Asterix i Obelix: Misja Hollande

Bogaci coraz częściej uciekają przed zbyt wysokimi podatkami w swoich krajach. Ale coraz częściej słychać też głosy, by takich podatkowych uciekinierów pozbawiać obywatelstwa

Publikacja: 29.12.2012 00:01

Christian Clavier i Gerard Depardieu wolą żyć poza Francją

Christian Clavier i Gerard Depardieu wolą żyć poza Francją

Foto: AFP

Co nie udało się Juliuszowi Cezarowi, udało się socjalistycznemu prezydentowi Francji Francois Hollande'owi. Wygonił z kraju dwóch walecznych Gallów: Asteriksa i Obeliksa. Na podatki nie pomógł nawet cudowny, dający wielką siłę, eliksir.

Najpierw nogi za pas wziął Christian Clavier, odtwórca roli Asteriksa i ekranowy partner Gerarda Depardieu. Przed kilkoma miesiącami osiadł w Londynie. Ale to właśnie bardziej znany i zadziorny Depardieu, który zapowiedział nawet oddanie francuskiego paszportu, stał się symbolem oporu przeciw populistycznym pomysłom lewicy. Więcej, stał się ikoną sprzeciwu wobec podatkowych oprawców na całym świecie.

Takim oprawcą jest prezydent Hollande, który podniósł właśnie górną stawkę PIT z 41 do 45 proc. w przypadku dochodów powyżej 150 tys. euro rocznie oraz wprowadził dodatkową 75 proc. stawkę dla zarabiających ponad milion euro rocznie. Zwiększył też wprowadzony jeszcze przez Francois Mitterranda podatek od bogactwa. To jedynie gest pod publiczkę. Nowy podatek dla najbogatszych obejmie raptem 1,5 tys. osób i ma dać 200 mln euro, podczas gdy Hollande musi szybko znaleźć sumę 100-krotnie większą, by załatać dziurawy budżet państwa.

Tyle że najbogatsi Francuzi nie zamierzają być kozłami ofiarnymi kryzysu. Mówią: dość! Bo nad Sekwaną już od dawna podatki są horrendalnie wysokie. Szykuje się prawdziwy exodus. Tysiące biznesmenów czy menedżerów przebiera już nogami. Kupują nieruchomości, głównie w Belgii i Szwajcarii, gdzie zamierzają się przenieść w większości w sposób fikcyjny, by nie zapłacić haraczu.

Kij w mrowisko

Premier Jean-Marc Ayrault nazwał decyzję Depardieu żałosną i niepatriotyczną. – Ci, którzy szukają schronienia za granicą, nie są tymi, którzy boją się biedy. Robią to, by stać się jeszcze bogatsi. Nie można walczyć z ubóstwem, jeśli ci, którzy mają najwięcej, nie okażą solidarności i odrobiny szczodrości – powiedział.

Tego dla Depardieu było za wiele, bo kto jak kto, ale aktor ten jest wręcz ikoną Francji. Odpowiedział premierowi w głośnym liście otwartym zamieszczonym w „Le Journal de Dimanche". „Nikt, kto opuścił Francję, nie został tak obrażony jak ja" – napisał. Przypomniał, że w ciągu 45 lat zapłacił 145 mln euro podatków, a kraj opuszcza oddawszy 85 proc. tegorocznych dochodów. „Pytam Pana, panie Ayrault, kim Pan jest, żeby mnie oceniać? Kim Pan jest? Daję Panu mój paszport i moje ubezpieczenie społeczne, z którego nigdy nie korzystałem. Nie żyjemy już w tym samym kraju, jestem prawdziwym Europejczykiem, obywatelem świata (...). Wyjeżdżam, bo uważacie, że sukces, bycie twórczym, talent, wszystko, co ludzi wyróżnia, trzeba karać".

To było jak wsadzenie kija w mrowisko. We Francji wrze, a w całej Europie debatuje się, na ile bogaci ludzie powinni partycypować w kosztach wychodzenia z kryzysu swoich krajów. I z drugiej strony, na ile państwo ma prawo rabować swoich obywateli w imię wyższych celów. Gdzie leży granica wymaganej od nich „szczodrości"? Czy ucieczka przed podatkami, które idą na szkoły, wojsko, policję czy szpitale jest czynem niepatriotycznym? Czym w takim razie jest patriotyzm?

