Koniec świata husytów

Próba stworzenia nowej wspólnoty religijnej, odwołującej się do działalności reformatorskiej sprzed kilkuset lat, akcentującej swój antykatolicyzm, racjonalizm i swoiście pojmowany patriotyzm nie zakończyła się sukcesem.

Publikacja: 14.02.2014 15:55

Niedawno prascy husyci postanowili zlikwidować niedzielną liturgię. W to miejsce mają pojawić się spotkania przy kawie, zabawy i workshopy.

Jak twierdzi Richard Kraus, rzecznik prasowy wspólnoty, kierowano się względami praktycznymi. Okazało się, że niedziela to dla wiernych najmniej stosowny czas na jakiekolwiek publiczne akcje. „Bez względu na to, jak ciekawe były to zajęcia, frekwencja była o wiele niższa niż w inne dni tygodnia" – skarżył się Kraus na łamach „Lidovych novin".

Rzecznik zapewnia jednak, że Bracia Czescy nadal będą wierni tradycji ojców. „Ale nie boimy się innowacji w zakresie przekazu ich wartości współczesnemu człowiekowi" – dodał.

Decyzja praskiego zboru została zatwierdzona przez zwierzchnie władze czeskiego kościoła narodowego nawiązującego do postaci Jana Husa – bohatera i reformatora religijnego z XV wieku.

„Niedzielnej liturgii nie uważamy za centrum życia chrześcijańskiego. Nam nie zależy na obrzędach, ale na codziennym życiu jednostki" – ogłosiła rzeczniczka Zboru Braci Czeskich Ester Brožová.

Decyzja husytów z Pragi o rezygnacji z niedzielnej liturgii – w tradycji chrześcijańskiej kulminacji życia duchowego wiernych – to dobra okazja do przypomnienia tej typowo czeskiej przygody duchowej. I okazja do refleksji nad tym, jak potoczyła się próba stworzenia kościoła narodowego w opozycji do katolickiego uniwersalizmu.

Narodowy męczennik

W pierwszej połowie XIX wieku, kiedy po setkach lat uśpienia rozpoczynało się czeskie odrodzenie narodowe, postać Jana Husa zafascynowała tamtejszych patriotów. Dlaczego? Po pierwsze Hus był męczennikiem narodowym. Wojny husyckie były próbą obrony podmiotowości Królestwa Czech w relacjach ze Świętym Cesarstwem Narodu Niemieckiego, którego wpływy niepokoiły czeską szlachtę. Trybun ludowy, spalony na stosie w wyniku podstępu niemieckiego króla, świetnie nadawał się na symbol antygermańskiej kontestacji.

Po drugie, wielu odnowicieli czeszczyzny, choćby František Palack? czy Jan Kollár, było protestantami, a reformacja zawsze widziała w Janie Husie swego prekursora. Bez husyckiego tła protestantyzm na terenie Czech na przełomie XVI i XVII wieku nie odnosiłby tak wielkich sukcesów, który w typowo czeskiej specyfice łączył się, podobnie jak w epoce z Husa, z postulatami emancypacji spod władzy Habsburgów. Trzeba było politycznej i militarnej hekatomby Czechów w bitwie pod Białą Górą w 1620 roku, aby ten proces zahamować. Naszych południowych sąsiadów poddano wtedy brutalnej rekatolicyzacji, która przyniosła ze sobą katolicyzm masowy, ale płytki. Pamięć o zduszeniu narodowych aspiracji przy użyciu Kościoła katolickiego przetrwała i odżyła wraz z początkiem odrodzenia narodowego.

Po trzecie, XIX-wieczni postępowcy i zwolennicy rewolucji społecznej zafascynowani byli elementami XV-wiecznego husytyzmu, łatwo kojarzącego się z socjalizmem – ideą równości i rewolucyjnym zapałem.

Po czwarte wreszcie, Hus został odkryty na nowo jako mistrz słowa i twórca literackiego języka czeskiego. Reformator preferował język ojczysty zamiast łaciny, wypracował nawet czeską ortografię ze specjalnymi znakami diakrytycznymi. Jak przekonywali prascy filolodzy, język czeski stał się w XV wieku najbardziej rozwiniętym językiem słowiańskim i miał być wzorcem dla literackiego języka polskiego.

