Potem były protesty katolickich środowisk, groźby ingerencji bojówkarzy i spektakl odwołano. Kilkaset osób podpisało się pod listem do prezydenta Poznania, wyrażając swoje oburzenie na krępowanie swobody artystycznej.
A ja mam taką wizję: Półmrok. Na scenie pali się szabasowy świecznik. Wielki stół otaczają pobożni Żydzi, z tyłu sceny pojawia się Ściana Płaczu. Modlitewny szept staje się coraz głośniejszy, a rytm modlitwy coraz bardziej dobitny. Żydzi ulegają transowi, a modlitewne kiwanie zamienia się w popisy gimnastyczne. Żydzi robią gwiazdy, przewroty, aż wreszcie podbiegają do muru. Wtedy na scenę wbiega stado wieprzy. Żydzi wyjmują spod chałatów samurajskie miecze i dźgają nimi zwierzaki, a krew tryska na publiczność. Żydzi w modlitewnym szale zdejmują chałaty i oblewając je krwią, czyszczą mur, a potem, kamień po kamieniu, zaczynają go rozbierać. Spomiędzy kamieni wypadają karteczki z prośbami do Boga. Żydzi podpalają je i tworzą palenisko dla pieczonych wieprzy. Na scenie wiją się chasydzkie kobiety. Jedna z nich na oczach widzów rodzi chłopczyka. Kobieta śpiewa wysokim sopranem „Lulajże Jezuniu". Na scenę wjeżdża ogromny krzyż, a na nim gwiazda Dawida.
Tak to widzę, tak to czuję. Jaka jest wymowa mojego spektaklu? Ponad podziałami oczywiście. Każda religia to opium dla ludu. Trzeba religie mieszać, trzeba je wyrwać z więzów tradycji i idiotycznych zakazów. I w żadnym wypadku nie mam zamiaru ranić uczuć religijnych żydowskiej społeczności...
No dosyć. Oczywiście nie chciałabym zobaczyć takiego spektaklu. Chciałabym natomiast zobaczyć, co by było, gdybym taki spektakl zaproponowała na festiwal Malta do Poznania. Nie mam żadnej wątpliwości, że protestowałyby środowiska żydowskie. I słusznie. Pewnie pod wpływem ich nacisku nie dopuszczono by do spektaklu.
Jak zachowaliby się sygnatariusze listu do prezydenta miasta? Czy napisaliby taki sam list?