Za milionowe łapówki starał się uzyskać intratne zamówienia publiczne.

Może to świadczyć o tym, że mimo niewątpliwych zmian, jakie zaszły u nas w ostatnich latach, Polska wciąż ma wizerunek kraju, do którego wystarczy przyjechać z walizką dolarów, aby coś załatwić.

Przekonanie to nie musi być wcale takie dalekie od prawdy, bo choć w rankingu Transparency International podatności na korupcję pozycja Polski poprawiła się ostatnio o kilka miejsc, to ciągle jej poziom jest wysoki. Niełatwo bowiem odrobić zapóźnienie cywilizacyjne, zwłaszcza jeśli nie pracuje się nad tym systematycznie. Polacy są narodem po przejściach i spuścizna historyczna powoduje, że brakuje nam wiary w rzetelność życia publicznego. Wiadomo, że aby coś załatwić, trzeba dać. Korupcja przybiera najróżniejsze formy i niszczy różne dziedziny życia publicznego, od polityki, przez administrację, gospodarkę, po sport. I wcale nie jest tak, że polega tylko na nadużywaniu stanowisk publicznych i sprzeniewierzaniu grosza publicznego – choć to jest jej nurt główny.

Jakiś czas temu mieliśmy gigantyczną aferę w rozgrywkach piłkarskich, w której dominującą postacią był niejaki „Fryzjer". Teraz na powierzchnię wypływają sprawy związane z przekupstwem i sprzedajnością w relacjach między prywatnymi przedsiębiorcami. To dobrze, że organy ścigania wreszcie traktują doniesienia na ten temat poważnie.

Można jednak sądzić, że sprawy, które ujrzały światło dzienne, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Niestety, władza zarówno wykonawcza, jak i ustawodawcza wciąż za mało energicznie przeciwdziała korupcji. A w oczach opinii publicznej sprawy te najwyraźniej nie mają jeszcze odpowiedniej rangi. Obyśmy więc pewnego dnia nie obudzili się w sytuacji krajów takich jak Grecja czy Ukraina.