Związek Radziecki od początku do końca swojego istnienia prowadził globalną wojnę o pokój, w której komuniści w różnych krajach zabili prawie 100 milionów własnych i cudzych obywateli. Kiedy pod koniec lat 80. XX wieku okazało się, że wojna o pokój jednak nie zakończy się sukcesem, wielu komunistów przeszło na stronę kapitalistów, a słowa „wojna i pokój" zaczęły znaczyć dla nich co innego niż przedtem. Dzisiaj ponowocześni zachodni liberałowie prowadzą wojnę o wolność, w której po drodze również padają trupy, choć innego rodzaju niż za czasów dawno minionych. Jedna cecha łączy obie wojny: najbardziej martwym płodem obu kampanii jest wartość, dla której wojnę wywołano. W czasach sowieckich był nią pokój, za naszych czasów – wolność i tolerancja dla inaczej myślących.
Niewykluczone, że wojna o wolność, podobnie jak komunistyczna wojna o pokój, skończy się szczęśliwie dla rodzaju ludzkiego i wrócimy wkrótce do normalności. Ale pewności mieć nie można.
Oto pobieżna lista doniesień z frontu ponowoczesnej wojny o wolność.
Uczelniane stado owiec
Kilka miesięcy temu grupa studentów z Cambridge zażądała odwołania ze stanowiska nauczyciela akademickiego i opiekuna studenckiego Adama Sewella z wydziału ekonomii. Sewell zasłużył sobie na to wpisami na osobistym blogu, w których wygłaszał kontrowersyjne opinie na temat ras, równości płci oraz eugeniki. Przeczytałem te wpisy – nie są zbyt mądre. Nie wiem natomiast – nikt tego nie wie – jak osobiste poglądy Sewella na temat rasy, równości płci oraz eugeniki mogą wpłynąć na jego pracę jako ekonomisty albo opiekuna studentów.
Jedno z drugim nie ma nic wspólnego, ale załóżmy nawet, że miałoby. Załóżmy, że Sewell jest badaczem ras albo płci. Instynkt podpowiada, że nie ma dla niego lepszego schronienia niż akademia. Czym bowiem miałby być uniwersytet, jeśli nie tyglem różnorodnych opinii, z których żadna nie jest święta i dana raz na zawsze? Zwłaszcza tak prestiżowa i szanowana instytucja jak uniwersytet w Cambridge powinna być miejscem, gdzie nawet najbardziej dyskusyjne poglądy powinny być... no właśnie – dyskutowane w imię akademickiej wolności słowa i poszukiwania naukowej prawdy.
Nie, nie spadłem z księżyca, wiem, że takie oczekiwanie jest absurdalne. Uniwersytet – nie tylko brytyjski – nie jest dziś miejscem wolnej wymiany myśli, tylko wylęgarnią broilerów ponowoczesnego postępu.
Prof. Lawrence Summers z Harvardu w 2005 roku został zmuszony do rezygnacji po wygłoszeniu niepoprawnego politycznie odczytu na temat przyczyn małej liczby kobiet na wysokich stanowiskach. Zasugerował, że statystycznie rzecz biorąc, może chodzić między innymi o brak wystarczających kompetencji. Indyjski profesor z Harvardu Subramanian Swamy został zaszczuty przez studentów i kolegów akademickich, kiedy po zamachach w Bombaju przedstawił radykalny pomysł na pokonanie terroryzmu (m.in. rozmieszczenie żołnierzy indyjskich w Kaszmirze, usunięcie meczetów z niektórych świętych miejsc hinduistów, zakaz przechodzenia z hinduizmu na inną wiarę i przemianowanie Indii na Hindustan).