Plecami do Rzymu

Każdy, kto odwiedzi dom Jana Husa w niemieckiej Konstancji, miejscu rozpoczętego w 1414 roku soboru, w trakcie którego (rok później) spalono reformatora – znajdzie tablice z patriotycznych pielgrzymek czeskich studentów w XIX wieku. Odważny do szaleństwa myśliciel, gorący patriota gotowy spłonąć na stosie za wierność swoim przekonaniom, jawił się czeskim narodowcom jako wzór miłości ojczyzny.

Im bardziej sławiono Husa, tym mocniej rosła niechęć młodych  Czechów do Kościoła katolickiego jako ostoi habsburskiej władzy.

W dziejach Wiosny Ludów w 1848 roku zapisał się ksiądz rewolucjonista František Náhlovsky, który głosił postulaty mszy w języku czeskim, zniesienia celibatu i demokratyzacji wyboru hierarchii. „Potrząśnijcie czeskim klechą, a wypadnie z niego husyta" – to XIX-wieczne słowackie powiedzenie dobrze pokazuje różnice w specyfice katolicyzmu w obu narodach. Na Słowacji zarówno proboszczowie, jak i biskupi nie przepadali za nowinkami i – zwłaszcza na poziomie parafii – można tu było znaleźć nieco oddechu od madziaryzacyjnego ucisku.

W Czechach zwykli księża chętnie zerkali na ruchy modernizacyjne, ale Kościół jako całość był postrzegany jako stronnik Habsburgów, czyli władzy niemieckiej. Bywało to uzasadnione, tym bardziej że przez cały wiek XIX biskupami czeskich diecezji byli Niemcy, a lansowany przez nich dość mało wyrafinowany model katolicyzmu odrzucał czeskich patriotów.

Impulsem dla kościelnych modernistów były wydarzenia roku 1870, gdy tzw. starokatolicy dokonali rozłamu w Kościele katolickim, występując przeciw dogmatowi o nieomylności papieży. Slogan z lat Kulturkampfu, hasło „Los von Rom" („Zerwać z Rzymem"), w Austrii stał się fundamentem agresywnego ruchu pangermańskiego, ale nad Wełtawą zasiał marzenia o kościele narodowym. „Służyć Bogu tak samo jak narodowi" – wskazywał księżom poeta Josef Svatopluk Machar.

W Czechach habsburskie władze nie pozwalały na żadne antykatolickie demonstracje, ale w wolnej prasie toczyły się dyskusje o potencjalnych zmianach. Nasilająca się obecność wolnomyślicielstwa i scjentyzmu w życiu społecznym dodawała wiatru w żagle. Byli księża, którzy zrzucali suknię duchowną, tacy jak Ladislav Kunte, František Loskot czy Emil Dlouhy-Pokorny i wyżywali się potem w krytycznych wobec Kościoła felietonach tak samo dobrze jak dziś w Polsce Tadeusz Bartoś czy Stanisław Obirek.

Na czoło czeskiego ruchu narodowego powoli wysuwał się Tomasz Garrigue Masaryk – nominalny katolik, ale w spojrzeniu na życie społeczne przede wszystkim niechętny Kościołowi wolnomyśliciel i wolnomularz. W końcu istnienia monarchii habsburskiej kult Husa w Czechach był już tak silny, że w 1915 roku – mimo trwania wojny – Austriacy zgodzili się na odsłonięcie pomnika reformatora na praskim rynku staromiejskim.

Maryja na bruku, ?Hus na ołtarzach

28 października 1918 roku w Pradze ogłoszono powstanie Republiki Czechosłowackiej. Tydzień później, w niedzielę 3 listopada, tłum pod wodzą socjalistów i antyklerykałów po obchodach rocznicy bitwy pod Białą Górą (na przedmieściach stolicy Czech) – ruszył na rynek staromiejski i obalił kolumnę maryjną, która zdobiła ten plac od XVII wieku.

