Dużą woltę pan zrobił. Nagrał pan sześć płyt z Firmą, zespołem kojarzonym głównie z hardcorowym rapem, tekstami o zasadach panujących na ulicy, narkotykach, kradzieżach. Do tego należy do was dość kontrowersyjna marka odzieżowa. Nazwaliście ją „JP", a to skrót od hasła „j...ć policję"...
Na początku „JP" znaczyło „jestem porządny". Tak reklamowaliśmy tę markę na jej pierwszej stronie internetowej. Później pół żartem, pół serio wymienialiśmy różne inne rozwinięcia: „jesteś piękna", „jestem Polakiem", mając oczywiście świadomość, jakie jest pierwsze skojarzenie – nie ma co tego ukrywać. I zaczęło się: „Newsweek" napisał, że stworzyliśmy ideologię „JP" w opozycji do „JPII" i naszym wrogiem jest religia, studenci, w ogóle wszelkie wartości. A my raczej staraliśmy się podkreślać systemowe patologie i zawsze tłumaczyliśmy, że najważniejsze to samemu być w porządku.
W tym artykule w „Newsweeku" pojawiło się zresztą sugestywne pytanie, czy ponosicie odpowiedzialność za śmierć policjantów na służbie. Sami w różnych kawałkach rapowaliście, by „j...ć policję".
Sama krytyka systemu nie jest zachęcaniem do zabijania policjantów. Problem pojawia się wtedy, gdy ludzie, bazując na przekazie, który krytykuje system, chcą przyjąć w tym systemie rolę szkodników. Podobne problemy rodzą się zresztą przy innych kawałkach. To tak, jakby na podstawie imprezowego kawałka uznać za życiowe przykazanie, że picie wódy i palenie jointów to najwyższy cel i droga do pełnej wolności. Ale nasze teksty przez te wszystkie lata się zmieniły. Pamiętajmy, że polski hip-hop dorastał razem nami, nasze pierwsze kawałki powstawały, jak mieliśmy po kilkanaście lat. A to było kilkanaście lat temu.
Czemu tak nienawidziliście policji?
Mógłbym opowiedzieć mnóstwo historii o nadużywaniu władzy przez policjantów, ale pomińmy to. Przez złe doświadczenia z policją mieliśmy w głowie prosty podział: my jesteśmy ofiarami, a komunistyczna milicja, przerobiona na policję, jest naszym wrogiem. W żadnym numerze jednak nie rapowaliśmy, by tę policję zlikwidować, to były tylko teksty gości, którzy czuli się poszkodowani. To był nasz bunt. Często jednak jest tak, że niegrzeczne chłopaki wyrastają na porządnych mężczyzn. Generał Emil Fieldorf został nawet wyrzucony ze szkoły za przewodzenie bandzie o podejrzanej reputacji. Ale cechy związane z tym złym na pozór środowiskiem – jak lojalność, bojowość itd. – w połą- czeniu z patriotyzmem, którym zaraził się później, dały nam jednego z największych polskich bohaterów.
Do czego pan zmierza?
Ci, którzy robią różne głupie rzeczy albo marnują młodość w patologicznych środowiskach, mogliby zostać przez państwo w jakiś sposób wykorzystani. Państwo woli ich jednak używać jako element propagandy i pokazywać, jacy to młodzi Polacy są źli...
Czy skład zespołu to byli pana koledzy z podwórka, ze szkoły?
Nie, najpierw zacząłem rapować, a ich poznałem przez hip-hop.
Mieliście wszyscy raczej nihilistyczne podejście do życia.
Teraz, jak jeżdżę po Polsce i spotykam ideowych nastolatków, którzy coś już wiedzą o życiu, o świecie, to mówię, że naprawdę im zazdroszczę, bo ja w ich wieku byłem sto razy głupszy.
Dużo rapowaliście o paleniu marihuany.
Dziś mam bardzo zrównoważone podejście do marihuany. Być może byłbym dobrym dyskutantem zarówno po stronie przeciwników, jak i zwolenników tej używki. Po obu stronach tej dyskusji często padają bzdurne wypowiedzi.
Marihuana powinna być legalna czy nie?
