Prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Roosevelt powiedział kiedyś, że są daty, które w pamięci narodów po wsze czasy będą się cieszyć złą sławą. Nie ulega wątpliwości, że dla Polaków taki charakter mają 1 i 17 września, które zawsze będą się nam kojarzyć z agresją Niemiec i Związku Sowieckiego, czwartym rozbiorem Polski i początkiem II wojny światowej.
Amerykanie postrzegają tę wojnę w sposób czarno-biały: dobrzy kolesie walczyli przeciwko złym kolesiom. W zasadzie nie ma w tym obrazie miejsca na nic pośrodku. Dla nich II wojna zaczęła się dopiero w grudniu 1941 r. japońskim atakiem na flotę kotwiczącą w Pearl Harbor. Najczęściej nie pamiętają więc, że wybuch wojny we wrześniu 1939 r. podważył w Stanach Zjednoczonych społeczno-polityczny konsensus dotyczący roli i miejsca Ameryki w świecie i zainicjował ostre spory polityczne, które toczyły się w kontekście kampanii przed wyborami prezydenckimi w 1940 r.