Zabytek ten demonstranci uznali za symbol dziękczynienia Habsburgów za zwycięstwo pod Białą Górą.  W rzeczywistości było to wotum dziękczynienia za obronę miasta przed szwedzkim oblężeniem podczas wojny trzydziestoletniej, ale podniecony tłum kipiał od antykatolickich emocji. Kawałki kolumny zaniesiono na most Wacława, by wrzucić je do Wełtawy; zapobiegła temu dopiero interwencja wojska.

Katolicy byli wstrząśnięci profanacją, ale do władzy dochodził właśnie Tomas Masaryk, który wkrótce stanie się symbolem państwa wzorowanego na republikańskiej, żarliwie laickiej Francji. Mottem nowej republiki, które trafiło do godła państwa, były słowa z jednego z traktatów Husa – „Pravda vitezi" – prawda zwycięży.

Nowe władze na dalsze awantury antykatolickie się nie zgodziły, ale też dały jasno do zrozumienia, że czasy uprzywilejowania Kościoła katolickiego minęły. Wybiła za to godzina reformatorów. W styczniu 1919 r. sześciuset zwolenników zmian w kościele, którzy niedługo potem przyjmą dla swego ruchu nazwę „Jednota", zebrało się w Domu municypalnym w Pradze i przysięgło, że nie ustaną, dopóki nie doprowadzą do zmian.

W czasie Wielkanocy 1919 roku, wbrew zakazowi biskupa praskiego, liczni proreformatorscy księża odprawili msze w języku czeskim. Wysłano nawet do Rzymu delegację, ale ta spotkała się z jednoznaczną odpowiedzią Watykanu – o żadnym unarodowieniu kościoła w Czechach nie ma mowy.

Na czoło ruchu reformatorskiego szybko wysuwają się dwaj księża katoliccy – Karel Farsky i Matej Pavlik. Farsky rzuca efektowne hasło: „W żyłach nowego państwa musi płynąć nowa  duchowa krew". Nowe władze masarykowskie, pogrążone w antykatolickim zacietrzewieniu, po cichu patronowały narodzinom nowej wspólnoty. Na początku 1920 roku powstaje „Kościół czechosłowacki" otwarcie zrywający z Rzymem. Nazwa wskazywała, że założyciele  nowej wspólnoty chcą stać się wyznaniem państwowym w republice.

Masaryk jak Henryk VIII?

Nasz Kościół jest nowszy, lepszy i bardziej chrześcijański" – tak się reklamowali aktywiści wspólnoty.

W 1924 roku rozchodzą się drogi Farskiego i Mateja Pavlika. Ten ostatni uznał, że szukając nowej religijnej tożsamości Czech, należy zwrócić się ku tradycji Cyryla i Metodego z IX wieku i powrócić do prawosławia. Pavlik, którzy przybiera imię patriarchy Gorazda, tworzy z mniejszościową grupą kontestatorów Kościół prawosławny Czechosłowacji.

Z kolei husyci pod wodzą Karela Farsky'ego coraz bardziej zbliżają się do protestantyzmu i wybierają ustrój synodalno-episkopalny. Zamiast czołowej roli czterech ewangelistów Kościół czechosłowacki za ojców nowej doktryny uznał Cyryla i Metodego, Jana Husa, myśliciela z XIV wieku Petra Chelčickiego  oraz XVII-wiecznego myśliciela Jana Amosa Komenskiego.

Uderzenie w Kościół katolicki jest silne. Na początku lat 20. katolicyzm porzuca ponad milion wiernych. Połowa z nich przechodzi do „Kościoła czechosłowackiego", a druga zaczyna w kolejnych spisach deklarować się jako bezwyznaniowcy.

Republika czechosłowacka demonstracyjnie idzie na zderzenie z Kościołem katolickim. W 1925 roku z listy świąt wykreślono tradycyjny dzień św. Jana Nepomucena, ustanawiając w zamian dzień pamięci Jana Husa. Szereg mniejszych afrontów wobec katolików skłaniają dyplomację watykańską do odwołania nuncjusza papieskiego Francesco Marmaggiego do Rzymu przed państwowymi obchodami 510. rocznicy spalenia Husa.