Rozumiem niektóre argumenty obu stron. Wódką można sobie zaszkodzić bardziej niż marihuaną, ale marihuana jest podstępną używką: nie masz po niej kaca, jest superwesoło, nie zataczasz się, nie przedawkujesz. Ale z drugiej strony to uzależniający narkotyk robiący z człowieka leniwego debila. Jednak wiele rzeczy, jeśli się z nimi przesadzi, powoduje dużo większe problemy, nie mówiąc o tym, że otruć się można wieloma substancjami. Przede wszystkim nie chciałbym jednak, by trawa stała się kolejnym narodowym problemem. Statystyki są niestety takie: większość tych, co pali trawę, nie stanie się narkomanami, ale miażdżąca większość biorących twarde narkotyki zaczynała właśnie od niej.
Widzi pan jakiś problem z tym, że rap promuje używki i nihilizm?
Na tych samych płytach, na których usłyszymy o jointach, są też teksty, by szanować matkę i być dobrym człowiekiem, ale tak, widzę problem, bo zrobiliśmy dużo złego. To jest przykre, bo dziś dzieciaki w narkotykach się zatracają. Różni raperzy reklamowali nie tylko marihuanę, ale też inne narkotyki. Na szczęście nie posłuchałem i żadnych prochów nigdy nie wziąłem.
Teraz w rapie jest moda na promowanie sportu.
Dorośliśmy. Dziś raperzy mają rodziny, dzieci, nasze podejście się zmieniło. Oczywiście, są też ludzie, którzy powtarzają, że wszystkie narkotyki powinny być legalne, by wszyscy co ćpają, zaćpali się na śmierć, i by naród dzięki temu był zdrowszy... Jednego chłopaka, który mi tak kiedyś powiedział, spytałem wprost: „ciekawe, jakbyś się zacho- wał, gdyby twoje córki ktoś wciągnął w narkomanię – podsypałbyś im ścieżkę, by szybciej wykitowały?". To jakaś paranoja.
Zainicjował pan w Krakowie bezpartyjny marsz z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Czemu tak panu zależało, by to było apolityczne?
Nie chciałem, by ktoś to mógł łatwo zaszufladkować, zrobić z tego sektę. Polityka zawsze odpycha ludzi. A tak udało się nam w mroźny dzień ściągnąć 2 tys. krakowian (niektórzy twierdzą, że nawet dwa razy więcej), kompanię honorową Wojska Polskiego, orkiestrę wojskową, kombatantów ze sztandarami i generała. Marsz ten robił olbrzymie wrażenie na przechodniach, bo jak zeszliśmy z rynku, to dołączył do nas nawet szwadron ułanów. Były transparenty z podobiznami bohaterów podziemia i morze flag. To rodzi pozytywne skojarzenia, oczywiście nie u ludzi chorych z nienawiści do Polski. Jeśli ktoś jest wyznawcą Stalina, to już inna kategoria...
Rozumiem, że chodzi panu głównie o przekonanie ludzi obojętnych, nieświadomych naszej historii.
Tak, dlatego nie chcę słyszeć komentarzy, że idą pisowcy czy nacjonaliści. O naszym marszu żadne medium nie napisało negatywnie. Ludzie robili nam fotki, machali, przyłączali się do nas. To nie był marsz zorganizowany w ramach marketingu politycznego jakiejś partii i to była moim zdaniem duża zaleta. Zresztą były to ogólnie najbogatsze obchody tego święta w całej Polsce – ponad tydzień wypełniony wydarzeniami. Były konferencje naukowe, spotkania w miejscach pamięci, koncerty itd.
Podział polityczny w Polsce jest dość klarowny, na patriotyczne marsze chodzą zwolennicy PiS.
