jak całe to obciachowe towarzystwo?

Lato był leśnym dziadkiem, zanim się dopchał na szczyt PZPN. I zupełnie mnie nie dziwi, że poszedł tam jak po swoje, jak również to, że mimo swych marnych kwalifikacji poszedł kompromitować się do Senatu.

Tam był też Piechniczek, a w Sejmie mamy teraz trzech reprezentantów: Tomaszewskiego, Koseckiego i Kucharskiego. Tylko co z tego?

Skoro pan Tomaszewski zdążył się pokłócić w świecie piłki z absolutnie każdym... Piłkarze są w Sejmie, ale nie ma to żadnego przełożenia ani na PZPN, ani na sytuację w polskiej piłce. A piłkarz Lato zrobił dla polskiej piłki mniej dobrego niż prezes Lato złego.

W siatkówce zatrudniamy najlepszych trenerów świata i mamy wyniki. W piłce się nie da?

Zacznijmy od tego, że prowadzenie drużyny siatkówki i futbolu to zupełnie inne pieniądze: na infrastrukturę, bo mamy halę i się nie martwimy, że mróz czy deszcz nam murawę zniszczył. Mniej się wydaje na zawodników, bieżąca działalność kosztuje mniej. Taki klub jest też łatwiejszy do ogarnięcia, a wprowadzenie zagranicznego szkoleniowca poprawia wyniki i wszyscy są zadowoleni. W siatkówce widać, że nasza reprezentacja stoi na mocnej lidze z najlepszymi trenerami, na niezłych pieniądzach, stałym dopływie talentów.

Tak nie może być w piłce?

A jakim cudem, skoro nie szkolimy młodzieży? Jeśli już ktoś zajmuje się dziećmi, to co bardziej rozgarnięty tata mówi: „Szanuj trenera, bo jest starszy, ale rób dokładnie odwrotnie". Bo to jest trep, który mógłby prowadzić w wojsku zaprawę poranną, ale nie może uczyć dzieci!

No nie, w Legii coś zmieniono i powołano Akademię Legii, której absolwenci grają w pierwszej drużynie albo zostali sprzedani za niezłe pieniądze.

To wyjątek pokazujący, jakie mogą być efekty, gdy się stworzy system szkolenia, zatrudni dobrych trenerów, zapewni warunki do pracy, zmotywuje ich. Wtedy pojawiają się talenty, które nie tylko grają w pierwszej drużynie czy jadą za granicę, ale są znakomitym przykładem dla dzieciaków, bo każdy chciałby zrobić karierę jak Rybus czy Żyro. No ale, ile ma pan takich akademii w Polsce?

Dlaczego ich nie ma?

Bo to był pomysł Mariusza Waltera, który chce zostawić po sobie ślad, może nie wygra Ligi Mistrzów, ale wychowa młode gwiazdy.

Wszystko zależy od tego, czy milioner ma kaprys?

Kaprys i wizję.

Drugi milioner z Warszawy właśnie ma dość swojej Polonii.

No zawiódł się, biedny... A może on sam nie wie, co z tym zrobić? Myślał, że wyłoży kasę i będzie wynik.

Nie on jeden. Cupiał wykładał miliony w Wiśle, Filipiak w Cracovii...

Nie Filipak, ale „nazywam się profesor Janusz Filipiak".

Czego brakuje Wojciechowskiemu, Cupiałowi i Filipiakowi, którzy od lat wydają własne pieniądze na piłkę?

Nie mają wizji. Kupując piłkarza, mają wrażenie, że fundują sobie 25-letnie dobrze wykształcone, przystojne dziecko, którym można pochwalić się w świecie. A gdyby mieli zainwestować w szkółkę piłkarską, to mogłoby się okazać, że mają rozwrzeszczane bachory, które trzeba przez dziesięć lat karmić i może się okazać, że nic z tego nie będzie.

Brak sukcesów to nie tylko kwestia szkolenia młodzieży.

