Wydanie Więzi składa się szczęśliwie z dwu woluminów – można je czytać także w fotelu.
Stempowski współpracował z Giedroyciem niemal od początku istnienia miesięcznika. Jego szkice ukazywały się przed „Notatnikiem" i obok niego w różnych działach pisma jako recenzje książek, komentarze polityczne, sprawozdania z międzynarodowych sympozjów. Jednak tym nagłówkiem J.S. szczególnie wyróżniał niektóre ze swoich esejów, w paru wypadkach felietonów. 13 z nich wybrał do skomponowanych przez siebie „Esejów dla Kasandry" czy „Od Berdyczowa do Rzymu". Inne znalazły się w czytelnikowskim wyborze tego samego co obecnie edytora, Jerzego Timoszewicza, sprzed 11 lat. 10 „Notatników..." ukazuje się w kraju po raz pierwszy, dobrze znosząc porównanie z tymi, do których zawsze wracamy z najwyższą przyjemnością. Dla mnie jest to „Esej berdyczowski" z roku 1964, wspomnienie podróży przez Berdyczów, Mińsk, Kowno do Rygi odbytej z ojcem; Jerzy miał wówczas lat 16. Przy ulicy Machnowieckiej, głównej arterii Berdyczowa, znajdował się sklep Szafnagla, przed którym panowie szlachta w pudermantelach, z bliższej i dalszej okolicy, po nabyciu towarów kolonialnych, pieprzu, imbiru, wanilii przechadzając się, prowadzili ożywione rozmowy o cenach zboża w Odessie i przygodach Szułdybułdowicza, który próbował kupić czwórkę koni na jarmarku w Jarmolińcach. Widok miejsca z długim szeregiem najrozmaitszych pojazdów i treść rozmów w niczym nie odbiegały od tego, co stulecie wcześniej opisał Michał Czajkowski. Wieczorem, przechadzając się po miasteczku, Stempowscy dostrzegli oświetlone okna, z których dobiegały głosy przypominające modlitwę. Starszy S. zastukał i zostali wpuszczeni do izby, w której wychudzeni krawcy czytali wspólnie pierwszy tom „Kapitału". „W miarę lektury Marks stawał się coraz ciemniejszy. Czytany tekst był dla nich prawdą objawioną... przyswajali sobie tekst nie przez jego zrozumienie, lecz przez jego egzaltację".
Wychowany wśród pozytywistów, młody S. był skłonny widzieć w tym objaw chorobliwy, wywołany chronicznym niedożywieniem i brakiem snu. „Myliłem się. Miałem przed sobą wzór postawy myślowej mającej szerzyć się także wśród najlepiej odżywionej ludności Europy". Stempowski miał wówczas już za sobą pobyt w Berlinie, Warszawie, Paryżu, Wiedniu. Osiemnastoletni, zaczął studia historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po roku przeniósł się do Monachium. Zajmowały go koncerty, galerie malarstwa, teatry i wycieczki narciarskie. Ale słuchał też Martina Heideggera wykładającego w brązowo-liliowym garniturze. Z Monachium robił wypady do Odessy, Moskwy i Szwajcarii. W czasie pierwszej wojny studiował w Genewie, Zurichu i Bernie. Interesował się literaturą rzymską, historią Kościoła, mistyką starochrześcijańską, ekonomią polityczną, XVII-wieczną i współczesną literaturą francuską.
W Lozannie był na premierze „Historii żołnierza" Strawińskiego. Napisał niemiecką rozprawę „O antycznej i chrześcijańskiej filozofii historii między 1-szym a 5-tym wiekiem". W latach 1919–1921 pracował w MSZ, między innymi jako kurier dyplomatyczny. Przez parę miesięcy roku 1920 walczył jako ochotnik na froncie. Podczas rokowań pokojowych w Rydze, posługując się fałszywym paszportem, był ich obserwatorem z ramienia rządu RP. Najdokładniej szczegóły jego biografii ustalił niezmordowany Jerzy Timoszewicz. Od 1921 był Stempowski korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej w Paryżu i Genewie, zajmując się działalnością Ligi Narodów. W jesieni 1923 roku przeniósł się do Berlina. Bywał tam na posiedzeniach Reichstagu. Prócz korespondencji agencyjnych zaczął publikować artykuły na tematy ekonomiczne i polityczne, wreszcie literackie, w pismach związanych ze zwolennikami Piłsudskiego: od „Głosu prawdy" po „Drogę".
Jako dziecko spotykał Żeromskiego w swoim domu rodzinnym. W podróżach poznał dziesiątki wybitnych europejskich dyplomatów, parlamentarzystów, bankierów, dziennikarzy. Miał także przyjaciół tureckich. Do tego niezmierna ilość lektur w językach oryginałów, poczynając od klasyków rzymskich, sowieckie spisy ludności Ukrainy z lat 20., mniej znanych autorów polskich XIX stulecia, jak Placyd Jankowski, Ludwik Sztyrmer, Teodor Tripplin czy August Wilkoński, po autorów awangardy: „Ulissesa" Joyce'a przeczytał uważnie w roku 1932. Pamięć tych wszystkich miejsc, obejrzanych dzieł sztuki i architektury, rozmów i książek, poddana surowej dyscyplinie jest tworzywem jego esejów.