Socjalista, wróg socjalisty

Depardieu to symbol Francji. Cios zadany socjalistycznemu prezydentowi jest jednak tym większy, że aktor zawsze uchodził za sprzyjającego lewicy. Przed laty nie ukrywał swej fascynacji Mitterrandem i Fidelem Castro.

Wywodzi się z biednej rodziny. Jednym z najwcześniejszych wspomnień aktora jest to, kiedy idąc do szkoły, potknął się o pijanego ojca leżącego na chodniku. Jest trzecim z trójki jego dzieci. Mając 12 lat, Depardieu ucieka z domu, utrzymuje się z kradzieży i mieszka z prostytutkami. Trafia nawet do więzienia. Teraz mawia, że gdyby nie aktorstwo, zostałby zapewne płatnym zabójcą. W wieku 14 lat pracuje jako pomocnik drukarza. W połowie lat 60. zaczyna przygodę z aktorstwem, grając w teatrze objazdowym Cafe de la Gare. Odtąd wystąpił w ponad 100 filmach, m.in. w „Dantonie" Andrzeja Wajdy.

Depardieu zgromadził spory majątek, który szacuje się na 120 mln euro. Jest m.in. właścicielem restauracji, luksusowej kamienicy w Paryżu czy założonej w XIII wieku winnicy Chateau de Tigne w dolinie Loary. Produkuje 350 tys. butelek wina rocznie.

Nie wszystkim aktor pasuje na symbol walki z uciskiem. Znany jest z nadmiernego zamiłowania do wina, którego spożywa do sześciu butelek dziennie. Przed rokiem wywołał skandal, gdy będąc na pokładzie samolotu, już w chwili startu zażądał, by umożliwiono mu skorzystanie z toalety. Gdy mu odmówiono, na oczach innych pasażerów wypróżnił się na podłogę. Kilka tygodni temu trafił do aresztu, gdy przewrócił się na skuterze na jednej z francuskich ulic. Był pod wpływem alkoholu. W sierpniu pobił kierowcę, który zajechał mu drogę.

Dla socjalistów jest teraz wrogiem numer jeden.

Minister pracy Michel Sapin: „To forma upadku osobistego". Minister edukacji Vincent Peillon: „To postawa antyobywatelska i zły przykład dla młodych". Minister kultury Aurelie Filipetti: „To skandal, bo francuskie obywatelstwo to honor, prawa i obowiązki. A jednym z nich jest płacenie podatków". Prezydent Hollande jest wściekły, chce nawet renegocjować umowy z Belgią, a Zgromadzenie Narodowe powołuje grupę ds. ucieczki podatkowej. Ma ona śledzić aktywa osób, które często pojawiają się w mediach.

Egalitaryzm i niechęć do bogatych są we Francji bardzo silne. W tej sprawie społeczeństwo pękło na pół, poglądy w zasadzie pokrywają się z sympatiami politycznymi. Dla ministrów poprzednich prawicowych rządów i większości celebrytów Depardieu jest ofiarą rozboju podatkowego. Były szef dyplomacji Alain Juppe określa działania socjalistów polityką konfiskaty, a jeden z najbardziej znanych na świecie projektantów mody Karl Lagerfeld nazywa prezydenta Francji „idiotą", który „nienawidzi bogatych".

Gerarda Depardieu popierają też Catherine Deneuve i Brigitte Bardot, choć ta ostatnia, znana obrończyni zwierząt, nie może mu zapomnieć fascynacji krwawą hiszpańską korridą. Gdy aktor Philippe Torreton w lewicowym dzienniku „Liberation" skrytykował zachowanie Depardieu, wytykając mu przy okazji „fatalny wygląd i brak talentu", Bardot szybko zaleciła mu, by „zachował swój jad, ordynarność, swą mierność i zazdrość do obrażania tych, którzy na to zasługują".