Ale głównie tego. Dawno temu na Racławickiej 132 w Warszawie były dwa boiska, na których trenowali młodziutcy Baran, Wdowczyk, Dziekanowski, Szczęsny – wszystko nieźli piłkarze. Dziś na jednym z tych boisk stoi gmach ABW, a drugie podupadło. Tak wygląda szkolenie młodzieży w Polsce.

Gwardii Warszawa może nie ma, ale są Orliki.

I bardzo się z tego cieszę, ale one są niepełnowymiarowe, mają sztuczną murawę i powstały nie po to, by uprawiać na nich profesjonalną piłkę, ale dla rekreacji.

Skądinąd lepiej, żeby dzieciaki kopały piłkę niż staruszków.

Lepiej, choć to w niczym nie pomoże polskiej reprezentacji. A przecież świat się zmienił. Gdy ja zaczynałem grać w piłkę, była w telewizji komunistyczna Jedynka i nadająca po południu Dwójka, a młodego chłopaka trzeba było siłą, za uszy, zaciągać do domu z boiska, żeby choć łapy umył i kolację zjadł. Dziś jest sto kanałów, Internet, konsole do gier, a dzieciaki trzeba siłą wyganiać na boiska! I kogo tam spotkają? Trenerczyka, któremu płaci się kilkaset złotych, raczej za opiekę nad dziećmi niż za ich szkolenie. W efekcie 12-latki już mają koszmarne nawyki.

Problemem dla właściciela klubu nie jest brak boiska...

... Ale brak kasy.

Słucham?! Akurat kasy wpompowali w kluby mnóstwo. Brak im szerszej perspektywy.

Ale to ma związek z kasą, bo jak pan kupi sobie kilku Melliksonów za parę złotych, to ich pan później ma. I jak pan będzie chciał się wycofać, to można tych Melliksonów sprzedać z niewielką stratą, a jak dobrze pójdzie, to i bez straty, a może nawet z zyskiem. A zainwestuje pan w dzieciaki i co? Kto ich od pana odkupi?

Przykład Legii pokazuje, że wychowanie młodych może się opłacić.

Ale do tego trzeba mieć długą perspektywę, przekonanie, że chce się w tym biznesie być przez kilkanaście lat. Z tego nie można się w każdej chwili, ot tak, wycofać.

Wojciechowski, Cupiał i Filipiak inwestują od kilkunastu lat.

Ale zawsze mogą odejść. Zresztą może to oni mają rację? Ja rok temu próbowałem założyć szkółkę piłkarską. Wojtek obiecał, że będzie przylatywał do Polski 25 razy w roku i wpadał na treningi. Byłoby wielkie halo w mediach, gwarancja dla sponsorów, że będzie o tym głośno. Chodziłem wokół tego, ale nie znalazłem nikogo! Nikt nie widzi w tym interesu.

Rok temu mówił mi pan, że ma nadzieję, iż unikniemy blamażu i chociaż wyjdziemy z grupy.

Sportowo Euro było dla nas katastrofą, a poziom rozgrywek pokazał nam miejsce w szeregu. Co z tego, że mamy reprezentację najlepszą od lat, skoro od europejskiej czołówki odstajemy zdecydowanie? Na dziesięć meczów z Ukrainą wygralibyśmy z pięć razy, ale z Włochami raz. Nawet zespoły, które nie wyszły z grup, jak Chorwacja czy Szwecja, nie dałyby nam szans.

Tego blamażu można było uniknąć?

Niewiele brakowało, a wygralibyśmy z Grecją, bo nie było powodu, by ten mecz przegrać. Wręcz przeciwnie, same powody, by go wygrać: prowadziliśmy 1:0, graliśmy w przewadze, bo sędzia wyrzucił Greka z boiska tylko dlatego, że polski zawodnik przewrócił się z głodu i bezrobocia. Gdybyśmy ten mecz wygrali i jeszcze zremisowali z Czechami, mielibyśmy awans...

Gdyby ciocia miała wąsy, toby była wujkiem.

