Rynek zwariował. Płynące w krwiobiegu wielkiej piłki petrodolary oraz rekordowe kontrakty telewizyjny sprawiły, że dziesięciu najdroższych transakcji w dziejach futbolu dokonano w ciągu ostatnich pięciu lat. Giganci płacą dziś miliony euro nie tylko na uznane gwiazdy, ale także kandydatów na wybitnych piłkarzy. Wielką piłkę dopadła inflacja.
Część transakcji, do których doszło w dwóch ostatnich sezonach, zaintrygowała włoską Komisję ds. Spółek i Giełdy (CONSOB). Zestawienie 62 transferów opublikowali dziennikarze „Le Tempo”. Wiele z nich wygląda na ruchy pozorne, pozbawione sportowego celu.
Midas się nie myli
Straty spowodowane przez pandemię wystawiły księgowych czołowych europejskich klubów na poważną próbę. Niektórzy pokazali kreatywność porównywalną z piłkarzami, których transfery rozliczali. Modelowym przykładem transakcji, która zaniepokoiła włoskich śledczych, była ta przygotowana półtora roku temu przez Lille i Napoli.
Nie chodzi tu jednak wcale o pozyskanie przez Włochów Nigeryjczyka Victora Osimhena. Jego transferowi towarzyszył ruch w drugą stronę. Neapol na Lille zamienili Orestis Karnezis, Luigi Liguori, Ciro Palmieri i Claudio Manzi, czyli wiekowy bramkarz oraz trzech żółtodziobów. Każdy kosztował 5 mln euro. Nie wyglądało to na rozsądne zakupy ze strony klubu, który ugrzązł w długach i musiał uważnie oglądać każdą monetę. Karnezis na boisku pojawił się raz, pozostali prawdopodobnie w ogóle nie przyjechali do Francji. Manzi gra dziś w Serie C, a Palmieri i Liguori są zawodnikami klubów Serie D. Ten ostatni siedzi głównie wśród rezerwowych.
Trudno uwierzyć, żeby na takie pomyłki pozwolił sobie Luis Campos, który zatwierdzał wówczas wszystkie transfery późniejszych mistrzów Francji. Ten sam człowiek w latach 2013-16 stał przecież za sukcesami AS Monaco. Odkrywał Kyliana Mbappe, Jamesa Rodrigueza i Anthony’ego Martiala, a dziennikarze SkySports pisali, że ma „dotyk Midasa”.