Nie jest to wcale takie klarowne, bo wielu wyborców głosuje na PO właśnie dlatego, że jest ona partią postsolidarnościową, a PiS im się źle kojarzy. Określenie kogoś „pisowcem" to stygmatyzowanie go, a to nie pomaga w przekonywaniu ludzi obojętnych. Dlatego wystrzegam się związków z partiami. Dziś polityka nas głównie dzieli, a powinna przecież nas też łączyć. W dzień wyborów pójdźmy do urny, postawmy krzyżyk, podzielmy się na zwolenników różnych partii, ale potem przez 4 lata wspólnie działajmy, patrzmy władzy na ręce i angażujmy się społecznie. Do tego przypomnę, że gdy Sejm miał uczcić pamięć żołnierzy wyklętych z sali sejmowej wyszły tylko Ruch Palikota i SLD, natomiast PO i PiS wspólnie uznały, że należy bohaterów tych uhonorować. Czysto teoretycznie więc, jeżeli nie głosujemy na SLD czy Palikota, to 1 marca powinniśmy się wszyscy łączyć, a nie dzielić, nawet jeśli osobiście łączymy pamięć o bohaterach z polityką.
Jak opowiadać o historii?
Po pierwsze, należy obalać antypolskie mity. Nie jesteśmy przecież narodem debili, przegrańców i matołów, którzy z szabelkami atakowali czołgi, jak przedstawiała nas wroga propaganda. Niestety, wielu Polaków w te mity wierzy.
Planuje pan w najbliższej przyszłości jakąś trasę koncertową?
W przyszłym roku robimy naszą akcję „Burza": 70 koncertów na 70. rocznicę prawdziwej akcji „Burza". Trzonem tej trasy będzie hip-hop w oprawie symfonicznej, oprócz tego wystawy plenerowe, pokazy filmów, wykłady, konferencje naukowe, spotkania z kombatantami i malowanie murali. Będziemy też zbierać pieniądze, żywność i odzież dla bohaterów zamieszkujących Kresy Wschodnie, którzy od opuszczenia łagrów żyją tam w strasznych warunkach. To wszystko mamy już w dużej części zorganizowane, ta machina na pewno ruszy i tym razem „Burza" będzie zwycięska. Pytanie tylko, z jak wielkim rozmachem nam się uda to zrobić, bo cały czas szukamy sponsorów. Potrzebujemy wsparcia.
Po co taki rozmach? Nie lepiej mniejszym kosztem, bez orkiestry symfonicznej i całej tej otoczki?
To nie są duże koszty, bo masa ludzi angażuje się w to z przyczyn ideowych. Patrząc na budżety imprez organizowanych za publiczne pieniądze, wypadamy skromnie. W słusznym celu chcemy zorganizować 70 koncertów za kwotę, jaka wielu organizatorom wystarczyłaby ledwo na kilka imprez. Dodajmy do tego konferencje i turnieje sportowe, bo takie też planujemy, to mamy łącznie setki imprez, a wszystko pod sztandarem Polski Podziemnej.
Kryptonim „Burza" odnosi się tylko do rocznicy akcji?
Chcemy, by była to „Burza", jeżeli chodzi o stan świadomości Polaków. Rok 2014 obfitować będzie w różne okrągłe rocznice: wymarsz „Kadrówki", bitwę pod Monte Casino, Powstanie Warszawskie. Ale także mniej okrągłe, jak napaść Niemiec czy Rosji w 1939 roku, powstanie Polskiego Państwa Podziemnego. Chcemy przypominać o wszystkich tych wydarzeniach.
Pan na koncertach tylko gra swoje utwory czy jednak dużo opowiada?
Czasami nawet więcej gadam niż gram, ale taki urok moich koncertów. Część tych opowiadań się powtarza, bo zawsze przed kawałkami dotyczącymi konkretnych postaci dorzucam kilka słów wprowadzenia. Jednak większość mojego gadulstwa to spontaniczne wypowiedzi zależne od miejsca, czasu, aktualnej lektury. Utwory nie mogą zawierać przecież wykazu dat, nazwisk i wydarzeń, a przede wszystkim mają określoną długość. Osoby, dla których tematy moich wypowiedzi są oczywistością i na koncerty przychodzą, gdyż chcą na żywo posłuchać tego materiału, mogą nie być zadowolone z tego, że tyle gadam, ja jednak chcę trafić przede wszystkim do tych, którzy słyszą o tym po raz pierwszy.
— rozmawiał Michał Płociński
Tadeusz „Tadek" Polkowski, urodzony w 1982 roku, jest raperem, członkiem zespołu Firma, organizatorem koncertów patriotycznych.