Mówił pan, że aby zaistnieć, trzeba pokazać się w kontrze do zastanych norm. Jednak niedługo tym innym, wyróżniającym się i oryginalnym będzie człowiek kulturalny, dobrze wychowany, wysławiający się pełnymi zdaniami i używający szerokiego zakresu słów.
Niestety, obawiam się, że człowiekowi kulturalnemu grozi raczej zaniknięcie niż ponowne wypłynięcie na fali mody powstałej w kontrze do wulgarnego świata. Powód jest prosty: zanika wspólnotowość. A proszę zobaczyć, że bycie kulturalnym jest wymiarem wspólnotowym. Kulturalnym jest się do kogoś. Ktoś musi nas oceniać, byśmy mogli być kulturalni. Natomiast wymiar łamania tabu, czyli bycie świrem, skakanie po scenie z gołym tyłkiem i przeklinanie, to wymiar indywidualny. Kontrapunkt, o którym pan mówi, czyli kulturalność jako łamanie tabu, raczej więc nie zaistnieje. Każdy wymiar grupowy będzie zanikał.
Niemożliwe przecież, by zanikły grupy w społeczeństwie.
Ale te grupy będą podporządkowane jednostce. Nie będziemy zainteresowani wspólnotowością, lecz tylko wykorzystaniem wspólnoty do własnych, indywidualnych celów. Kontynuacją wulgarnego Janusza Korwin-Mikkego nie będzie nowy, kulturalny Janusz Korwin-Mikke, tylko ktoś jeszcze bardziej wulgarny w swoim przekazie. Do tego nieuchronnie dążymy. Wykształcą się oczywiście jakieś nowe normy kulturowe, bo ludzkość przecież nie dąży do anihilacji i jakieś mechanizmy przetrwania sobie wytworzymy, ale nie będą to już normy oparte na wspólnotowości.
Chce pan powiedzieć, że za 30 lat Kuba Wojewódzki będzie przez niektórych wspominany z nostalgią jako człowiek wysoce kulturalny?