Po co pracodawca funduje jedzenie pracownikom? Żeby zmotywować ich do lepszej pracy, podnieść wydajność i efektywność, nagrodzić za wykonanie jakiegoś zadania. Albo po prostu nie chce, aby tracili czas na szukanie knajpy na mieście. Powody mogą być różne, z reguły jednak pracodawca nie sięga do kieszeni bezinteresownie. Inwestycja w pracownika ma się przełożyć na uzyskiwane przez firmę przychody.
Czy rozumieją to urzędnicy? Tak, ale tylko ci, którzy zajmują się podatkami dochodowymi (PIT/CIT). Zgadzają się, że przyjazne warunki pracy wpływają na efektywność zatrudnionych osób i zwiększają obroty pracodawcy. Większa wydajność załogi przekłada się bowiem na lepsze wyniki ekonomiczne firmy. Pozwalają więc przedsiębiorcom rozliczać wydatki na jedzenie dla pracowników w kosztach uzyskania przychodów. Dzięki temu pracodawca ma niższy dochód i zapłaci mniejszy podatek.
Inaczej myślą urzędnicy zajmujący się VAT. Nie przekonuje ich argument, że inwestycje w załogę wpływają na jej motywację. Twierdzą, że pracownicy są zobowiązani do wykonywania swoich zadań niezależnie od tego, czy pracodawca funduje im jedzenie. Uważają, że zakupy nie mają związku z wykonywanymi przez firmę czynnościami, są bowiem przekazywane na osobiste potrzeby zatrudnionych osób. I nie zgadzają się na odliczenie VAT z faktur za posiłki.
Jaki z tego wniosek? Obiad jedzony przez pracownika ma związek z działalnością pracodawcy w podatkach dochodowych. W VAT już nie. Chociaż smakuje tak samo.
W Monitorze Wolnej Przedsiębiorczości oceniamy gospodarcze działania rządu i pokazujemy bariery utrudniające funkcjonowanie firm. Dla czytelników, którzy na adres monitor@rp.pl napiszą, co ogranicza prowadzenie ich biznesu, mamy dwutygodniowy bezpłatny dostęp do e-wydania „Rzeczpospolitej".