Chcę się do czegoś przyznać. Jestem psychofanem katowickiego Spodka. Uwielbiam ten obiekt, który widuję niemal codziennie od urodzenia. Spodek jest ode mnie starszy o kilka lat, za rok będzie obchodził pięćdziesiąte urodziny, zwane na Śląsku „Abrahamem".
Bywam tam (choć tego nie podliczam) jakieś kilkadziesiąt razy w ciągu każdego roku. Mecz hokeja czy siatkówki, wystawa, koncert czy kongres – ta hala jest prawdziwie wielofunkcyjna, przyjazna i łatwa w adaptacji. Przy okazji jest architektoniczną ikoną i miejscem, bez którego Katowice byłyby zupełnie inne.