Jak mniemam, Weiss dobrze wiedział, z kim będzie miał do czynienia. To by świadczyło o tym, że korzystnie różni się on od polityków i dziennikarzy z polskiego salonu liberalnego, którzy oskarżając Brauna o antysemityzm i rozmaite faszystowskie bezeceństwa, skazali reżysera na ostracyzm, przy czym – co warto mocno podkreślić – wykazują jednocześnie zadziwiającą pobłażliwość na przykład wobec nienawistnie antykatolickich ekscesów Jerzego Urbana.
Reżyser od początku atakował Weissa i robił to w nieelegancki, bardzo napastliwy sposób. Oświadczył wprost, że – wbrew temu, jak izraelskiego dyplomatę przedstawiają media nad Wisłą – nie uważa go za przyjaciela swojej ojczyzny ze względu na wysuwane przez społeczność żydowską pod adresem państwa polskiego roszczenia majątkowe.
Jeden z zarzutów Brauna dotyczył też polityki historycznej. Bywa bowiem tak, że Izrael mówi wspólnym głosem z Rosją, podciągając – zgodnie z linią Kremla – negowanie „wyzwolicielskiej roli" Armii Czerwonej pod kłamstwo oświęcimskie. W tej sprawie Weiss miał do powiedzenia tyle, że wśród czerwonoarmistów walczących z III Rzeszą było przecież wielu Żydów, na co Braun przywołał postać Siemiona Kriwoszeina. Ten sowiecki dowódca wojskowy narodowości żydowskiej odbierał 22 września 1939 roku wspólnie z generałem Heinzem Guderianem defiladę Armii Czerwonej i Wehrmachtu w Brześciu. Jak widać, dla Kriwoszeina sytuacja Żydów w kraju, w którym obowiązywały ustawy norymberskie, nie stanowiła problemu, w sytuacji, gdy Niemcy i ZSRR dzieliły między siebie Polskę.
Wobec przywołania tego faktu Weiss zaczął uciekać się do starych, sprawdzonych numerów – sięgnął po endecję, uznając ją za przykład, że i Polacy mieli poważne grzechy na sumieniu. Rzecz w tym, że nawet największych podłości polskiego nacjonalizmu nie da się porównać do sowieckich zbrodni. Endecy nigdy nie stworzyli aparatu terroru przeciw tym, których uważali za swoich wrogów, a w obliczu Holokaustu niejeden z nich oddał za Żydów życie. Natomiast haniebne zachowania Polaków wobec żydowskich sąsiadów w okresie drugiej wojny światowej miały bardziej charakter kryminalny niż polityczny.
Ale na wywołaniu demonów endecji się nie skończyło. Weiss stwierdził ponadto, że czas rządów Stalina obciąża przede wszystkim... antysemityzm, czyli proces lekarzy kremlowskich i inne represje, których ofiarą padli Żydzi w ZSRR w drugiej połowie lat 40. A więc w domyśle – gdyby nie takie działania, żadnej tyranii by nie było i należałoby generalissimusowi głównie zawdzięczać zwycięstwo Sowietów nad III Rzeszą i uznanie przez nich państwa żydowskiego.
Tym samym dyplomata izraelski zaprezentował partykularne, plemienne spojrzenie na dzieje XX wieku – coś, co z przyjemnością wykorzysta każdy człowiek, który chce udowodnić, że światli Żydzi udają tylko ludzi o poglądach uniwersalistycznych, bo w gruncie rzeczy naginają rzeczywistość do swoich nacjonalistycznych interesów.