Dlatego ja tylko mówię, że blamażu można było uniknąć, ale może lepiej, że odpadliśmy z ostatniego miejsca w grupie, bo przynajmniej pozbawiliśmy się złudzeń. Gdybyśmy z tej grupy wyszli, ogłoszono by sukces i to by tylko zaciemniło obraz.

Popełniono błędy?

Można znaleźć ze trzy pozycje, na których nie mamy odpowiednich piłkarzy, ale nie chcę teraz robić osobistych wycieczek i wskazywać winnych wśród piłkarzy.

Na czym polega odpowiedzialność Smudy?

Był niewolnikiem swojej zasady wypracowanej w klubach, że nie zmienia pierwszej jedenastki. Jeśli ktoś zagrał źle, dawał mu szansę na rehabilitację, nie tracił do zawodnika sympatii. Smuda mógł czy w trakcie meczu, czy między nimi coś odmienić w drużynie, ale bał się wykorzystać swoją władzę, siłę. Wszyscy wiedzą, że najlepszym zawodnikiem na zgrupowaniu był Kamil Grosicki, który prezentował się fenomenalnie: był szybki, dynamiczny, ale Franz go w swojej drużynie nie widział i nie dał mu szansy nawet w trakcie meczów, które się nam nie układały.

Del Bosque nie dał szansy Llorente, który miał świetny sezon, a sięgnęli po złoto.

Ale on ma taki skład, że na ławce rezerwowych siedział też Tores, Navas czy wspaniały bramkarz Reina, który może tylko pomarzyć o tym, że kiedyś zastąpi Casillasa. Tam można wpuścić na boisko kogokolwiek i zawsze coś drużynie da, u nas jest przecież zupełnie inaczej. Trzeba mieć odwagę, pomysł, by dokonać zmian. Tego Smudzie zabrakło.

Jednej zmiany dokonał pański syn, stracił miejsce w drużynie.

Akurat on chciał, by Wojtek wrócił do bramki po odbębnieniu kary, ale uległ naciskom kibiców, ludzi ze sztabu trenerskiego, wszystkich po trochę. Ja nie mówię, że to źle, iż nie zagrał Szczęsny, ale uleganie naciskom na pewno nie jest najlepszą cechą selekcjonera.

Czyli mamy bojaźliwego trenera, ślepo przywiązanego do swoich zawodników i ulegającego naciskom. To może chociaż Smuda miał charyzmę?

Na początku pewnie tak, ale to się skończyło, gdy drużyna zobaczyła, że jest ciężko przestraszony. A nie zawsze tak było, bo to Smuda wykazał się superodwagą i kazał nam grać jak równy z równym z Hiszpanią. Ja się upieram, że to był bardzo mądry ruch. Owszem, dostali 6: 0, ale zobaczyli, gdzie są. To ich wiele nauczyło. Wtedy pluto na Smudę, wszyscy go nap...i, więc niech się teraz uderzą w piersi, jeśli się Smuda przestraszył, bo to przez nich. Potem Polacy rozgrywali mecze z coraz słabszymi rywalami, wyniki były lepsze, co tylko zamuliło obraz reprezentacji.

Wielu ekspertów mówi o katastrofalnych błędach taktycznych. W meczu z Rosją wszystkie piłki szły górą do Lewandowskiego i nawet jak je przyjął i dogrywał na puste pole, to nie było tam żadnego Polaka.

To prawda, Smuda powinien dokonać wtedy zmiany w ustawieniu, choć akurat remis z Rosją nie był złym wynikiem.

Rosjanie byli słabsi, niż myśleliśmy i można było wchodzić w ich obronę.

Tylko że siły było coraz mniej. Cóż, zarówno Smuda, jak i drużyna nie zdali egzaminu.

Na koniec, awansujemy do mistrzostw świata 2014?

Myślę, że tak.

Z grupy z Anglią, Ukrainą, Czarnogórą?

Będzie bardzo ciężko zająć pierwsze miejsce, ale jest też szansa wejść z miejsca drugiego. Wierzę, że będziemy się bić z Anglią jak równy z równym.

Smuda odchodzi. Jaki byłby najlepszy scenariusz?

Maciej Szczęsny:

Pozostało 100% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy