Ale nie w polityce.
Nigdy nie przykładałem większej uwagi do sporów na tle osobistym czy frakcyjnym. Staram się robić swoje. To, że jestem w Sejmie, jest wynikiem mojej pracy, dzięki której zdobyłem zaufanie wyborców.
Kandydata z takim nazwiskiem łatwo jest zapamiętać.
Kiedyś miałem obawy, że moje nazwisko może zostać obrócone w żart i nie będę traktowany poważnie. Bo jednak od polityka należy wymagać powagi. Ostatecznie nazwisko stało się atutem. Moje hasło wyborcze brzmiało: Marchewka zdrowy wybór. Częstowałem też mieszkańców świeżym sokiem, chodziłem po domach i dużo rozmawiałem. Dostałem od nich szansę i traktuję to jako poważne zobowiązanie. W polityce ważne jest dla mnie realne działanie, a nie polityczny teatr. Wyznaję zasadę, że należy raczej słuchać, niż mówić. Tego nauczyłem się w Szkole Liderów założonej przez prof. Zbigniewa Pełczyńskiego.
Ale bez tego nie da się przebić.
Nie jest łatwo. Kilka tygodni temu podczas konferencji mówiliśmy o tym, że rozpoczynamy proces tworzenia ustawy o młodzieży. Rozłożyliśmy założenia projektu na czynniki pierwsze. Wydawałoby się, że temat jest ważny, ale nikogo to nie interesowało. Wszyscy zaczęli pytać Grzegorza Schetynę o Smoleńsk. Myślę, że dzisiejsza polityka potrzebuje więcej rzeczowej treści, a mniej populizmu. Jak słyszę takie hasła, jak...
Trzynasta emerytura?
Pozwól, że spojrzę na politykę PiS w szerszym kontekście. Cechuje ją krótkowzroczność i brak uczciwego przekazu. Jeżeli w 2050 r. liczba Polaków zmniejszy się o 3 mln osób, a ludzi w wieku 65 plus będzie 5 mln więcej niż dziś, to należy przekonywać Polaków, by jak najdłużej pracowali, bo inaczej czekają ich minimalne świadczenia. Stąd zachęty takie jak 13. emerytura, aby zostawać dłużej na rynku pracy.
W sprawie uchodźców też zdarzyło się wam populistycznie popłynąć.
Jestem za tym, aby solidarnie, wraz z innymi krajami Unii pomagać bezbronnym ludziom, którzy uciekają przed śmiercią i głodem. To kwestia człowieczeństwa i elementarnej przyzwoitości.
Mówiłeś o emeryturach. PiS daje wybór.
Ale nie wszyscy kochają swoją pracę i będą chcieli dłużej pracować. A to oznacza, że 60 proc. moich rówieśników będzie otrzymywać głodową emeryturę. Zacząłeś wywiad od Łony. Jeden z moich ulubionych utworów tego artysty to „Nie słuchać przed 2050". Ten kawałek jest o tym, że w przyszłości na jego kolanach siedzi wnuk, żali się na różne problemy i pyta: gdzie wy byliście, kiedy jeszcze były szanse? Na co ten odpowiada: Widzisz, ludzie, nie wiedzieć czemu, pół wieku temu nie widzieli dzisiejszych problemów. O to właśnie chodzi: dzisiejsza polityka, szczególnie w kontekście emerytalnym, ucieka przed wyzwaniami. To kompletna krótkowzroczność.
A co robiła Platforma przez osiem lat, jak nie uciekała przed wyzwaniami? Jakie reformy przeprowadziła? Administrowanie państwem stało się waszą doktryną.
Uważam, że to był dobry czas dla Polski. Gdzieś czytałem, że za czasów PO polityka została odpolityczniona. Ludzie uznali, że drogi, orliki, szpitale same się wybudowały. A przecież stali za tym ludzie, którzy podejmowali te decyzje. Mam taką tabelkę (sięga po telefon).
Prawdziwy przyszły minister cyfryzacji.
Spójrz na te dane: poziom produktu krajowego na mieszkańca jako procent średniej Unii Europejskiej wynosił w 2007 r. 54 proc., a w 2015 r. już 70 proc. Płaca minimalna wzrosła w czasie naszych rządów o prawie 100 proc. Przeciętna płaca też.
To ciekawe, bo sami w PO nie wiecie, że za waszych czasów wzrosły płace minimalne.
Może mogliśmy mówić o tym więcej. Przybyło też prawie 1,5 tys. żłobków i 5 tys. przedszkoli...
Dobrze, nie musisz cytować wszystkich danych. Nie daliście ludziom poczucia, że cokolwiek dla nich wynika z tego, że PKB wzrasta. Tak, jakby Polacy nie mieli specjalnie udziału w sukcesach swojego kraju.
Zasadnicze pytanie jest takie: czy efekty tego wzrostu trafiły do wszystkich. Na całym świecie rosną nierówności. Właśnie z tego powodu PiS trafił do wielu Polaków programem 500+. Naszą propozycją był jednolity kontrakt na pracę, oni zaproponowali żywą gotówkę. Nie zlikwidujemy tego programu, ale chcemy go ulepszyć. Obecnie w dużej mierze dezaktywizuje pracujących Polaków i w wielu przypadkach nie mogą korzystać z niego ci, którym takie wsparcie rzeczywiście by się przydało.
Ale o tym mówi Nowoczesna, a nie wy. Od was słyszę tylko o 13. emeryturze.
To może być bodziec, który zachęciłby Polaków, aby dłużej pracowali. Mówiłem już wcześniej, dlaczego to takie ważne. Oczywiście w tym kontekście należy mieć na względzie sytuację finansów publicznych.
Jesteś ministrem cyfryzacji w gabinecie cieni PO. To chyba ciężki kawałek chleba: minister Streżyńska jest dobrze oceniana, a w dodatku zaprosiła cię na spotkanie i chce rozmawiać.
Tak, spotkaliśmy się. W sumie to myślę, że naraziła się tym kolegom z PiS. Wszyscy chcieli zlekceważyć gabinet cieni, a minister Streżyńska chciała porozmawiać. Jest dobrze oceniana? To świetnie. Zawsze to lepiej, niż gdyby wszyscy byli tacy jak Antoni Macierewicz.
Czy ktoś zajmuje się na poważnie w naszym kraju kwestią cyberbezpieczeństwa? Bo w Czechach zajmuje się tym ponad 20 osób. Generalnie cała Europa już wie, że to jest poważny problem.
To kluczowa kwestia. W 2016 roku na całym świecie odnotowano ponad 600 milionów ataków w cyberprzestrzeni. Po długich bojach między ministerstwem cyfryzacji i obrony narodowej przyjęto strategię cyberbepieczeństwa RP. Szkoda, że nie udało się zrobić tego wcześniej. To wynik sporu pomiędzy ministrami Streżyńską i Macierewiczem, o czym zresztą publicznie mówiono.
No dobrze, ale czy jesteśmy przygotowani na odparcie cyberataków?
Ostatnie ataki na KNF pokazują, że nie jest z tym najlepiej. Na stronie państwowej instytucji umieszczono wirusa. Nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Działania instytucji rządowych i ministra cyfryzacji trzeba w tym zakresie usprawnić. Dlatego czekam na przedstawienie planu działań na rzecz wdrożenia strategii.
Jesteś strasznie ostrożny i umiarkowany. To raczej rzadkość w tym wieku. Ludzie w twoim wieku są radykalni i chcą rozwalać system.
Czuje się po prostu odpowiedzialny za swoje słowa. Rzeczywiście, wśród młodych widać teraz ostry skręt w prawo i fascynację prawicowymi hasłami, ale nie sądzę, by wszyscy byli tak zradykalizowani. Po prostu ci są głośniejsi i dużo mówią. Wśród osób, z którymi przebywam, widzę masę osób zaangażowanych w swoje zawodowe sprawy, które polityką się jakoś bardzo nie interesują. Nie włączają się w polityczne dyskusje. Również w te w internecie.
Internet to Platforma akurat kompletnie przegrała.
Internet pozwolił wygrać PiS wybory. Propagowali tam takie hasła, jak „Polska w ruinie". Na Facebooku można zresztą umieścić, co się chce. Jak ktoś sto razy przeczyta, że Polska jest w ruinie, to zacznie się zastanawiać, czy tak nie jest. Wczoraj widziałem wpisy polityka PiS, który wrzucał zdjęcie tłumu ciemnoskórych muzułmanów, którzy rzekomo nadciągają do Polski. To świadome straszenie Polaków i granie na ich emocjach.
W sprawie uchodźców czy wieku emerytalnego PO też kluczy, idzie w miękki populizm.
Może to jest kwestia retoryki. Ludzie, którzy rzetelnie podchodzą do swoich obowiązków, może nie chcą się do populistycznych haseł posuwać.
To inaczej. Nie jesteście w stanie tego przekuć na jakieś przekazy dnia. Nie macie tam już żadnego Ostachowicza?
Prawdą jest, że postawionymi pytaniami PiS chciał zepchnąć nas do defensywy. Ale to jest też kwestia odpowiedzialności za słowa. W tym natłoku informacji nie da się stworzyć przekazu atrakcyjnego dla wszystkich. W ciągu jednej minuty na świecie wysyłanych jest 420 tys. tweetów, w ciągu jednej minuty pojawia się 3,5 mln postów na Facebooku. Poruszamy się w gąszczu informacji. Prawda przebija się trudniej niż populistyczne hasła.
Dlatego tak ważne jest zarządzanie przekazem.
Liczy się rzetelne informowanie. Choć prawdą jest, że wielu Polaków interesuje to, co jest tu i teraz. PiS interesują emocje. Tak, jak z kwestią uchodźców. Ciężko jest mi zrozumieć, jak ludzie, którzy uważają się za przykładnych katolików, którzy w niedzielę siadają w pierwszych rzędach w kościele, mówią, że lepiej płacić kary niż pomagać innym. Może minister Błaszczak nie widział dzieciaków, które duszą się od gazów bojowych i maluchów całych we krwi wyciąganych spod gruzów?
PiS szedł do wyborów z hasłem wymiany elit i dał dużo miejsca młodym. Ty jesteś młodym człowiekiem, który jest po stronie starych elit.
Traktuję bycie posłem jak misję. Moje życie jest normalne. Jak wielu innych 30-latków mam kredyt mieszkaniowy na 30 lat. Jeżdżę na rowerze, spotykam się ze znajomymi, czytam książki. Dziś przed przyjazdem do Warszawy odprowadziłem córkę do przedszkola w Szczecinie i jeszcze dziś tam wrócę. Nie mam poczucia, żebym był jakąś elitą.
A jak to jest, że wszyscy młodzi w PO są na przykład za związkami partnerskimi, a ten temat w ogóle nie pojawia się w przekazie partii. Nie macie w ogóle wpływu na partię czy starsi się wystraszyli?
PO skupia różnych ludzi, zarówno konserwatystów, jak i liberałów.
Oczywiście, ale pytam o co innego.
Jestem za związkami partnerskimi, in vitro i przeciw zaostrzeniu ustawy aborcyjnej. W czasie debaty na temat pigułki „dzień po" jasno wyartykułowaliśmy, co jest dla nas istotne. Od wojen ideologicznych ważniejsze jest rozwiązanie problemów ludzi.
I to dlatego PO nie była w zeszłej kadencji w stanie przegłosować związków partnerskich?
Nie było mnie w zeszłej kadencji w Sejmie. Jeżeli ten temat znowu się pojawi, to nie będę miał oporów, aby zagłosować za. To jest kwestia rozwiązań cywilizacyjnych XXI wieku. Zaangażowałem się w politykę, bo chcę Polski idącej z duchem czasu, nie zaściankowej. Polski przyjaznej, nie zaślepionej ideologicznie.
—Rozmawiał Piotr Witwicki
(dziennikarz Polsat News)
Arkadiusz Marchewka jest posłem Platformy Obywatelskiej i doktorem nauk ekonomicznych
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95