W odpowiedzi na rejteradę Depardieu władze nagłaśniają jako przykład do naśladowania powrót do Francji innego człowieka kultury – pisarza Michela Houellebecqa, autora m.in. „Cząstek elementarnych". Jednak ten nie popiera rządu. Wrócił z Irlandii, bo chce „znów mówić na co dzień po francusku".

Nechin to maleńka miejscowość w Belgii zamieszkana przez 2 tys. ludzi, z której jedną czwartą stanowią francuscy emigranci podatkowi. Mają swoje domy kilometr od francuskiej granicy. To tu udał się Gerard Depardieu, kupując dawny dom celników i wystawiając na sprzedaż swoją kamienicę w Paryżu za 50 mln euro.

Za sąsiada będzie miał 81-letniego Gerarda Mullineza, który w latach 50. za oceanem podpatrzył, jak działają tamtejsze samoobsługowe markety, i w Europie stworzył potężną sieć hipermarketów Auchan. W Nechin na ulicy Reine Astrid mieszka tak wielu członków jego rodziny, że miejscowi nazwają ją ulicą Mulliez. Latem o belgijskie obywatelstwo wystąpił najbogatszy Francuz i Europejczyk Bernard Arnault, właściciel grupy LVMH, do której należy m.in. marka Christian Dior. Dziennik „Liberation" pożegnał go, dając na pierwszej stronie wielkie zdjęcie i podpis: „Spadaj, biedny głupku!". Ten „papież luksusu" wybrał Brukselę, nie dlatego że chce oszczędzić na podatku dochodowym, którego i tak nie płaci wiele. Myśli o przyszłości swych dzieci. W Belgii obowiązuje maksymalnie 3-proc. podatek spadkowy, podczas gdy we Francji, przekazując majątek synom, musiałby oddać połowę z 40 mld dolarów.

Podatkowy ruch oporu

Podatki we Francji zawsze były wysokie. Tak jak teraz symbolem podatkowego ruchu oporu stał się najpopularniejszy aktor, podczas podobnej burzy sześć lat temu oczy wszystkich skupione były na najpopularniejszym francuskim piosenkarzu Johnnym Hallydayu. Kiedy przeniósł się do Szwajcarii, ówczesny prezydent Jacques Chirac podkreślał, że szanuje go jako artystę, ale krytykuje jako obywatela. Co innego kandydat na prezydenta Nicolas Sarkozy. Dla niego wyjazd Hallydaya był dowodem, że we Francji podatki są za wysokie i obiecał, że jak zdobędzie fotel prezydenta, zmieni je tak, by ludzie ambitni i pracowici nie musieli wyjeżdżać. Hallyday obiecał, że wróci. Ani jeden, ani drugi nie dotrzymał słowa.

Nie ma patriotów

Efekt jest taki, że w Belgii, Luksemburgu i w Szwajcarii w sposób faktyczny lub fikcyjny osiedliło się już 360 tys. obywateli Francji. W Szwajcarii, gdzie trzeba przebywać ponad sześć miesięcy rocznie, by móc podlegać tamtejszemu systemowi podatkowemu, zamieszkał znany kierowca rajdowy Sebastian Loeb.  Ale jak sprawdzić, czy „uciekinier" dotrzymuje tych warunków w dobie otwartych granic?

George Orwell mawiał: „Nikt nie jest patriotą, jeśli chodzi o podatki". Te słowa znanego pisarza przytacza wiceprezydent Centrum im Adama Smitha Andrzej Sadowski. – Polityka Hollande'a względem ludzi zamożnych to emanacja hasła Lenina „grab, co zagrabione", realizacja wrednej ideologii socjalistycznej opartej na zawiści. To czyste wywłaszczenie, nieuzasadnione nagłymi kataklizmami jak wojna – mówi.

Jego zdaniem exodus podatkowy to „krzywa Laffera w pełnym zastosowaniu". Przekroczono próg bólu, który daje się znieść. W takich sytuacjach ludzie mają prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa.

– W przypadku Gerarda Depardieu lewica wpadła we własne sidła. Sama przyczyniła się do osłabienia tożsamości narodowej, promując tożsamość nadeuropejską, walcząc z „nacjonalizmami". Chciało się mieć postnarodową Europę, to ma się postnarodowych podatników. Wychowali sobie postnarodowych celebrytów – mówi z kolei filozof Dariusz Karłowicz.

