Przeżył 70 lat bez trzech miesięcy. Wiódł życie barwne, ale trudne, pełne sukcesów i klęsk. Wielokrotnie umykał przed wierzycielami, jedna z ucieczek – statkiem z Rygi do Londynu z burzą morską u wybrzeży Norwegii – zaowocowała powstaniem „Holendra tułacza". Ścigany był listami gończymi przez policję pruską za udział w rewolucji w 1849 roku w Dreźnie, a po latach w Bawarii zauroczył króla Ludwika II, który na potrzeby swego ulubionego kompozytora gotów był wyłożyć każdą kwotę.
Żona przyjaciela
Urodził się 22 maja 1813 roku w Lipsku, tam dorastał i kształcił się, ale inne miasta odegrały ważniejszą rolę w jego biografii. W sztuce kompozytorskiej był zresztą samoukiem, brał lekcje gry na skrzypcach i fortepianie, w późniejszym okresie uczył się kontrapunktu, ale systematycznych studiów nigdy nie odbył. Od wczesnego dzieciństwa wzrastał jednak w atmosferze teatru, literatury i sztuk plastycznych, głównie za sprawą ojczyma Ludviga Greyera – aktora, śpiewaka i malarza (ojciec – policyjny archiwista – zmarł, gdy Richard miał cztery miesiące). To z pewnością dzięki niemu zyskał podstawy, by w przyszłości myśleć o stworzeniu widowiska, które byłoby syntezą wszystkich sztuk.
W zmiennych kolejach losu artysty, który długo zmagał się z biedą i odrzuceniem, a potem umarł uwielbiany, odbija się jego skomplikowany charakter. U Richarda Wagnera geniusz mieszał się z podłością, artystyczne wizjonerstwo z małostkowością. Tworząc, zagłębiał się bez reszty we własnym świecie, co nie przeszkadzało mu użerać się o każdy gorsz lub wdawać w romanse z żonami darczyńców czy przyjaciół. Jeden z pierwszych propagatorów jego muzyki, dyrygent Hans von Bülow długo udawał, że nie dostrzega romansu swojej małżonki Cosimy z kompozytorem. Zacierał przed światem dowody ich związku i uznał za swoją jego owoc – córkę Izoldę. Dlatego po latach sąd odmówił jej prawa do udziału w podziale rodzinnego majątku, choć wszyscy wiedzieli, że była dzieckiem Cosimy i Richarda. Gdy pani von Bülow ostatecznie odeszła od męża i poślubiła Wagnera, urodziła jeszcze Evę i Siegfrieda.
W latach 70. Wagner znalazł wreszcie stabilną przystań w Bayreuth, gdzie wybudował okazałą willę Wahnfried – arcydzieło mieszczańskiej architektury niemieckiej II połowy XIX wieku, a przede wszystkim wzniósł swój teatr. Przy budowie korzystał nie tylko z pieniędzy Ludwika II, ale i cesarza Wilhelma, bo pomoc okazała się niezbędna. Wagner chciał, jak powiadał, zerwać z „rozpustą luksusu i przepychu" teatrów muzycznych swej epoki. Wstęp na spektakle miał być bezpłatny, budowę gmachu zamierzał pokryć z własnych dochodów koncertowych, a zwłaszcza ze sprzedaży tysiąca voucherów po 300 talarów każdy. Udało się ich rozprowadzić jednak zaledwie połowę.
Od inauguracji festiwali w 1876 roku do niewielkiego bawarskiego miasta zaczęły ściągać tłumy. Muzyka Wagnera fascynowała wybitnych twórców, których trudno posądzać o stronniczość, choćby Piotra Czajkowskiego. Po bytności w Bayreuth właśnie w 1876 roku stwierdził, że był świadkiem przedsięwzięcia, które będzie stanowić decydujący zwrot w historii sztuki. A inny kompozytor, Francuz Camille Saint-Saens pisał: „Ta sztuka, ten cud nie dają się wyrazić słowami".
Antysemicki atak
Oczywiście, jak każdy twórca, który wytyczał nowe kierunki, Richard Wagner nie był przyjmowany jednoznacznie. Należy wszakże do najważniejszych reformatorów w dziejach sztuki. Dążył do stworzenia dramatu, w którym słowo, muzyka i obraz sceniczny tworzyłyby jednolitą całość, a autor powinien być nie tylko kompozytorem, poetą, ale i reżyserem. Tekst utworu powinien przekazywać ważne treści i idee, a wzorem dla Wagnera był teatr antyczny. Budując scenę w Bayreuth, odwoływał się do greckich amfiteatrów zarówno w rozplanowaniu miejsc dla widzów, jak i w ich unikalnej akustyce. Brutalnie zerwał z konwencją XIX-wiecznej opery, zamiast arii czy duetów wprowadzając tzw. niekończącą się melodię płynącą przez cały utwór jak strumień.