Trybunał kasuje obywatela - Maciej Pach o ignorowaniu przez TK wniosków o udostępnienie informacji publicznej

Na początku rządów Julii Przyłębskiej w TK nie utrudniano dostępu do informacji publicznej na wnioski. Na przełomie kwietnia i maja ub.r. część wniosków zaczęto ignorować – pisze ekspert Maciej Pach.

Aktualizacja: 23.03.2018 07:51 Publikacja: 23.03.2018 06:09

Trybunał kasuje obywatela - Maciej Pach o ignorowaniu przez TK wniosków o udostępnienie informacji publicznej

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Przed rokiem Julia Przyłębska stwierdziła, że „z czasem" autorytet TK „będzie powracał" i że „zwrócimy ten Trybunał obywatelom, niech zacznie zajmować się ich sprawami, a jest ich sporo, wtedy wszystko się wyciszy" (Prezes TK Julia Przyłębska o Trybunale Konstytucyjnym). Sprawdzam realizację tej zapowiedzi, m.in. w zakresie prawa dostępu do informacji publicznej (art. 61 konstytucji). Władza powinna bowiem czuć społeczną kontrolę, zwłaszcza gdy jej działania niepokoją. Niepokoiło np. wprowadzanie przez J. Przyłębską do składów orzekających osób niebędących sędziami TK, „wybranych" na stanowiska zgodnie z prawem obsadzone przez Sejm VII kadencji. O skany odpowiednich zarządzeń prezesa TK wystąpiłem po raz pierwszy 30 stycznia 2017 r. Co istotne, od 3 stycznia obowiązywała już ustawa o organizacji i trybie postępowania przed TK. Ustawa o dostępie do informacji publicznej nakazuje udostępnić informację bez zbędnej zwłoki, nie później niż w terminie 14 dni (wyjątkowo – do dwóch miesięcy) od złożenia wniosku. Skany dostałem 13 lutego ub.r. Na wniosek z 6 marca 2017 r. w sprawie kolejnych zarządzeń odpowiedziano 15 marca.

Do marca ub.r. nie było problemów z realizacją przez Biuro TK mojego konstytucyjnego prawa dostępu do informacji publicznej. Jedynie na nieliczne pytania nie odpowiadano, uznając, że nie dotyczą informacji publicznej. Tylko raz, w pewnej skomplikowanej sprawie, przedłużono termin odpowiedzi.

Nastąpiła zmiana

13 marca 2017 r. pracę w Biurze TK rozpoczął Marcin Koman. Został rzecznikiem prasowym i objął kierownictwo odpowiadającego za udostępnianie informacji publicznej Zespołu Prasy i Informacji.

Zmiana na niekorzyść nastąpiła w kwietniu ub.r. Na pytanie o koszty organizacji wykładu prof. Ryszarda Legutki pracownica Zespołu Prasy i Informacji odpisała mi: „Ze względu na zamknięty i wewnętrzny charakter wydarzenia z przykrością musimy odmówić udzielania odpowiedzi. Wszelkie koszty bieżącej działalności Trybunału Konstytucyjnego, w tym koszty przyjmowania zapraszanych na wewnętrzne spotkania gości mieszczą się w standardowych wydatkach naszej instytucji". Pytanie, czy w TK odbyły się spotkania Julii Przyłębskiej lub Mariusza Muszyńskiego z politykami, pozostało bez odpowiedzi. Nie pomógł nawet monit, więc ponowiłem interwencję i zawiadomiłem o braku odpowiedzi na ten i trzy inne wnioski RPO, który w lipcu zwrócił się do TK o wyjaśnienia. Podziałało, odpowiedzi zaczęły napływać. Nim to nastąpiło, w reakcji na kolejny wniosek Marcin Koman zapewnił mnie, że odpowiedź na niego zostanie przygotowana oraz że „pozostałe wnioski również będą rozpatrywane. Staramy się jak możemy, aby odpisywać panu i innym wnioskodawcom. Proszę o wyrozumiałość, ale jesteśmy w ostatnich miesiącach bardzo obciążeni wnioskami i pytaniami. Ustalenie odpowiedzi wymaga dużego nakładu energii". Gdy już odpowiedzi „ustalono", bywały one wymijające. W sprawie spotkań J. Przyłębskiej i M. Muszyńskiego z politykami brzmiała ona: „terminarz spotkań nie jest dokumentem urzędowym i nie stanowi informacji publicznej w rozumieniu przepisów ustawy [...]". Tyle że nie prosiłem o nadesłanie terminarza, tylko informacji, czy do spotkań doszło, a jeśli tak, to kiedy i którzy politycy brali w nich udział oraz jaki był cel tych spotkań.

W wakacje 2017 r. zaczęto często przedłużać termin odpowiedzi, także w prostych sprawach. Nadesłanie skanów siedmiu stron dokumentów związanych głównie z posiedzeniem Zgromadzenia Ogólnego z 5 lipca 2017 r. zajęło 39 dni i nastąpiło z przekroczeniem przedłużonego „z uwagi na sezon urlopowy i spowodowane tym braki kadrowe" terminu. A ja, naiwny, sądziłem, że to urząd powinien tak zorganizować swoją pracę, by okres urlopowy nie powodował uszczerbku w wykonywaniu jego zadań!

Część wniosków nadal realizowano poprawnie, ale nasiliły się zjawiska niepokojące. Zaskoczyła np. taka odpowiedź: „z uwagi na potrzebę dodatkowego czasu, koniecznego do precyzyjnego przygotowania wszelkich dokumentów ze Zgromadzenia Ogólnego [...], które odbyło się 27 lipca 2017 r. oraz zważywszy na sezon urlopowy i spowodowane tym braki kadrowe, odpowiedź [...] zostanie udzielona do dnia 1 września 2017 r.". A ja, naiwny, sądziłem, że skoro przyjęto na wspomnianym posiedzeniu Regulamin TK i statuty Biura Służby Prawnej oraz Kancelarii TK, to były one już gotowe! Tymczasem dopiero trzeba je było „precyzyjnie przygotować". Co więcej, nadesłana znów po upływie przedłużonego terminu odpowiedź była niepełna – opóźniono udostępnienie dwóch statutów. Dlaczego? „Spowodowane jest to zakresem ww. dokumentów oraz uwzględnieniem szczególnej sytuacji wynikającej z art. 13 ust. 2 i 3 ustawy z 13 grudnia 2016 r. Przepisy wprowadzające [...], która nakłada na pracodawcę – Biuro Trybunału Konstytucyjnego – obowiązek zajęcia stanowiska w kwestii zaproponowania nowych warunków pracy i płacy na dalszy okres następujący po likwidacji Biura TK. Ww. propozycja ma zostać złożona do dnia 30 września 2017 r. Uwzględniając przedstawione wyżej okoliczności i kierując się dobrem pracowników odpowiedź [...] zostanie udzielona do dnia 2 października 2017 r.". Po raz drugi więc przedłużono termin odpowiedzi. Wniosek złożyłem 31 lipca, statuty dostałem 2 października.

Prawo do własnej oceny

W innej sprawie przeczytałem, że „ze względu na trwający proces reorganizacji Biura Trybunału Konstytucyjnego oraz zważywszy na zakres wnioskowanych informacji odpowiedź [...] zostanie udzielona w terminie do dwóch miesięcy od wpłynięcia wniosku". Gdy oprotestowałem ogólnikowość tych określeń, odpisał mi Marcin Koman: „Ma Pan prawo do swojej subiektywnej oceny, ale proszę uszanować to, iż trwający proces reorganizacji Biura Trybunału Konstytucyjnego jest bardzo czasochłonnym przedsięwzięciem. Trybunał Konstytucyjny ma obowiązek dbać o dobro obywateli, ale także o dobro swoich pracowników. Część informacji, o które Pan poprosił będzie udostępniona w pierwszej kolejności pracownikom". Owe informacje to skany już wtedy wydanych przez prezesa TK, na podstawie art. 15 ust. 2 ustawy – Przepisy wprowadzające ustawę o organizacji i trybie postępowania przed TK oraz ustawę o statusie sędziów TK, zarządzeń. Termin przedłużono też w zakresie udostępnienia m.in. dokumentu cofającego upoważnienie dla M. Muszyńskiego do wykonywania uprawnień i obowiązków szefa Biura TK. Czy dobro pracowników Trybunału nie pozwalało na nadesłanie i tego dokumentu w terminie?

Zapytałem, czy pracownikom Zespołu Prasy i Informacji powierzono obowiązki służbowe związane z procesem reorganizacji Biura TK, skoro to nim uzasadniano opóźnienia. Okazało się, że nie. Odpowiedź nadeszła w terminie 14 dni. Dobrze, że nie przedłużono go do dwóch miesięcy w związku z „trwającym procesem reorganizacji" Biura TK.

Tendencja jest wyraźna. Na początku rządów J. Przyłębskiej w TK nie utrudniano mi udostępniania informacji publicznej w odpowiedzi na wnioski. Na przełomie kwietnia i maja ub.r. część wniosków zaczęto ignorować. Moda na przedłużanie terminów odpowiedzi nastała w wakacje i trwała w czasie reorganizacji Biura TK, choć pracownicy Zespołu Prasy i Informacji w reorganizacji nie uczestniczyli. Niedawno zaś w reakcji na proste pytanie o koszty organizacji grudniowego Zgromadzenia Ogólnego poinformowano mnie, że „[...] ze względu na dużą ilość pytań i wniosków Pański wniosek zostanie rozpatrzony w terminie do 2 miesięcy od dnia jego złożenia". Czy zwracanie „tego Trybunału" obywatelom polega na coraz oględniejszym „uzasadnianiu" opóźnień w dostępie do informacji publicznej?

W grudniu ub.r. zwrot ku obywatelowi nastąpił wręcz gwałtowny. Chciałem dotrzeć do postanowień z 2017 r. o wyłączeniu lub odmowie wyłączenia sędziów. Uznano, że domagam się wglądu do akt na podstawie ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK [dalej: „ustawa o TK" – M.P.], choć jeszcze w I kwartale ub.r. zarządzenia dotyczące składów orzekających, też będące w aktach spraw, nadsyłano w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Tym razem musiałem na swój koszt przyjechać z Krakowa do stolicy, a za ewentualne kopie dokumentów zapłacić, zgodnie z ustawą o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, 1 zł za stronę. Dyrektor właśnie utworzonego Biura Służby Prawnej TK Anna Zołotar-Wiśniewska zwróciła mi uwagę, że „udostępnienie akt do wglądu polega na tym, że to Pan – jako zainteresowany – wskazuje nam sygnatury spraw, których akta mamy Panu udostępnić. Nie jest zadaniem Sekretariatu Biura Służby Prawnej wyszukiwanie akt pod kątem ich zawartości". Tymczasem na stronie internetowej TK brak – poza trzema sprawami – informacji o interesujących mnie postanowieniach, nie mogłem więc wskazać sygnatur. Jednak po kilku godzinach A. Zołotar-Wiśniewska napisała, że sygnatury już ustalono i zapowiedziała wskazanie terminu wizyty w jednej z podanych przeze mnie dat po anonimizacji akt skarg konstytucyjnych (chodziło o 4 z 17 spraw).

Bez fotografowania

Niedawna wizyta przebiegła w miłej atmosferze, ale zabroniono mi – z racji przemilczenia w ustawie o TK takiej możliwości – samodzielnego fotografowania akt, choć obywatelowi wolno robić wszystko, czego nie zabrania mu prawo. Zamówiłem więc kserokopie 189 stron, za co przy odbiorze zapłaciłem 189 zł. Ustawowa wysokość opłaty to dalszy argument za umożliwianiem fotografowania we własnym zakresie. Obywatel uniknąłby wydatku, a pracownicy TK nie poświęcaliby czasu na kserowanie. Ideałem zaś byłoby udostępnianie każdego postanowienia o wyłączeniu lub odmowie wyłączenia sędziego na stronie internetowej TK lub na wniosek.

A może J. Przyłębskiej chodziło o to, że zwróci TK nie „obywatelom", tylko „przeciw obywatelom", obracając go do nich plecami? Gdy i tak nie odpuszczą, to się ich skasuje. Na przykład na 189 zł. ?

Autor jest doktorantem w Katedrze Prawa Konstytucyjnego WPiA UJ. Tekst wyraża wyłącznie jego poglądy. W pierwotnej wersji ukazał się na portalu Konstytucyjny.pl: http://konstytucyjny.pl/trybunal-odjezdza-obywatelowi-obywatel-goni-trybunal-maciej-pach/.

Przed rokiem Julia Przyłębska stwierdziła, że „z czasem" autorytet TK „będzie powracał" i że „zwrócimy ten Trybunał obywatelom, niech zacznie zajmować się ich sprawami, a jest ich sporo, wtedy wszystko się wyciszy" (Prezes TK Julia Przyłębska o Trybunale Konstytucyjnym). Sprawdzam realizację tej zapowiedzi, m.in. w zakresie prawa dostępu do informacji publicznej (art. 61 konstytucji). Władza powinna bowiem czuć społeczną kontrolę, zwłaszcza gdy jej działania niepokoją. Niepokoiło np. wprowadzanie przez J. Przyłębską do składów orzekających osób niebędących sędziami TK, „wybranych" na stanowiska zgodnie z prawem obsadzone przez Sejm VII kadencji. O skany odpowiednich zarządzeń prezesa TK wystąpiłem po raz pierwszy 30 stycznia 2017 r. Co istotne, od 3 stycznia obowiązywała już ustawa o organizacji i trybie postępowania przed TK. Ustawa o dostępie do informacji publicznej nakazuje udostępnić informację bez zbędnej zwłoki, nie później niż w terminie 14 dni (wyjątkowo – do dwóch miesięcy) od złożenia wniosku. Skany dostałem 13 lutego ub.r. Na wniosek z 6 marca 2017 r. w sprawie kolejnych zarządzeń odpowiedziano 15 marca.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?