Szczęśliwie dla tej prezydentury, jak i dla świata, retoryka wyborcza ustępuje z czasem prawdom systemowym, zasadom konstytucji i prawa stanowionego, procedurom decyzyjnym, czy – co równie ważne – namysłowi kręgów doradczych. I całej reszcie checks and balances, które jak ostrym nożem przycinają zwichrzone myśli (i słowa) z kampanii. Ciągle więc wierzę, że Donald Trump jako prezydent nie tylko zrozumie, na czym polegają naturalne uwarunkowania i ograniczenia systemu, w którym przyjdzie mu funkcjonować, ale na dodatek, że otoczy się współpracownikami, którzy jak choćby Rudi Giuliani, będą go wspierać fachowością i osobistym doświadczeniem.
Tyle o optymizmie, ale niezależnie od tego stanu ducha naprawdę warto się odnieść do kilku fundamentalnych prawd o współczesności, które dały o sobie znać podczas kampanii i przy wyborze miliardera z Manhattanu.
Najpierw on sam. Idealny kandydat świata zaawansowanego postmodernizmu, gdzie sens wypowiedzianych słów trwa tylko przez chwilę, by na kolejnych wiecach, w kolejnych wywiadach znaczyły coś zupełnie innego. To samo z prawdą. To kategoria krocząca. Istotnie wiąże się tylko z ostatnim tweetem. To, iż trzy, cztery tweety wstecz subiektywna prawda oznaczała coś zupełnie przeciwnego, nie ma żadnego znaczenia. To samo z bezkrytycznie powtarzanymi kłamstwami. Póki służą sprawie, są użyteczne. Gdy ich użyteczność mija, zostają po prostu szybko porzucone.
Taki był Trump w kampanii, ale takim nie może być jako prezydent. Inaczej nie tylko narazi się opinii publicznej, ale, co dużo ważniejsze, może ponieść tego konsekwencje prawne. Amerykański system polityczny przewidział na okoliczność mijania się prezydenta z prawdą instytucje impeachmentu. Poprzednicy Trumpa mieli okazję pojąć, że to realna groźba.
Zatem z jednej strony postmodernistyczny kandydat. Człowiek świetnie znający i stosujący media. Sprzężony z Twitterem celebryta. Z drugiej jego wyborcy. I świat technologii, w której są zanurzeni bez reszty. Jak owa technologia może prowadzić na manowce, świetnie tłumaczy w wywiadzie dla Plusa Minusa prof. Andrzej Zybertowicz. Najkrócej: dawno przekroczyliśmy próg ludzkiej kontroli nad technologią. Systemy, z którymi żyjemy, są nie do objęcia. Ich przypadkowa lub przemyślana synergia zaskakuje coraz nowymi zjawiskami, które przerastają naszą wyobraźnię, rozumienie i kategorie moralne.