Powszechnemu niezadowoleniu Polaków z wymiaru sprawiedliwości rzadko towarzyszy próba analizy, jakie są tego przyczyny. Obywatele często patrzą na sądy całościowo, nie tylko przez pryzmat pracy sędziów. Zbyt rzadko podkreśla się też rolę „pomocnika sądu" – adwokata czy radcy prawnego. Zupełnie jak gdyby od jego wiedzy i umiejętności nic nie zależało.
Pełnomocnicy ?przed Sądem Najwyższym
Dowodem tej tezy jest odżywająca co jakiś czas dyskusja (m.in. po sprawozdaniu z działalności Sądu Najwyższego), w której się postuluje, aby czynności w postępowaniach przed SN należały tylko do wyodrębnionej grupy uprawnionych osób, tak aby zapobiec wnoszeniu do SN skarg niedopuszczalnych, wadliwych formalnie oraz merytorycznie bezzasadnych.
Od pomysłu tego zdystansowały się swojego czasu Naczelna Rada Adwokacka i Krajowa Rada Radców Prawnych, przestrzegając przed tworzeniem zamkniętej kasty prawników; pomysł jest ich zdaniem niekonstytucyjny, prowadzi do ograniczenia dostępu do pomocy prawnej i nie należy o nim rozmawiać.
Z takim podejściem do problemu nie mogę się zgodzić. Dlatego zdecydowałem się zabrać publicznie głos w tej sprawie.
To nie jest apelacja bis
Jako organ nadzoru judykacyjnego nad sądami powszechnymi i wojskowymi (art. 183 konstytucji) Sąd Najwyższy ma zapobiegać arbitralności orzekania i naruszaniu porządku prawnego przez sądy powszechne i wojskowe oraz ujednolicać ich orzecznictwo. Tę specyfikę znaczna część adwokatów i radców prawnych na pewno dobrze rozumie; nie brakuje jednak i takich, którzy kasację/skargę kasacyjną traktują po prostu jako „apelację bis". W sprawach cywilnych nietrudno znaleźć przykłady skarg kasacyjnych, w których powoływano się np. na nieprawidłowość udowodnienia określonej okoliczności w stanie faktycznym sprawy albo całkowicie brakowało uzasadnienia wniosku o przyjęcie skargi do rozpoznania. Tłumaczenie tego nadmiernym formalizmem uważam za kompromitujące.