Książka „Wiara i seks", która ukazuje się właśnie nakładem Wydawnictwa AA, zawiera dziesiątki przykładów takich kampanii.
Mainstream opinii publicznej nie przestaje domagać się równego traktowania wszystkich małżeństw. Może jednak wystarczyłoby mocno zdefiniować, czym jest małżeństwo, by nasz dialog społeczny nie utknął w bełkocie? Chodzi o wyraźne wskazanie, czym jest relacja małżeńska w odróżnieniu od innych form relacji między osobami dorosłymi.
W klasycznych zapisach prawnych powszechnie przyjmuje się, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety jako męża i żony. Taka definicja pozwala jasno określić zakres pojęcia „bycia ojcem i matką" dla potomstwa zrodzonego w tym związku. Gdy rodzi się dziecko, matka obecna jest obok jako fakt biologiczny: nosiła je w sobie przez dziewięć miesięcy, wydała je na świat kosztem ogromnego wysiłku i bólu. Natomiast obecność ojca obok narodzonego dziecka to fakt kulturowy i prawny. Małżeństwo będące podstawą rodziny stanowi instytucję rozwijającą się w czasie i prawnie zabezpieczoną po to, aby zapewnić mężczyźnie warunki do zaangażowania się wraz z kobietą w objęcie odpowiedzialnością procesu wychowania dziecka. Nie sposób „być rodzicami" abstrakcyjnie. Istnieje opieka macierzyńska i opieka ojcowska. Oboje rodzice wnoszą w trud rodzicielski odmienne walory.