Tak wynika z wyroku, który zapadł 17 października przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Gdańsku (sygn. akt
II SA/Gd 627/11)
Pan W. S. jako 11-letnie dziecko został zabrany z domu rodzinnego we wsi Ł. w powiecie Wągrowiec i wywieziony do pracy w niemieckim gospodarstwie rolnym w miejscowości S. w powiecie Żnin. Pracował tam jako parobek przez 17 miesięcy, codziennie od godz. 5.30 do 21.00. Zakwaterowany był w pomieszczeniu bez ogrzewania i urządzeń sanitarnych, przyległym do obory i parownika. Nie wolno mu było oddalać się od granic gospodarstwa, nie chodził do szkoły. Doskwierał mu brak kontaktu z bliskimi – rodzicami, bratem i babcią. Podał, że ojciec został wywieziony do obozu pracy przymusowej w Poznaniu, a matka osadzona w więzieniu we Wronkach, a potem w Dachau.
Mimo to Kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych odmówił panu W. S. przyznania uprawnienia do świadczenia pieniężnego przysługującego osobom deportowanym do pracy przymusowej oraz osadzonym w obozach pracy przez III Rzeszę i ZSRR. Stwierdził, że choć faktycznie W.S. pracował przymusowo, to praca ta nie przybrała szczególnie dotkliwej formy, o jakiej mówił Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 16 grudnia 2009 r. (sygn. akt K 49/07). Chodziło o to, że W.S. wykonywał ją w pobliżu miejsca stałego zamieszkania, w miejscowości oddalonej od niego o kilkanaście kilometrów. Praca ta nie była zatem połączona z deportacją (przymusową zmianą miejsca pobytu).
Pan W.S. złożył skargę na tę decyzję Kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Zarzucił w niej m.in. błędną interpretację wyroku TK poprzez uznanie, że Trybunał ustanowił gradację "cierpienia deportacyjnego" uzależniając uprawnienie do świadczenia z tytułu pracy przymusowej od odległości przesiedlenia.