Kiedy po wybuchu kryzysu w Irlandii zniesiono przywileje dla artystów, muzycy U2, których majątek szacuje się na ponad 450 mln funtów, przenieśli swoją działalność do Holandii. Na ubiegłorocznym festiwalu w Glastonbury lidera zespołu przywitało kilkadziesiąt tysięcy fanów i hasła: „Bono, zapłać!". Nad sceną unosił się dmuchany balon z napisem „U pay tax 2?".

Karłowicz wspomina znajomego Szkota. Gdy napomknął mu o patriotyzmie Seana Connery'ego, który często pokazuje się w tilcie, ten żachnął się: – Jaki z niego patriota, podatków u nas nie płaci.

Nie robią tego również liczni Niemcy. Siedmiokrotny mistrz Formuły 1 Michael Schumacher, który mieszka 15 lat nad Jeziorem Genewskim. Wśród 300 najbogatszych mieszkańców Szwajcarii jest aż 60 Niemców, w tym rodziny Thyssenów (przemysł ciężki), Muellerów (mleczny) czy Liebherów (maszyny budowlane). I w Niemczech, i we Francji pojawiają się coraz częściej głosy, by podatkowych uciekinierów pozbawiać obywatelstwa.

Problem ten nie dotyczy tylko Europy. Wszędzie przyjęło się uważać płacenie podatków za patriotyczny czy choćby tylko obywatelski obowiązek, zwłaszcza w trudnych czasach. Eduardo Saverin, współzałożyciel Facebooka, zrzekł się amerykańskiego obywatelstwa, by zapłacić mniejszy podatek po niedawnym wejściu firmy na giełdę. 30-letni Saverin przeniósł się do Singapuru i zaoszczędził blisko 300 mln dol. Wywołało to powszechne oburzenie w USA. „Nasza gospodarka uczyniła go obrzydliwie bogatym człowiekiem, a on okazał się głęboko niewdzięczny" – napisał jeden z internautów na Twitterze.

Oburzona Pippi

Problem emigracji podatkowej w Europie pojawił się pierwszy raz na tak dużą skalę w latach 70. w Szwecji. Kraj zaczęli opuszczać biznesmeni i ludzie kultury, jak członkowie grupy Abba. Każdy może w pewnym momencie mieć dość. Pokazuje to przykład Astrid Lindgren, słynnej autorki książek o Pippi Langstrumpf i zadeklarowanej socjaldemokratki o lewicowej wrażliwości. Swoje katharsis przeżyła w 1976 roku, gdy otrzymała do zapłacenia monstrualny podatek. Usiadła wtedy i napisała do jednej z gazet historyjkę satyryczną. Główna bohaterka o imieniu Pomperipossa zorientowała się, że musi oddać państwu więcej, niż zarobiła. Historia ta przyczyniła się do obalenia ówczesnego rządu.

– Nawet wierzący socjaliści w konfrontacji z rzeczywistością w końcu tracą wiarę, jak Depardieu czy Lindgren – komentuje Sadowski.

Jednym z najbardziej znanych uciekinierów jest właściciel Ikei Ingvar Kamprad. Choć podkreśla często swój patriotyzm, nie przeszkadza mu to mieszkać w szwajcarskiej Lozannie. Jak napisał Johan Stenebo, były menedżer firmy i autor książki „Prawda o Ikei", Kamprad zarządza koncernem za pośrednictwem fundacji w Liechtensteinie, dzięki czemu płaci znacznie mniej podatków.

Nie zawsze fiskus godzi się ze stratą. W 2007 roku udało mu się wyegzekwować część podatków od Bjoerna Ulvaeusa, członka supergrupy Abba, choć muzyk zamieszkał w Wielkiej Brytanii, a swoje interesy prowadzi poprzez spółki zarejestrowane w rajach podatkowych, m.in. na wyspie Man i Antylach Holenderskich. Szwedzcy urzędnicy uznali, że mają prawo do podatku od dochodów w postaci tantiem, ponieważ nagrań dokonano w Szwecji.

