Reklama

Bez historii nie ma polityki

Z Dariuszem Gawinem, historykiem idei, rozmawia Michał Płociński.

Publikacja: 14.08.2014 22:03

Bez historii nie ma polityki

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

MP: Jak dalece jesteśmy zakorzenieni w tradycji insurekcyjnej?

DG:

W latach 90. wielu ludzi twierdziło, że to wszystko jest już historią. Historia może całkiem się nie skończyła, ale skończyła się jako ciąg dramatycznych wydarzeń. A przede wszystkim przemoc fizyczna miała już nie być elementem uprawiania polityki. Była oczywiście możliwa gdzieś w Afryce, na Bliskim Wschodzie, ale nie w Europie. Zwrot nastąpił po 11 września 2001 r., gdy coraz więcej ludzi zaczęło zdawać sobie sprawę z tego, że historia wcale się nie skończyła, lecz raczej nabiera przyśpieszenia. Po prostu ta bestia znowu zerwała się z łańcucha.

MP: Od 2001 r. wracamy do patrzenia na świat przez pryzmat historii?

DG:

Reklama
Reklama

W Polsce kamieniem milowym była katastrofa smoleńska, która znowu uruchomiła u nas spór romantyków z realistami. Powtórzyła się sytuacja, którą w gruncie rzeczy dobrze znamy od ponad 200 lat. Tym razem tylko zdarzyła się ona w warunkach pokoju. Ten dramatyczny wymiar historii jest zresztą zapisany w naszym hymnie: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy". Oznacza to, że tej Polski może nie być. A 10 kwietnia 2010 r. Polska wspólnota polityczna – poprzez swoich najważniejszych reprezentantów, z głową państwa na czele – wsiadła na pokład samolotu i się rozbiła. To było szokujące dla obu stron sporu historycznego, ponieważ zdarzyło się coś, co już nigdy miało się nie zdarzyć. Nagle okazało się więc, że znowu poręczne są te elementy polskiej tradycji, które wydawały się historyczne. Zarazem okazało się, że te tradycje są ciągle żywe i obie wezbrały z ogromną siłą. Jedni uważali, że to, co się stało, dzieje się od zawsze i zawsze będzie się działo. Drudzy, że to, co się działo, powtórzyło się, że to jest straszne i trzeba z tym raz na zawsze skończyć. To teraz znowu odżywa w związku z wydarzeniami na Ukrainie.

MP: Czy my wciąż opisujemy świat kategoriami znanymi jeszcze z XIX wieku?

DG:

Tak, bo kategorie te są do pewnego stopnia uniwersalne. Zauważmy, dlaczego Ukraińcy nie uciekali z Majdanu przed kulami snajperów, tylko dalej trwali w proteście, broniąc się przed nimi blaszanymi tarczami. Ta obywatelska armia była przekonana, że walczy ze złem, czyli z tyranią. I dzięki temu przekonaniu potrafiła stawić temu złu czoło. Oni byli skazani na porażkę, a jednak zwyciężyli. Odbudowała się wtedy tradycyjna, znana z historii narracja. Po drugiej stronie przecież stał Putin odwołujący się wprost do tradycji carskiej i stalinowskiej. To jest przecież Rosja po wojnach czeczeńskich czy wojnie w Gruzji. Dla niej konflikt na Ukrainie jest wręcz egzystencjalny. Na naszych oczach właśnie rozstrzyga się los Rosji, która bez Ukrainy nie będzie już taka sama jak Rosja istniejąca od ponad 300 lat.

Cały wywiad w Plusie Minusie

Tu można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem

Reklama
Reklama

MP: Jak dalece jesteśmy zakorzenieni w tradycji insurekcyjnej?

DG:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Reklama
Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus”: Czy inteligencja jest tylko za Platformą
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Plus Minus
Odwaga pojednania. Nieznany głos abp. Kominka
Plus Minus
„Kubek na tsunami”: Żywotna żałoba przegadana ze sztuczną inteligencją
Plus Minus
„Kaku: Ancient Seal”: Zręczny bohater
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Plus Minus
„Konflikt”: Wojna na poważnie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama