Reklama

Jest jeszcze sąd w Lizbonie...

Trybunał już kilkakrotnie wchodził w rolę strażnika równowagi budżetowej, mało krytycznie spoglądając na decyzje rządzących.

Publikacja: 12.02.2014 01:00

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

W kwietniu ubiegłego roku Europa tonęła w kryzysie, a portugalski Trybunał Konstytucyjny zakwestionował część programu oszczędności budżetowych centroprawicowego rządu premiera Pedra Passosa Coelha, bo uznał go za sprzeczny z ustawą zasadniczą.

Sędziowie orzekli tak mimo dramatycznej sytuacji w kraju, presji zarówno portugalskiego rządu, jak i Brukseli. Portugalia zobowiązała się bowiem do drastycznych oszczędności, by zmniejszyć deficyt budżetowy. Chodziło m.in. o zmniejszenie dodatków urlopowych dla pracowników państwowych i emerytów oraz zasiłków chorobowych i dla bezrobotnych.

Portugalski Trybunał uznał takie obciążenia wszystkich obywateli za zbyt daleko idące. Stający na krawędzi rząd rozpaczliwie zaczął szukać alternatywnych rozwiązań sytuacji kryzysowej.

Odważni ci sędziowie – pomyślałem wtedy. Konstytucja i własne sumienie to dla nich więcej niż wizja upadku rządu i międzynarodowa presja.

O tym wydarzeniu przypominałem sobie przed kilkoma dniami, kiedy polski Trybunał Konstytucyjny poinformował, że wystąpił do rządu o przedstawienie informacji, jakie skutki pociągnęłoby za sobą „zakwestionowanie" reformy OFE.

Reklama
Reklama

Odpowiedź premiera była natychmiastowa, wyprzedziła wszelkie analizy finansowe: „katastrofalne".

Oczywiście, zainteresowanie stanem finansów państwa i skutkami odkręcania reformy w tak ważnej sprawie nie powinno dziwić, gdyż Trybunał Konstytucyjny jest do tego wręcz ustawowo zobligowany.

Pytanie, czy sędziowie Trybunału są w stanie uwolnić się od presji permanentnej dziury budżetowej i wróżonej przez premiera „katastrofy". Czy słowa te nie będą paraliżujące na tyle, by nie dostrzegli np. prawa własności.

Sprawa pozostaje otwarta. Trybunał już kilkakrotnie jednak wchodził w rolę strażnika równowagi budżetowej, mało krytycznie spoglądając na decyzje rządzących. Tak było w sprawie waloryzacji rent i emerytur, kiedy to ochrona budżetu zasłoniła inne wartości. Stwierdził, że prawa socjalne obywateli nie mogą pozostawać bez związku z aktualnymi możliwościami finansowymi państwa.

To nie był punkt widzenia obywatela, ale władzy. Czy tym razem Trybunał jest w stanie uwolnić się od roli zakładnika bardzo kontrowersyjnej reformy, wymysłu urzędników, których nazwisk za kilka lat może nikt już nie pamiętać, by nie fundować im doraźnego komfortu sprawowania władzy?

A może warto tę władzę zmusić do refleksji, szukania alternatywnych dróg łatania dziury budżetowej, bez uszczerbku dla konstytucyjnych praw obywateli? A w rezultacie do odpowiedzialności za państwo?

Reklama
Reklama

Nie przesądzam. Ufam, że troska o budżet nie jest jedyną konstytucyjną wartością.

Zapraszam do lektury najnowszego numeru „Rzeczy o Prawie".

Opinie Prawne
Piotr Haiduk, Aleksandra Cyniak: Teoria salda czy „teoria półtorej kondykcji”?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dwa lata rządu, czyli zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Czy lekcje, przekazywane nam przez autorytety, są prawdziwe?
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co mają wspólnego żurek, ziobro i środa?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Opinie Prawne
Sławomir Wikariak: Kto odpowiada za brzydkie napisy w WC?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama