Czy w czasach rozsypki zasad jest szansa na ubraniowy savoir-vivre? Na ogólny dla wszystkich na pewno nie. Zostały tylko kody środowiskowe. Korporacyjny, urzędniczy, show-biznesowy, dyplomatyczny, szkolny. Własnym systemem porozumiewają się nastolatki i subkultury muzyczne.
Występ piosenkarki Rihanny w całkowicie przezroczystej sukience na rozdaniu nagród Amerykańskiej Rady Mody miał być protestem przeciwko cenzurze nałożonej przez Instagram. Fotoportal, którego regulamin zabrania publikacji zdjęć „agresywnych, nagich, częściowo nagich, dyskryminujących, nielegalnych, pornograficznych, seksualnych", jest ostatnio atakowany przez zwolenników zniesienia tych ograniczeń. Bunt zainicjowała na Twitterze panna Scout Willis, córka Bruce'a Willisa, której zablokowano konto, gdy zamieściła zdjęcie zaprojektowanej przez siebie bluzy topless. Żeby przekonać do swoich racji, przechadzała się topless po Nowym Jorku – „W NYC wolno, a na Instagramie nie?".
Można się spierać, czy posągowe ciało Rihanny i jej suknia z 200 tysiącami kryształków Swarovskiego są wystarczającymi argumentami, żeby utrącić jedno z ostatnich tabu publicznych zachowań: nagość. Na dodatek Barbadoska do zdjęć z imprezy dodała jeszcze ordynarny filmik.
Amerykańskie media nie zostawiły jednak na niej suchej nitki.
Pochwalić się zgrabną pupą chciała także nasza blogerkopiosenkarka, niejaka Margaret, która na festiwalu w Opolu w czasie występu pozbyła się spódnicy. Poziom żenady tego fajerwerku nie odbiegał od reszty imprezy, oczekiwany skandal nie wybuchł.
To tylko dwa świeże wygłupy show-biznesowe. Dla jednych niewinne, dla innych niesmaczne. Można powiedzieć, że biznes rozrywki rządzi się własnymi prawami. A jednak to właśnie w rozrywce zaczęło się poszerzanie granic dopuszczalności obyczajowej. Od czasu, gdy celebryci zdominowali scenę mediów, ich zachowania stają się wytyczną dla reszty.