Z jednej strony czuła się wyobcowana ze społeczeństwa, z drugiej zaś – chciała niższym warstwom społecznym nieść kaganek oświaty. Generalnie przyświecały jej wartości moralne, których realizacja miała naprawić świat.
Wschodnioeuropejski etos inteligencki to główny wątek książki „Spotkania z Isaiahem Berlinem. Dzieje intelektualnej przyjaźni" autorstwa Andrzeja Walickiego. Berlin należy do czołowych myślicieli politycznych XX wieku. Urodzony w roku 1909 w Rydze w zasymilowanej rodzinie żydowskiej w wieku 12 lat wyemigrował z rodziną do Wielkiej Brytanii. Był jednym z głównych teoretyków liberalizmu. Zmarł w roku 1997. Z kolei Walicki, współtwórca warszawskiej szkoły historii idei i nestor polskiej humanistyki, uchodzi za wybitnego znawcę filozofii rosyjskiej.
Zarówno Berlina, jak i Walickiego trudno traktować jako naprawiaczy świata. Szczególnie ujawnia to szkic, w którym polski myśliciel odnosi się do poczynionej przez brytyjskiego filozofa – w oksfordzkim odczycie i dwóch listach – interpretacji powieści „Ojcowie i dzieci" Iwana Turgieniewa. Kluczowym problemem w utworze rosyjskiego prozaika jest XIX-wieczny konflikt „zbędnych ludzi" – wywodzących się ze szlachty, przyjmujących bierną postawę wobec rzeczywistości, pięknoduchów – z pokoleniem młodych buntowników. Ze „zbędnymi ludźmi" utożsamiał się właśnie Turgieniew i jego postawa – w kontekście lewackiej studenckiej rewolty roku 1968 – okazała się również bliska Berlinowi i Walickiemu.
Berlin – wyjaśnia Walicki – wskazywał tragizm sytuacji liberała, czyli wrażliwego sceptyka, kogoś, kto dostrzega „bardzo ostro niebezpieczeństwa radykalizmu, ale nie chce przeciwstawić się im w sojuszu z władzą". Ktoś taki – możemy wnioskować – siedzi okrakiem na barykadzie. Dla Berlina i Walickiego nie jest to bynajmniej nic nagannego, oznacza bowiem afirmowany przez nich brak dogmatyzmu.
Pewnym zaskoczeniem dla nas może być zatem to, że – zdaniem Walickiego – podejście takie cechowało również znanych XIX-wiecznych rosyjskich rewolucjonistów: Aleksandra Hercena i Wissariona Bielinskiego, którzy – w oczach Berlina – „nie potrafili jednoznacznie rozwiązać sprzeczności między dążeniem do naprawy świata a zdawaniem sobie sprawy, że (jak powiedział Kant) »z pokrzywionego drzewa człowieczeństwa nic prostego nie da się wyciosać«". W tym sensie stali oni po tej samej stronie, co „zbędni ludzie".