Husyci długo mieli nadzieję, że prezydent Masaryk zgodzi  się zostać głową państwowego Kościoła na wzór królów Anglii, patronujących Kościołowi anglikańskiemu. Ale Masaryk nie chciał być kolejnym Henrykiem VIII.  Życzliwy dla husytów jako siły osłabiającej pozycję katolików był w zbyt dużym stopniu racjonalistą, aby zostawać zwierzchnikiem lub choćby patronem jakiegokolwiek Kościoła. Nie przeszkadzało mu to oczywiście we wspieraniu z kasy państwa budowy nowych modernistycznych świątyń z symbolami krzyża i kielicha – znakiem husytów, nie tylko w Czechach, ale i na Słowacji.

W 1930 roku członkostwo nowego związku wyznaniowego deklarowały 1 779 672 osoby, co stanowiło ponad siedem procent populacji Czechosłowacji. Przynależność do kościoła husyckiego była lepiej widziana przy awansach w urzędach republiki masarykowskiej niż katolicyzm. Ale antyrzymskie emocje w końcu przygasły. Sam Karel Farsky zaczął w sposób niepokojący nawet część husytów utożsamiać Boga z logosem wiedzy i rozumu.

Po jego śmierci w 1927 roku na czele husytów nie było już równie charyzmatycznych postaci. Kościół czechosłowacki pozostał też – wbrew nazwie – Kościołem czeskim. Na Morawach husyci nie odnosili sukcesów, o Słowakach nawet nie wspominając. Ci ostatni widzieli w nim element ujednolicania wspólnego państwa według czeskich wzorców i nie zawracali sobie nim głowy.

Pożarci przez komunę

Okres II wojny światowej husyci przeszli dość biernie. Represje Niemców spadły za to na Kościół prawosławny Czechosłowacji. W zemście za pomoc w ukrywaniu w praskiej cerkwi Cyryla i Metodego cichociemnych z Anglii, którzy zgładzili kata Czech Heinricha Heydricha, hitlerowcy rozstrzelali patriarchę Gorazda, który dziś jest męczennikiem prawosławia.

Komuniści, który zdobyli władzę w lutym 1948 roku, nie liczyli się specjalnie z husytami. Jeśli już kogoś traktowali serio, to Kościół katolicki, próbując po części go zastraszyć, a po części przekonać do siebie. Komunistyczny prezydent Klement Gottwald po wyborze w 1948 roku na urząd prezydenta uczestniczył w uroczystym nabożeństwie „Te Deum" w katedrze św. Wita na Hradczanach. Był to gest, przed którym wzbraniali się poprzedni prezydenci wolnomyśliciele – Tomasz Masaryk i Edward Benesz. Co więcej, komuniści sięgnęli po wątki i bohaterów, na jakie dotąd husyci mieli wyłączność, włączając do swej tradycji epizody z działalności XV-wiecznych reformatorów Kościoła i przedstawili je jako protokomunizm. Z polecenia szefa propagandy i ministra kultury Vaclava Kopeck?ho w latach 1950–1952 zrekonstruowano średniowieczną kaplicę betlejemską na praskiej starówce, gdzie kazania głosił Hus, czyniąc z niej coś w rodzaju świątyni komunistycznego humanizmu. „Kościół czechosłowacki" był tolerowany, ale i lekceważony. Znacznie więcej uwagi poświęcano postępowym katolikom i „patriotom" w sutannach, na czele z Josefem Plejharem – pokazowym „księdzem patriotą".

Wasalizacji wspólnoty towarzyszyła jej ewolucja w kierunku modernizmu. Już w 1948 roku Kościół czechosłowacki rozpoczął wyświęcanie kobiet na duchownych. Zmiana nazwy w 1971 z „Kościół czechosłowacki" na „Husycki Kościół czechosłowacki" nie zrobiła na nikim wrażenia. W dokumentach z tego czasu husyci wśród swoich celów wymieniali: zaangażowanie w walkę o pokój, popieranie wewnętrznej i zagranicznej polityki Frontu Narodowego (czyli komunistycznej organizacji, swoistej „czapy" nad wszystkimi organizacjami społecznymi i związkami wyznaniowymi) oraz „inspirowanie wiernych do jak najlepszego wypełniania codziennych zadań w budowie socjalizmu i naszego państwa".