Pokusa, by obciążyć bogatszych, jest bardzo silna i zyskuje poklask wyborców. W tym kierunku poszedł właśnie rząd Czech. Od 1 stycznia Czesi zarabiający powyżej 100 tys. koron (5,2 tys. dol. miesięcznie) będą płacić dodatkowy podatek w wysokości 7 proc. Nie jest to jednak tak szokujące jak 75-proc. stawka Hollande'a. Absurd takich działań polega też na tym, że prawdziwym problemem Francji i innych krajów europejskich jest unikanie płacenia podatków przez korporacje. Tu są gigantyczne pieniądze. Największe koncerny mają dziesiątki, a czasem setki zarejestrowanych w rajach spółek. I płacą symboliczne podatki.

Osiedlenie się w innym miejscu to najprostsze i najpewniejsze rozwiązanie, by nie płacić wysokich podatków. Jest legalne w przeciwieństwie do ukrywania dochodów na zagranicznych kontach. I mniej ryzykowne.

Grecją wstrząsnął właśnie skandal związany z odkryciem w Szwajcarii 500 mln euro zachomikowanych przez rodzinę byłego premiera Jeorjosa Papandreu. Kilka lat temu niemiecki fiskus kupił za 2,5 mln euro od informatyka Herve Falcianiego, pracującego w banku HSBC w Genewie, płytę CD z danymi 1,5 tys. osób ukrywających tam dochody.

Polska nie jest rajem

Znany tenisista i biznesmen Wojciech Fibak czy rajdowiec Robert Kubica rezydują w Monako, Zygmunt Solorz-Żak kontroluje Cyfrowy Polsat przez spółkę zarejestrowaną na Cyprze, Jan Kulczyk zaś przez działającą w Wiedniu rodzinną fundację. Jego była żona Grażyna Kulczyk formalnie osiedliła się w liczącej 170 mieszkańców alpejskiej miejscowości Tschlin na granicy z Włochami i Austrią. W tamtejszym kantonie mieszkańcy sami dogadują się z władzami, jaki podatek będą płacić. Najlepsi „klienci" płacą nie więcej niż 5 proc. rocznych dochodów. Często bogaci prowadzą szerokie działania charytatywne, ale w kraju płacą mało lub wcale.

– Trudno ocenić skalę emigracji podatkowej z Polski i porównać z Francją, bo brakuje pełnych i wiarygodnych danych – mówi lewicowy ekonomista Ryszard Bugaj, przed kilku laty zwolennik wprowadzenia stawki 50 proc. dla najbogatszych. – Tak. Wróciłbym do tego pomysłu, ale w Polsce ważniejsza jest likwidacja podatku liniowego dla samozatrudnionych, z którego korzystają też menedżerowie. To rozciągliwa i często fikcyjna kategoria.

– Stu najbogatszych Polaków nie byłoby najbogatszymi, gdyby podatki płacili w Polsce – ripostuje Andrzej Sadowski. Jego zdaniem stawki w naszym kraju co prawda nie należą do najwyższych, ale też ludzie bogaci płacą podwójne, np. za służbę zdrowia czy wynajmując ochroniarzy, choć na bezpieczeństwo łożą przecież w postaci podatków. Do Szwajcarii uciekają nie tyle ze względu na nominalne stawki, ile liczne udogodnienia czy wyższy poziom życia i usług.

Poszczególne kraje coraz mocniej rywalizują o atrakcyjnych podatników. Władimir Putin zaproponował Depardieu obywatelstwo rosyjskie. W jego kraju aktor jest ostatnio bardzo popularny za sprawą kampanii reklamowych i filmu „Rasputin", w którym zagrał główną rolę. W Rosji płaci się 13 proc. podatku niezależnie od zarobków. Podatkowych uciekinierów zaprasza także Wielka Brytania. Premier David Cameron zapowiedział, że „rozwija czerwony dywan" przed Francuzami. Przeszedł już po nim m.in. Cristian Clavier.

– Nie rozumiem, dlaczego nie próbujemy takich bogatych i znanych ludzi z Francji czy Niemiec ściągnąć do Polski – zastanawia się Andrzej Sadowski.

