Rz: Podczas ostatniej rozmowy z „Rzeczpospolitą" Wojciech Hajduk, ?wiceminister sprawiedliwości, powiedział, że jeśli sędzia dobrze pracuje, to nie musi się obawiać, że minister sprawiedliwości ściągnie do resortu akta sprawy. ?To twierdzenie bardzo zdenerwowało sędziów...
Waldemar Żurek Sędzia, członek krajowej rady sądownictwa:
I trudno się nam dziwić. Moim zdaniem żądanie akt sprawy w toku jest wywieraniem pośredniej presji na sędziego. Ja bym się tym nie przejął, minister Hajduk jako sędzia pewnie też, ale sędziom liniowym, rejonowym, dopiero rozpoczynającym orzekanie może to nie być obojętne. Zgadzam się, że sędzia musi być odważny. Nie można jednak zapominać, że od kilku lat funkcjonuje skarga na przewlekłość postępowania. Jeśli akta trafią do ministra na długie miesiące, to jak w tym czasie sąd ma orzekać? Kiedyś krążyły wręcz legendy, jak strony kombinowały, by przewlec postępowanie. W eter szła informacja o nieprawidłowościach, a minister natychmiast żądał akt. I zainteresowani dłuższym postępowaniem zyskiwali na czasie.
I nie uspokaja sędziów to, że minister sprawiedliwości przez ostatnie dwa lata praktycznie nie korzysta z tego uprawnienia?
No właśnie. Skoro ?nie korzysta, to nie jest mu potrzebne. Choć jednocześnie powściągliwość ministra można tłumaczyć tym, że teraz nie korzysta, ?bo jego uprawnienie wynika z rozporządzenia. A kiedy wpisze je już do ustawy, tak jak planuje, może zechce korzystać częściej. Sędziowie nie mają żadnej gwarancji, ?że tak nie będzie. Nasze obawy potęgują oficjalne informacje Ministerstwa Sprawiedliwości, że przed laty bywało, że w resorcie trzymano akta tysiąca spraw. Tysiąca ludzkich spraw, które miesiącami czekały ?na rozpoznanie.