Wbrew pozorom Jurata nie jest starą, nadmorską osadą rybacką. Narodziła się – jak pisze autorka – „z zachwytu". W latach 20. XX wieku oczarowani pięknem wybrzeża przedsiębiorcy zamarzyli o polskim Palm Beach. Wybrali dziewiczy fragment półwyspu i wydzierżawili go od państwa. Wkrótce wśród targanych wiatrem sosen zaczęły wyrastać nowoczesne hotele, eleganckie pensjonaty oraz malownicze wille. Powstał też dworzec kolejowy, ujęcie wody pitnej, sala koncertowa i malowniczy park. Tu odpoczywał prezydent Mościcki, śpiewał Jan Kiepura, malował Wojciech Kossak, którego odwiedzały córki – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec.
Po wojnie część willi rozparcelowano, hotele zaś i ośrodki wypoczynkowe przejął we władanie Fundusz Wczasów Pracowniczych. Trochę czasu upłynęło, zanim do miejscowości wróciły elity. Najchętniej odpoczywali tu chyba filmowcy. Przyjeżdżał chociażby Edward Dziewoński, Gustaw Holoubek, Andrzej Łapicki, Jan Englert, ale i Wojciech Młynarski czy Jerzy Waldorff.
Autorka nie skupia się jednak wyłącznie na znanych osobistościach, lecz wspomina również ludzi, tworzących klimat miejscowości, jak również nowe inwestycje, mody czy sposoby spędzania wolnego czasu. Pokazuje czytelnikom niezwykłą miejscowość i próbuje wyjaśnić jej fenomen. Nie zdziwiłbym się, gdyby w tym roku w Juracie już teraz zabrakło miejsc. Nawet dla jej stałych bywalców.
—Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl
Anna Tomiak „Jurata. Cały ten szpas", wyd. Czarne