A takie działanie się opłaca. Zresztą już raz taka ucieczka z Francji zamożnych i wykształconych ludzi miała miejsce. Byli to prześladowani w XVII wieku protestanccy Hugenoci. Osiedlili się w ościennych krajach, głównie w Prusach, przyczyniając się do ich rozkwitu.

Co nie udało się Juliuszowi Cezarowi, udało się socjalistycznemu prezydentowi Francji Francois Hollande'owi. Wygonił z kraju dwóch walecznych Gallów: Asteriksa i Obeliksa. Na podatki nie pomógł nawet cudowny, dający wielką siłę, eliksir.

Najpierw nogi za pas wziął Christian Clavier, odtwórca roli Asteriksa i ekranowy partner Gerarda Depardieu. Przed kilkoma miesiącami osiadł w Londynie. Ale to właśnie bardziej znany i zadziorny Depardieu, który zapowiedział nawet oddanie francuskiego paszportu, stał się symbolem oporu przeciw populistycznym pomysłom lewicy. Więcej, stał się ikoną sprzeciwu wobec podatkowych oprawców na całym świecie.

Takim oprawcą jest prezydent Hollande, który podniósł właśnie górną stawkę PIT z 41 do 45 proc. w przypadku dochodów powyżej 150 tys. euro rocznie oraz wprowadził dodatkową 75 proc. stawkę dla zarabiających ponad milion euro rocznie. Zwiększył też wprowadzony jeszcze przez Francois Mitterranda podatek od bogactwa. To jedynie gest pod publiczkę. Nowy podatek dla najbogatszych obejmie raptem 1,5 tys. osób i ma dać 200 mln euro, podczas gdy Hollande musi szybko znaleźć sumę 100-krotnie większą, by załatać dziurawy budżet państwa.

Tyle że najbogatsi Francuzi nie zamierzają być kozłami ofiarnymi kryzysu. Mówią: dość! Bo nad Sekwaną już od dawna podatki są horrendalnie wysokie. Szykuje się prawdziwy exodus. Tysiące biznesmenów czy menedżerów przebiera już nogami. Kupują nieruchomości, głównie w Belgii i Szwajcarii, gdzie zamierzają się przenieść w większości w sposób fikcyjny, by nie zapłacić haraczu.

Kij w mrowisko

Premier Jean-Marc Ayrault nazwał decyzję Depardieu żałosną i niepatriotyczną. – Ci, którzy szukają schronienia za granicą, nie są tymi, którzy boją się biedy. Robią to, by stać się jeszcze bogatsi. Nie można walczyć z ubóstwem, jeśli ci, którzy mają najwięcej, nie okażą solidarności i odrobiny szczodrości – powiedział.

Tego dla Depardieu było za wiele, bo kto jak kto, ale aktor ten jest wręcz ikoną Francji. Odpowiedział premierowi w głośnym liście otwartym zamieszczonym w „Le Journal de Dimanche". „Nikt, kto opuścił Francję, nie został tak obrażony jak ja" – napisał. Przypomniał, że w ciągu 45 lat zapłacił 145 mln euro podatków, a kraj opuszcza oddawszy 85 proc. tegorocznych dochodów. „Pytam Pana, panie Ayrault, kim Pan jest, żeby mnie oceniać? Kim Pan jest? Daję Panu mój paszport i moje ubezpieczenie społeczne, z którego nigdy nie korzystałem. Nie żyjemy już w tym samym kraju, jestem prawdziwym Europejczykiem, obywatelem świata (...). Wyjeżdżam, bo uważacie, że sukces, bycie twórczym, talent, wszystko, co ludzi wyróżnia, trzeba karać".

To było jak wsadzenie kija w mrowisko. We Francji wrze, a w całej Europie debatuje się, na ile bogaci ludzie powinni partycypować w kosztach wychodzenia z kryzysu swoich krajów. I z drugiej strony, na ile państwo ma prawo rabować swoich obywateli w imię wyższych celów. Gdzie leży granica wymaganej od nich „szczodrości"? Czy ucieczka przed podatkami, które idą na szkoły, wojsko, policję czy szpitale jest czynem niepatriotycznym? Czym w takim razie jest patriotyzm?

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy