Memches: Konserwatyzm bezobjawowy

Im bliżej wyborów prezydenckich w USA, tym częściej będziemy zerkać na tamtejszą scenę polityczną, a więc również na batalię o nominację Partii Republikańskiej jako głównej siły konserwatywnej w tym kraju.

Aktualizacja: 06.11.2015 16:29 Publikacja: 05.11.2015 23:52

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa

W ciągu minionych kilkunastu lat przyzwyczailiśmy się patrzeć na tę formację poprzez pryzmat działalności takich jej polityków, jak George W. Bush czy John McCain.

Z nadwiślańskiej perspektywy liczy się właściwie kontekst międzynarodowy – duża część Polaków lubi republikanów, bo widzi w nich głównie obóz, który daje nadzieję na to, że gdy dojdzie do władzy, będzie – w przeciwieństwie do mięczaków z Partii Demokratycznej – zachowywać się asertywnie wobec Rosji i w ogóle interesować sytuacją w Europie Środkowej i Wschodniej.

Tymczasem amerykański konserwatyzm jest niejednorodny, i to nie tylko jeśli chodzi o sprawy międzynarodowe. Argumentów na potwierdzenie tej tezy dostarcza nam Jacek Koronacki, który od lat 90. ubiegłego stulecia bacznie śledzi debatę publiczną w USA. Jego książka „Amerykański konserwatyzm u progu XXI wieku" to zapiski autora inspirowane lekturą czasopism zza oceanu, na łamach których tamtejsza prawica toczy boje w fundamentalnych kwestiach politycznych.

Koronacki pokazuje istotne różnice dzielące republikanów z mainstreamu oraz tradycjonalistów, którzy w ciągu minionych kilku dekad stali się właściwie antysystemowcami. Z jednej strony mamy zatem neokonserwatystów, z drugiej zaś – paleokonserwatystów. Ci pierwsi stanowią polityczne i ideowe zaplecze kilku ostatnich administracji republikańskich. Po upadku komunizmu pozostali przy retoryce zimnowojennej.

Oczywiście nie mogą już zagrzewać do boju ze Związkiem Sowieckim – imperium zła wszak upadło – ale pojawili się nowi wrogowie, czyli reżimy, które oskarżane są o autorytaryzm.

Czy neokonserwatyści walczą o realizację tych samych wartości, które krzewi chociażby Kościół katolicki? Z książki wynika, że nie.

Takie przedsięwzięcia, jak na przykład interwencja zbrojna USA w Iraku w roku 2003, środowiska neokonserwatywne uzasadniały koniecznością eksportu demokracji i praw człowieka, lekceważąc specyfikę tożsamości kulturowej i dziedzictwa historycznego poszczególnych narodów. Chrześcijaństwo zaś traktują instrumentalnie i powierzchownie – jako religię, która dostarcza argumentów w obronie wolności indywidualnych i przeciw wszelkiemu zamordyzmowi.

I między innymi za to im się dostaje od paleokonserwatystów odwołujących się do nauczania Kościoła i podkreślających w związku z tym znaczenie więzi wspólnotowych dla amerykańskiego społeczeństwa.

Neokonserwatyzm – jak możemy wnioskować z rozważań Koronackiego – to w istocie amerykańska wersja konserwatyzmu bezobjawowego. Owszem, przedstawiciele tego nurtu są przeciwnikami rozmaitych lewicowych utopii, ale w gruncie rzeczy opowiadają się za „ciepłą wodą w kranie", czyli po prostu za liberalnym społeczeństwem otwartym. I można zaryzykować nawet opinię, że poza polityczną obsługą wielkiego biznesu mają do zaproponowania właściwie kulturową pustkę.

A paleokonserwatyści? Oni optują za izolacjonizmem – chcieliby, żeby Ameryka zajęła się samą sobą i zostawiła świat w spokoju. I być może z tego właśnie powodu wegetują na marginesie.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy