Zastępy dżihadystów opanowały 10 czerwca Mosul, drugie co do wielkości miasto w Iraku, a następnie błyskawicznym zagonem podeszły pod Bagdad, zajmując większość miast położonych w północnej części dolin Tygrysu i Eufratu. Na opanowanym terenie fanatyczni bojownicy proklamowali powstanie Państwa Islamskiego, którego wódz – występujący uprzednio pod pseudonimem Abu Bakr al-Bagdadi – przybrał na tę okazję tytuł Amir al-Mu'minin Caliph Ibrahim (Wódz Wiernych Kalif Abraham). Zgodnie ze skrajnie fundamentalistycznym ujęciem islamu sunnickiego (salafizm) ekstremiści zaczęli systematycznie niszczyć reprezentacje wszystkich innych religii.
W Mosulu wysadzono w powietrze szyickie świątynie Nabi Junis (uchodzącą za grób proroka Jonasza) oraz Nabi Szyit (sanktuarium proroka Seta), zdemolowano wszystkie kościoły chrześcijańskie, spalono znalezione w nich stare manuskrypty i zniszczono krzyże. 60-tysięcznej społeczności chrześcijańskiej dano alternatywę – albo natychmiastowe przejście na islam, albo opuszczenie miasta. W nocy z 6 na 7 sierpnia islamiści zajęli zamieszkane głównie przez chrześcijan 100-tysięczne miasto Karakusz, powodując masową ucieczkę jego mieszkańców.
Najgorszy los spotkał jednak jazydów. Ponieważ muzułmańscy fanatycy uważają ich za czcicieli diabła, za cel postawili sobie ich całkowitą eksterminację. Kiedy więc wkroczyli do miasta Sindżar stanowiącego główny ośrodek wspólnoty religijnej jazydów, wymordowali kilkuset mężczyzn i uwięzili znaczną liczbę kobiet. Tysiące salwowały się ucieczką, pozostawiając cały swój dobytek.
Historia, która dzieje się dziś na Bliskim Wschodzie, do złudzenia przypomina opowiastkę z „Baśni 1001 nocy". Nierozważny uczeń czarnoksiężnika wypuszcza z butelki uwięzionego w niej dżina, a ten zły duch zaczyna siać wkoło przestrach i zniszczenie. Gdy Zachód gorączkowo szuka sposobów powstrzymania wydanej mu przez islamskich fanatyków świętej wojny, warto pamiętać, że do jej wywołania walnie przyczyniły się nierozważne działania i zaniechania Stanów Zjednoczonych oraz Europy Zachodniej.