Z komunizmu husyci wyszli jako Kościół bardzo już osłabiony liczebnie. Według spisu z 1991 roku do Kościoła husyckiego należało 178 036 mieszkańców ówczesnej Czechosłowacji. Spis z 2001 r. odnotował już tylko 99 103 osoby należące do wspólnoty, a spis w 2011 – tylko 39 276 wyznawców.

Stosunki z katolikami, ożywione po tym, jak Jan Paweł II zdystansował się wobec aktu potępienia Husa, zepsuła decyzja z kwietnia 1999 o wyświęceniu pierwszej kobiety biskupa, Jany Šilerovej. Wreszcie w 2005 roku Kościołem husyckim wstrząsnął spór związany z wzajemnymi oskarżeniami biskupów o złe zarządzanie majątkiem wspólnoty i nieczyste interesy. Konflikt był tak ostry, że z urzędu musiał zrezygnować  patriarcha Jan Schwarz.

Rok później media nagłośniły homoseksualny skandal obyczajowy z udziałem praskiego biskupa husytów Karela Bicana. Według dziennikarzy żonaty biskup miał wyznać miłość młodemu więźniowi, na rzecz którego interweniował u władz. Biskup zrezygnował z wszelkich biskupich funkcji.

Ludzkie dzieło

Gdy na początku lat 20. XX wieku wszyscy entuzjazmowali się ideą stworzenia czeskiego Kościoła narodowego, w chórze zachwytów ginęły głosy historyków Josefa Pekařa czy Josefa Šusta, doradców Masaryka, którzy ostrzegali, że nowa wspólnota religijna powstaje nie z głębszych duchowych czy teologicznych powodów, ale z racji polityczno-pragmatycznych. Euforia wokół oświeceniowej ideologii nowej republiki, płomienny resentyment  antyaustriacko-antykatolicki przysłoniły pytania o sens tworzenia quasi-państwowej religii.

Ale dla husytów najbardziej niszczący okazał się proces laicyzacji samych Czechów. Jeśli ludzie odchodzili od katolicyzmu, to faktycznie zostawali bezwyznaniowcami, nawet jeśli formalnie „na złość Rzymowi" składali akces do nowej religii. Ten proces nabrał rozmachu pod rządami komunistów i uderzył znacznie mocniej w husytów niż w katolików. Jeśli dodać do tego skłonność Braci Czeskich do bezrefleksyjnego popierania państwa, trudno się dziwić końcowi świata husytów.

Morał z całej tej historii jest też istotny w kontekście polskich sporów o „kościół otwarty". Wewnątrzkatoliccy kontestatorzy są popierani przez ateistów tylko dopóty, dopóki rozsadzają katolicyzm od wewnątrz. Ale kiedy zwycięży powszechna niewiara, nikt z wcześniejszych pseudoprzyjaciół z obozu rozumu ich losem się już nie zmartwi.

Tę lekcję warto zadedykować księdzu Wojciechowi Lemańskiemu i innym zbuntowanym kapłanom. Gdy oddalają się od Kościoła, zostają sami ze swoimi problemami.

Autor jest publicystą tygodnika „Do Rzeczy"

Niedawno prascy husyci postanowili zlikwidować niedzielną liturgię. W to miejsce mają pojawić się spotkania przy kawie, zabawy i workshopy.

Jak twierdzi Richard Kraus, rzecznik prasowy wspólnoty, kierowano się względami praktycznymi. Okazało się, że niedziela to dla wiernych najmniej stosowny czas na jakiekolwiek publiczne akcje. „Bez względu na to, jak ciekawe były to zajęcia, frekwencja była o wiele niższa niż w inne dni tygodnia" – skarżył się Kraus na łamach „Lidovych novin".

Rzecznik zapewnia jednak, że Bracia Czescy nadal będą wierni tradycji ojców. „Ale nie boimy się innowacji w zakresie przekazu ich wartości współczesnemu człowiekowi" – dodał.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą