Nieraz w obrocie prawnym możemy spotkać się ze „spółkami widmo" to jest takimi, które są, ale „jakoby ich nie było". Oficjalnie spółki takie figurują w Krajowym Rejestrze Sądowym (zwanym dalej KRS), w praktyce jednak nie prowadzą już działalności gospodarczej, nie posiadają organów, nie składają sprawozdań finansowych do sądu, a pod wskazanym przez nie adresem działa już zupełnie inny podmiot. Skonsternowani wierzyciele nieraz zadają pytanie, gdzie jest spółka? Odpowiadam. – W takich przypadkach spółka zazwyczaj jest już tylko na papierze.
Ten niecodzienny stan zawdzięczamy bardzo skomplikowanym przepisom poświęconym likwidacji spółek kapitałowych (sp. z o.o. i SA). Przykładowo: aby wykreślić z KRS spółkę akcyjną, likwidator musi najpierw dwukrotnie ogłosić w Monitorze Sądowym i Gospodarczym fakt rozwiązania spółki, wzywając jednocześnie wierzycieli do zgłaszania swoich wierzytelności. Zgłoszenie wierzytelności przez wierzycieli powinno nastąpić w terminie 6 miesięcy od chwili ostatniego ogłoszenia o likwidacji (art. 465 k.s.h.). I dopiero po upływie tego okresu stanie się możliwe wykreślenie spółki z rejestru, oczywiście pod warunkiem dopełnienia jeszcze innych wymogów likwidacyjnych. Przyznam, że wymogu dwukrotnego ogłaszania o otwarciu likwidacji i oczekiwania na zgłoszenie wierzytelności nie rozumiem.
Z całym szacunkiem dla Monitora Sądowego i Gospodarczego, ale nie jest on publikatorem, który byłby czytany regularnie, a nawet nieregularnie przez kogokolwiek. Konia z rzędem temu, kto czyta Monitor Sądowy i Gospodarczy przed snem do poduszki. Tak więc szanse, że wierzyciele w ten sposób dowiedzą się o likwidacji spółki i dzięki temu zgłoszą likwidatorom swoje wierzytelności, są raczej znikome. Po drugie, spółka zazwyczaj doskonale wie, kto jest jej wierzycielem, wynika to bowiem z posiadanych faktur, zawartych umów czy też otrzymywanych wezwań do zapłaty.
Efektem wprowadzenia zbyt skomplikowanej procedury likwidacyjnej (o innych wymogach nie wspominam) jest to, że dzisiaj coraz więcej wspólników wybiera drogę na skróty. W spółce rozwiązuje się umowy (np. zlecenia), opuszcza lokal, zwalnia pracowników, spienięża majątek, odwołuje członków zarządu i rady nadzorczej, a następnie wprowadza ją w stan uśpienia bez wykreślania z rejestru. Formalnie spółka nadal figuruje w KRS, w praktyce jednak nie prowadzi już działalności gospodarczej. Droga taka jest możliwa, ponieważ w Kodeksie spółek handlowych brak jest przepisów, które przewidywałyby sankcje dla wspólników za brak zainteresowania spółką. Nie można ich zmusić do udziału w walnym zgromadzeniu, do dokapitalizowania spółki czy do wyboru członków organów. To ostatnie zresztą byłoby trudne, w sytuacji gdy spółka nie posiada środków finansowych. Nie można bowiem od nikogo oczekiwać, że będzie pełnił funkcję członka zarządu czy rady nadzorczej nieodpłatnie.
Zgodnie z art. 25 i 26.1 Ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym (dalej ukrs.) dla spółki, która nie wykonuje obowiązków rejestrowych (np. nie przesyła corocznych sprawozdań finansowych do sądu) można ustanowić likwidatora lub kuratora. Niestety, niezbyt fortunnie sformułowane przepisy, dotyczące wynagradzania kuratorów, sprawiają, że raczej niewiele osób jest zainteresowanych pełnieniem tej funkcji.