Bogusław Chrabota: Polska – przedsionek Azji, przedsionek Europy

Polskość to nienormalność" – pisał przed laty, w odpowiedzi na ankietę krakowskiego „Znaku", młody opozycjonista Donald Tusk. I słowa te idą za nim całe życie. Nie umieją mu ich wybaczyć przeciwnicy polityczni, a i wśród wielu sojuszników wciąż budzą konsternację. Czyżby więc były tak obrazoburcze? Tak odkrywcze? Tak nowe? Albo tak nieprawdziwe?

Publikacja: 19.07.2019 17:00

Bogusław Chrabota: Polska – przedsionek Azji, przedsionek Europy

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

„Polskość to nienormalność, takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy".

Z dzisiejszej perspektywy mogą dziwić te nadzwyczajne emocje wokół słów Tuska. Tekst powstał w 1987 roku, w reakcji na spór, jaki toczył się w kręgach opozycji. Walczyć i ginąć za niepodległość, czego chcieli dziedzice myśli insurekcyjnej? Czy rozwijając się, bogacić i krok po kroku wyrywać dla siebie coraz większe skrawki wolności? Młody Donald Tusk odczuwał ten dylemat wyjątkowo mocno, stąd ta „nienormalność". Liberalne środowisko, które współtworzył, domagało się nie tylko (i nie tyle) swobód demokratycznych i wolności państwowej, ale także restytucji kapitalizmu. To ten ostatni domyka triadę wolności – rzucali w twarz laickiej lewicy i środowiskom niepodległościowym, które do kwestii gospodarczych przywiązywały mniejsze znaczenie.

Wokulski czy Wołodyjowski? Pozytywiści czy powstańcy styczniowi? W każdym z nas było wtedy to napięcie. Bo o ile punkt docelowy politycznej drogi wydawał się jasny i klarowny, o tyle ścieżka dojścia była nie do pojęcia. Dlatego Tusk i jego przyjaciele pognali do stoczni w maju 1988 roku wesprzeć robotników, z czego śmiał się w kułak Mirosław Dzielski, żarty sobie strojąc z „liberałów – związkowców". Ale przecież nie miał racji. Każdy z nas, uczestników ówczesnej młodej opozycyjnej prawicy, aż palił się do protestu. Tusk z kolegami dołączył do strajku w stoczni, my rozpętaliśmy własny w murach Collegium Novum Uniwersytetu.

„Polskość to opozycja w nas samych. Wieczna sprzeczność, w imię której raz wcielamy się w Wokulskiego, raz w Wołodyjowskiego. Opowiadamy się za pozytywizmem, by chwilę później stawiać barykady. Inaczej niż nasi przyjaciele z Zachodu, którym historia dała szanse być bardziej konsekwentnymi". Może tak należało wtedy tłumaczyć słowa Tuska? Ale przecież ta nienormalność nie była jego odkryciem.

O ile bowiem normalność, „normalność" jako trwały wybór Europy, jest w naturze Niemców, Duńczyków, Holendrów czy Francuzów, Polacy, mniej od Rosjan, ale bardziej niż inni Słowianie, zawsze byli na rozdrożu. Okcydentalizm czy słowianofilstwo – pytali w połowie XIX wieku Bieliński, Hercen i domagali się, by imperium carów konsekwentnie wybrało Europę. Pytali do momentu, kiedy nie wybito im tego z głów nahajkami. W swoich czasach przegrali, tak jak potem przegrali przeciwnicy Lenina i jego następców. Jak później przegrał Jawliński czy przegrywa Nawalny. Bo mimo że ów spór wciąż ma w Rosji swoje miejsce, okcydentalizm wciąż jest zbyt słaby, by przemóc nad Wołgą tradycje wschodnich satrapii.

A my, Polacy? Jesteśmy tuż obok, ledwie za granicą. I naszej polskości „nienormalnością" jest fakt, że ów XIX-wieczny spór ma u nas swoje nowe życie. Polska narodowa, etniczna, kościelna, rządzona twardą ręką? Czy Polska zachodnia, narażona na europejską zgniliznę, ideologiczne nowinki, krzykliwy homoseksualizm i zdradziecką świeckość? Czyż to nie echa tamtej debaty z czasów Hercena?

Dla jednych serce, dla drugich margines Europy. Dla jednych okopy św. Trójcy, dla drugich zaścianek i parafiańszczyzna. Polska nienormalność polega na tym, że nie umiemy wybrać. Osiągnąć kompromisu. Dlatego wciąż ów dowcip z czasów PRL jest żywy: zatrzymują się dwa pociągi na dworcu w Warszawie. Dla tych jadących z zachodu to przedsionek Azji. A dla tych ze wschodu – Europy. Kiedy to się skończy?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

„Polskość to nienormalność, takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy".

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą