Kilkadziesiąt lat później pracę nad graficznym przedstawieniem historii dorastania młodej żydowskiej dziewczyny podjął się uznany reżyser Ari Folman we współpracy z ilustratorem Davidem Polonskym. Obaj pracowali już razem nad nagrodzoną Oscarem animacją „Walc z Baszirem". Po sukcesie filmu do twórców zgłosiła się fundacja Anne Frank Fonds z Bazylei, prosząc o stworzenie filmu animowanego na podstawie „Dziennika". Zamiast filmu ukazała się jednak powieść graficzna.
Folman i Polonsky próbują wejść w świat Anne i siódemki pozostałych ukrywających się Żydów. Bo oprócz Franków do kryjówki trafiła też rodzina Van Pelsów oraz dentysta Fritz Pfeffer. Kolejne komiksowe plansze odkrywają nie tylko codzienne życie tej grupy widziane oczami Anne, ale również jej sny, marzenia, obawy – wyobraźnia autorów zdaje się być nieograniczona. Na przykład kiedy Anne pisze o obozie w Dachau, Folman i Polonsky kreślą piramidę budowaną pracą żydowskich więźniów. Postaci te przypominają egipskich niewolników, zupełnie tak jakby historia narodu wybranego miała zatoczyć koło. Niezwykle na tle innych ilustracji prezentuje się też wizja D-Day, czyli alianckiej inwazji w Normandii, którą Anne opisała na podstawie relacji zasłyszanej w angielskim radiu 6 czerwca 1944 r. Twórcy pokazali, jak dziesiątki samolotów, czołgów, bomb i tysiące żołnierzy zalewają francuskie wybrzeże. To one miały dać ostatni cień nadziei rodzinie ukrywającej się za regałem książek. Jednak ich schronienie odkryto niecały miesiąc później.
Uwagę zwraca też seria ilustracji, w których autorzy oddają rozdarcie emocjonalne Anne. Bo jak każda nastolatka bywała emocjonalna, a także wybuchowa. Tymczasem oczekiwano od niej zachowania młodej damy – nawet jeśli żyła w nieustannym strachu. W wizji rysowników ta wewnętrzna walka autorki pamiętnika została sprowadzona do dwóch ikonicznych obrazów przełomu XIX i XX wieku – z jednej strony Anne staje się uosobieniem ekspresjonistycznego „Krzyku" Edvarda Muncha, a z drugiej secesyjnej „Złotej Adeli" Gustava Klimta. Niewykluczone, że Anne znała oba te obrazy. Choć pewnie bliżej jej było do pełnego emocji, ponurego Norwega niż majestatycznego Austriaka.
Rysunki w zgrabny sposób połączono z oryginalnym tekstem pamiętnika. Szczególnie jeśli chodzi o wpisy z 1944 roku, kiedy Anne dojrzała już nie tylko jako kobieta, ale też jako pisarka. Jak podkreślili sami twórcy: „trudno byłoby nam zaakceptować pominięcie tych fragmentów na rzecz ilustracji". Mowa m.in. o opisach rodzącej się młodzieńczej miłości albo niezwykle przejmujących, wręcz depresyjnych przemyśleniach zamkniętej w czterech ścianach dziewczyny, na którą zapadł wyrok śmierci.